"Zawsze szanowałam konstytucję i przestrzegałam jej; zostałam oskarżona niesprawiedliwie" - oświadczyła w poniedziałek w Senacie Brazylii zawieszona w obowiązkach prezydent kraju Dilma Roussef. Przemówienie to jest ostatnim etapem procesu ws. jej impeachmentu.
Swoją mowę w Izbie Wyższej Rousseff - oskarżana o ukrywanie złego stanu finansów publicznych - rozpoczęła, przypominając senatorom, że została wybrana przez ponad 54 miliony obywateli. Rousseff podkreśliła, że nie popełniła zarzucanych jej czynów. "Czuję gorycz niesprawiedliwości" - dodała.
Proces o usunięcie jej z urzędu nazwała zamachem stanu. Jej zdaniem jest on "niesprawiedliwy i arbitralny". Ostrzegła również przed niebezpieczeństwem działań tymczasowego "uzurpatorskiego" rządu p.o. prezydenta Michela Temera z Partii Demokratycznego Ruchu Brazylijskiego. "Przyszłość Brazylii jest zagrożona" - alarmowała Rousseff.
Wyraziła pogląd, że oskarżenia kierowane pod jej adresem to pretekst ku temu, by "uderzyć w prawa socjalne", które wywalczyli Brazylijczycy od 2003 roku, gdy do władzy doszedł jej mentor i przyjaciel, poprzedni prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva.
"Nie chodzi o mój mandat, próżność czy żądzę władzy. Walczę o demokrację, prawdę i sprawiedliwość - mówiła. - Wszystkich nas osądzi historia". Przypomniała również, że w epoce dyktatury była torturowana oraz że cierpiała na chorobę nowotworową, co sprawiło, że bała się o własne życie. "Teraz boję się tylko śmierci demokracji" - oznajmiła.
Na koniec swojej mowy obronnej wezwała senatorów, by głosowali "przeciwko impeachmentowi, a za demokracją".
Proces w tej sprawie toczy się już 4 miesiące. 12 maja Rousseff została zawieszona w obowiązkach prezydenta.
Przed budynkiem senatu w Brasilii na przybycie Rousseff czekało w poniedziałek kilkuset jej zwolenników, którzy skandowali "Dilmo, wróc!". Pani prezydent towarzyszył Lula, wobec którego toczą się śledztwa dotyczące m.in. tolerowania korupcji i prania brudnych pieniędzy w związku ze skandalami finansowymi wokół państwowego giganta naftowego Petrobras.
Ostateczne głosowanie ws. Rousseff odbędzie się w izbie wyższej parlamentu we wtorek bądź w środę i może skutkować definitywnym usunięciem prezydent z urzędu. Do ogłoszenia impeachmentu wystarczą głosy 54 z 81 senatorów. Według przewidywań głównych brazylijskich dzienników za definitywną dymisją zagłosuje 59 członków Senatu.
W rezultacie dawny sojusznik Rousseff i były pierwszy wiceprezydent Temer zostanie pełnoprawnym szefem państwa; będzie sprawował ten urząd do 2018 roku.
W czwartek prokurator Julio Marcelo de Oliveira z brazylijskiego Ministerstwa Obrachunkowego oświadczył w Senacie, że udowodniono, iż w latach 2014 i 2015 Rousseff zmieniała budżet państwa bez zgody Kongresu oraz "korzystała z banków publicznych dla zdobywania środków na finansowanie programów socjalnych rządu", co miało narazić państwo brazylijskie na straty obliczane na 6 miliardów reali (1,87 mld dolarów).
Zdaniem prokuratora czyny zarzucane prezydent "nie mają charakteru przestępstw kryminalnych", jednak stanowią naruszenie konstytucji i Ustawy o odpowiedzialności finansowej, która reguluje wydatkowanie funduszów publicznych.
Gdyby Rousseff została oczyszczona z zarzutów, mogłaby odzyskać urząd prezydenta. Temer z powrotem objąłby urząd wiceprezydenta. Jednak - jak przewidują brazylijscy komentatorzy - w tym przypadku nie przyjąłby go i złożyłby natychmiastową rezygnację.
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.