Problemy ze spiskiem

Nasz Dziennik odkrył kościelny spisek w sprawie abp. Stanisława Wielgusa: były metropolita warszawski został zmuszony do podpisania odezwy do wiernych, w której przyznał się do współpracy z SB. Z naszych ustaleń wynika, że teza ta ma niewiele wspólnego z prawdą - pisze Dziennik.

"Godzinę po tym jak arcybiskup wydał drugi dokument, przed pałacem arcybiskupów przy ul. Miodowej zebrała się grupa wiernych. Przez kilka godzin zwoływali się esemesami, by pod hasłem 'Non possumus' modlić się o 'opamiętanie biskupa'. Non possumus - nie możemy - napisał w liście do władz PRL w maju 1953 roku prymas Stefan Wyszyński, gdy komunistyczny reżim chciał decydować o obsadzie biskupów. Teraz non possumus powiedzieli wierni" - stwierdziła dalej Ewa Czaczkowska. Znów mamy do czynienia z manipulacją. Otóż - w odróżnieniu od Prymasa Tysiąclecia - owi "wierni", o których mówi pani Czaczkowska, powiedzieli niemal dokładnie to samo, co w tamtym czasie stwierdzili komuniści: że o obsadzie biskupów może decydować ktoś inny niż Papież. Dalsza część artykułu nie była już zaskoczeniem. Autorka stwierdza w nim m.in.: "Z sondażu GfK Polonia, przeprowadzonego dla 'Rz', wynika, że niemal połowa Polaków nie akceptuje sytuacji, w której metropolitą warszawskim zostaje człowiek obciążony współpracą z SB. Niemal co czwarty z ankietowanych domaga się rezygnacji abp. Wielgusa. Tyle samo chce, by niedzielny ingres został odłożony do czasu całkowitego wyjaśnienia zarzutów współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Tylko 8 proc. ankietowanych twierdzi, że abp Wielgus nie ma za co przepraszać". Ciekawe były następne zdania, w których pani Czaczkowska napisała: "Sprawa ingresu podzieliła zarówno polityków, jak i duchownych. Część z nich, jak abp Tadeusz Gocłowski, metropolita gdański, odmówiło przyjazdu na niedzielną uroczystość". Warto zwrócić uwagę, że ks. abp Tadeusz Gocłowski był chyba jedynym z biskupów, który publicznie przekonywał, że ingres nie powinien się odbyć, a nowy metropolita warszawski powinien zrezygnować. Jako jedyny, którego wypowiedzi wychodziły naprzeciw ogólnie przyjętej linii medialnego ataku, cytowany był w nich powszechnie. Podanie jego osoby jako przykład nie może więc dziwić. Warto jednak zwrócić uwagę na użycie słowa "odmówiło", co chyba miało sugerować wyraz protestu metropolity gdańskiego. W sobotnim wydaniu "Rzeczpospolitej" - podobnie jak w kilku wcześniejszych - skupiono się przede wszystkim na wyliczaniu rzekomych win nowego metropolity warszawskiego. Wśród licznego grona oskarżycieli nie zabrakło również Tomasza Terlikowskiego, który w artykule "Po ingresie choćby potop" napisał: "(…) Nie chodzi bynajmniej o to, że jeden z biskupów w odległej przeszłości dał się kupić oficerom bezpieki, ale o to, że w imię chronienia jego doraźnych interesów narusza się autorytet episkopatu, Ojca Świętego i rozmywa się jasne standardy moralne Ewangelii". I dalej: "Przekonywanie wiernych, że wieloletnia współpraca z bezpieką, podpisywanie 'umów o współpracę' czy pobieranie prezentów - nie jest przeszkodą w sprawowaniu funkcji metropolity warszawskiego - trudno odebrać inaczej niż jako podważenie wiarygodności zapewnień o chęci rozliczenia się z przeszłością zawartych w 'Memoriale'. Udawanie, że szkoleń wywiadowczych nie można traktować jako zdrady Kościoła - jest rozmywaniem nauczania moralnego Kościoła i zacieraniem granic między dobrem a złem". Tomasz Terlikowski, który w swoich publikacjach niemal tradycyjnie zamieszcza krytykę biskupów, nie pominął tego również w tym artykule. W tej kwestii nie zawahał się stwierdzić: "W pasterkowych kazaniach, broniących arcybiskupa oświadczeniach duchownych czy nawet medialnych wypowiedziach hierarchów - pojawiła się bowiem teologia, którą trudno pogodzić z tradycyjnym nauczaniem Kościoła katolickiego. Ostatnim wypowiedziom arcybiskupa Wielgusa, ale także Sławoja Leszka Głodzia bliżej jest do myślenia Adama Michnika niż do teologii moralnej katolicyzmu, nawet tej wyrażonej w i tak bardzo ostrożnym 'Memoriale' biskupów poświęconym kwestiom lustracyjnym". W innym miejscu pan Terlikowski stwierdził: "Niebezpieczny jest także zwrot ku zupełnie zaskakującej wizji Kościoła, który stanowić mają wyłącznie duchowni, a dokładniej Stolica Apostolska i biskupi. Jej najdobitniejszym świadectwem pozostaje pasterkowe kazanie abp. Sławoja Leszka Głodzia, który uznał, że publicystyczna debata nad nominacją nowego metropolity warszawskiego jest naruszeniem konkordatu, gwarantującego rozdział Kościoła i państwa. Idąc tropem intuicji teologicznej ordynariusza warszawsko-praskiego, trzeba zatem przyjąć, że Kościołem są wyłącznie biskupi, świeccy zaś pozostają państwem, które w sprawy Kościoła wtrącać się nie powinno. (...) Oczywiście można uznać kazanie abp. Głodzia wyłącznie za efekt zacietrzewienia. Problem polega tylko na tym, że podobne opinie, choć w bardziej ostrożnych słowach, formułowali także inni hierarchowie, a nawet publicyści, sugerując, że jakakolwiek dyskusja z administracyjnymi decyzjami Stolicy Apostolskiej czy wypowiedziami biskupów jest niedopuszczalna, bowiem to oni stanowią Kościół. Każdy zaś, kto przypominał, że Kościołem są tak wierni, jak i hierarchia - niemal od razu porównywany był do niemieckiego ruchu 'My jesteśmy Kościołem'".

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
30 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
32°C Wtorek
wieczór
25°C Środa
noc
21°C Środa
rano
27°C Środa
dzień
wiecej »