Rada Ministrów zaaprobowała program pilotażowy; wydawcy zwracają uwagę na istotne luki
Dziś rusza pilotażowy program „Cyfrowa Szkoła”. Wczoraj Rada Ministrów przyjęła jego założenia. Program obejmie około 380 publicznych szkół podstawowych, uczniów z klas IV do VI i potrwa do 31 sierpnia 2013 roku.
Od jego wyników ma zależeć sposób kształcenia w polskich szkołach w najbliższych latach. „Cyfrowa szkoła” ma m.in. przygotowywać uczniów do życia w społeczeństwie informacyjnym. Dzieci mają poznać techniki informacyjno-komunikacyjne. W tym celu szkoły mają być wyposażone w potrzeby sprzęt multimedialny, a nauczyciele powinni zdobyć kompetencje do pracy w nowych warunkach.
Wcieleniem w życie tego programu są zaniepokojeni wydawcy zrzeszeni w Polskiej Izbie Książki. Zwracają uwagę na kilka słabych punktów programu. W wydanym przez PIK oświadczeniu zaznaczają, że mimo przekazania do MEN i MAC szeregu postulatów, część z nich nie została w programie uwzględniona.
Wydawcy na przykład zastanawiają się, czy wzrost kompetencji w ramach wyszukiwania informacji, nie pójdzie w parze ze spadkiem kompetencji w zakresie nabycia wiedzy niezbędnej do zdania wymaganych egzaminów.
Jak przekonują, metodologia, którą przyjęto do zbadania skuteczności programu, nie wykaże, czy uczniowie szkół, w których wprowadzono program „Cyfrowa Szkoła”, będą zdawali egzaminy lepiej czy gorzej niż ich koledzy, którzy będą się uczyli w sposób tradycyjny. Należałoby zatem porównać wyniki, jakie osiągną jedni i drudzy, a tego elementu nie przewidziano w badaniach.
Co ciekawe, a nawet zadziwiające, ewentualny e-podręcznik i jego wpływ na wyniki nauczania na etapie pilotażu w ogóle nie zostanie zbadany. Dlaczego? „Bo z chwilą, gdy w pierwszych pilotażowych e-klasach pojawią się uczniowie, nie będzie jeszcze istniał” – wyjaśniają wydawcy edukacyjni.
Taki podręcznik, jak tłumaczą, powstaje nawet do 3 lat. Musi być stworzony, przetestowany, zrecenzowany i zmodyfikowany w taki sposób, by nauczyciele otrzymali produkt odpowiadający wymogom programowym i egzaminacyjnym. „Czas, jaki zakłada MEN na stworzenie e-podręczników jest zatem nie tyle ambitny, co wręcz nierealny” – czytamy w oświadczeniu.
Dziwić może również fakt, że zarówno twórcą, jak i recenzentem takich podręczników ma być ten sam podmiot – Ministerstwo Edukacji Narodowej.
E-podręczniki miałyby być tworzone i rozpowszechniane na licencji Creative Commons. Koszt ich zakupu byłby jednorazowy. Tymczasem, jak zauważają wydawcy, podręcznik to nie tylko luźny zbiór informacji. To narzędzie, które musi się nieustannie zmieniać. Wymogi egzaminacyjne, postęp naukowy, wreszcie postęp kulturowy i nowe osiągnięcia w zakresie metodologii nauczania wymuszają co jakiś czas zmiany podstawy programowej i tym samym modyfikacji każdego podręcznika czy e-podręcznika. Bez uwzględnienia tych wszystkich zmian będzie on po prostu archaiczny. Jak przypominają wydawcy, w 2012 r. reforma edukacji przewiduje w Polsce nowy egzamin gimnazjalny, a od 2015 nowy egzamin po VI klasie i nową maturę. „Rzetelna analiza wyników tych egzaminów na pewno wymusi korekty podstawy programowej, a tym samym wspomnianych e-podręczników”.
Pełny tekst oświadczenia wydawców znajdziesz TUTAJ
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.