Mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Adrian Zieliński wraz z bratem Tomaszem wrócili do Mroczy. Mimo bardzo późnej pory czekali na nich nie tylko mieszkańcy ich miasta, ale także władze samorządowe, działacze, koledzy klubowi, dziennikarze.
Bracia Zielińscy w pierwszej kolejności przyjechali do stolicy powiatu Nakła n. Notecią, gdzie powitano ich na boisku I Liceum Ogólnokształcącego. Wraz z trenerem Jerzym Śliwińskim przesiedli się do odkrytego samochodu osobowego, którym w asyście motocyklistów z sekcji KŻR-LOK "Nadnoteckie Sokoły" przejechali ulicami Nakła i udali się w kierunku Mroczy.
Tam na stadionie czekali przedstawiciele władz państwowych, organizacji samorządowych, mieszkańcy, klubowi koledzy z Tarpana oraz oczywiście rodzice.
Podczas oczekiwania na przyjazd braci Zielińskich na specjalnie przygotowanym telebimie można było obejrzeć powtórki z rywalizacji, w której Adrian zdobył złoty medal. Specjalnie na tę okazję przygotowano także krótki film o klubie Tarpan Mrocza, który w tym roku obchodzi 65-lecie.
Tuż po wjeździe na stadion kilkutysięczna publiczność zaczęła śpiewać +sto lat+ oraz krzyczeć +dziękujemy+. Gdy bracia Zielińscy wraz z trenerem Jerzym Śliwińskim pojawili się na scenie, jako pierwszy głos zabrał mistrz.
"Chciałbym podziękować za kibicowanie w piątek 3 sierpnia i za to, że wierzyliście we mnie. Ciężko będzie chyba przebić to, co przygotowaliście dzisiaj, jeśli okaże się, że za cztery lata wrócimy z bratem z medalami. Chciałbym, żeby tak było. Wierzę, że jeśli zdrowie dopisze, jest to możliwe".
Po chwili oklasków i kolejnym +sto lat+ przyszedł czas na gratulacje i podziękowania, które złożył m.in. mieszkaniec powiatu nakielskiego, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, przywożąc drobny prezent.
"W imieniu własnym i przede wszystkim parlamentarzystów chciałem poinformować, że jest to specjalny szampan ministra spraw zagranicznych, który wręczam tylko zasłużonym dla promocji naszego kraju. Panie Adrianie, po stokroć zasłużył pan i jest co oblać - na zdrowie!" - powiedział minister.
Wojewoda kujawsko-pomorski Ewa Mes także przygotowała upominek dla mistrza. "Żebyś zawsze zdążył na treningi, na randki i nie spóźniał się na obiady, podarowuję tobie zegarek".
Podziękowania i gratulacje trwały ponad godzinę. Po nich bracia Zielińscy odpowiadali na pytania.
Co jest trudniejsze, fizyczna część podnoszenia ciężarów, czy psychika? Adrian Zieliński odpowiedział:
"Rozmawiałem z Szymonem Kołeckim, który stwierdził, że na igrzyskach nie dźwiga się ciałem, mięśniami, tylko umysłem. Jeśli głowa wytrzyma, to wytrzyma wszystko. Bardzo ciężko jest wytrzymać całą otoczkę związaną z igrzyskami; na szczęście zachowałem zimną krew i opanowałem nerwy. Rozmawiając z trenerem przed zawodami pytałem, dlaczego jestem taki spokojny. Zazwyczaj jestem przecież zdenerwowany. Trener stwierdził, że jestem po prostu dobrze przygotowany i nie mam się o co martwić. Gdybym miał zaliczone pierwsze podejście, to myślę, że pobiłbym rekord olimpijski w podrzucie".
Tomasz Zieliński, dziewiąty w kategorii do 94 kg, potwierdził, że bardzo często liczy się ze zdaniem i opinią starszego o rok brata.
"Adrian jest moim najlepszym przyjacielem. W czasie treningów podpowiada, co mam robić, co poprawić, bo jest bardziej poważny ode mnie. Ja czasami myślę lekkomyślnie. Brat doradza mi w kwestii treningu, odpoczynku, więc staram się go w miarę możliwości słuchać".
Korzystając z okazji bracia Zielińscy zachęcali wszystkich zebranych, by osobiście kibicowali im podczas mistrzostw świata, które w przyszłym roku w październiku odbędą się na warszawskim Torwarze. Nie ukrywali także, że postarają się obaj przywieźć medale.
Na zakończenie powitania i... dnia bracia przez kilkadziesiąt minut rozdawali autografy.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.