Problemy ze spiskiem

Nasz Dziennik odkrył kościelny spisek w sprawie abp. Stanisława Wielgusa: były metropolita warszawski został zmuszony do podpisania odezwy do wiernych, w której przyznał się do współpracy z SB. Z naszych ustaleń wynika, że teza ta ma niewiele wspólnego z prawdą - pisze Dziennik.

Podsumowaniem wszystkich artykułów był komentarz Ewy Czaczkowskiej zatytułowany "Arcybiskup w mieście relatywizmu". Autorka napisała w nim m.in.: "Wbrew faktom, wbrew ustaleniom Kościelnej Komisji Historycznej, ze szkodą dla archidiecezji i całego Kościoła w Polsce, ale też dla siebie samego, abp Stanisław Wielgus został w piątek pełnoprawnym metropolitą warszawskim". Nietrudno się domyślić, że dla autorki "faktem" jest współpraca ks. Wielgusa z SB, choć nie ma na to żadnych dowodów. Chyba nieporozumieniem było również powoływanie się na "ustalenia Kościelnej Komisji Historycznej". W żadnym punkcie jednak Kościelna Komisja Historyczna nie stwierdziła, że ks. Stanisław Wielgus faktycznie współpracował z SB. To istotna różnica. "W piątkowym oświadczeniu arcybiskup przyznał, że w 1978 roku podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem PRL. Po dwóch tygodniach zaprzeczeń. Czy można zatem wierzyć, że nikogo nie skrzywdził? Przecież w piątek po raz kolejny pokazał, że nie jest dla niego ważne dobro Kościoła i archidiecezji. Tak jak kiedyś ważna była dla niego wyłącznie kariera naukowa, tak teraz ważny jest urząd" - napisała dalej Ewa Czaczkowska. Znów można zapytać: kiedy ks. abp Wielgus pokazał, że "nie jest dla niego ważne dobro Kościoła i archidiecezji"? Na jakiej podstawie autorka stwierdziła, że kiedyś ważna była dla niego wyłącznie kariera naukowa, skoro twierdzeniu takiemu wyraźnie zaprzecza jego życiorys? Na jakiej podstawie stwierdziła, że "ważny jest urząd"? Chyba jest to nadużycie, zważywszy na fakt, że ks. abp Wielgus tak w 1992, jak i w 1999 roku nie chciał przyjąć godności biskupiej, do której wyniósł go Jan Paweł II, tak teraz wahał się z przyjęciem urzędu arcybiskupa warszawskiego. Ewa Czaczkowska na tym jednak nie poprzestała. W dalszej części napisała: "Samo podjęcie współpracy nie musi być dyskwalifikujące. Wszyscy grzeszymy i w Kościele możemy uzyskać przebaczenie. Ale warunkiem jest wyznanie grzechu i pokuta. W pierwszych wypowiedziach hierarchy nie było słowa przeprosin za to, że w ostatnich tygodniach zawiódł zaufanie tysięcy wiernych. Że okłamywał nas wszystkich. Padło dopiero w piątek wieczorem, gdy pod oknami pałacu arcybiskupów zaczęli zbierać się wierni, by modlić się w jego intencji. Dlaczego tak długo i mocno zaprzeczał? Prawdopodobnie dlatego, że zaprzeczał wcześniej w rozmowach z urzędnikami watykańskimi, a może i z samym papieżem". Arcybiskup Wielgus wyrządza wielką szkodę Kościołowi 6 stycznia br. w wieczornym magazynie "24 godziny" wyemitowanym na antenie TVN 24 udział wzięli: o. Tadeusz Bartoś, wówczas jeszcze członek zakonu dominikanów, oraz prof. Andrzej Friszke z IPN. "To jest przykra sytuacja, wywołana niestety przez samego arcybiskupa" - stwierdził o. Bartoś. "Jego historia życiowa, poplątana, jak dziś słyszymy, to jedna kwestia, druga, że nie wyciągnął on ze swego życia żadnych wniosków. Nadal chce zostać metropolitą, a jeszcze niedawno mówił nieprawdę. Jego wiarygodność jest teraz zerowa. A taki człowiek musi być wzorcem moralnym. Uważam, że tego ingresu powinno nie być. Mówimy o pojednaniu, przebaczeniu, ale to się nie dokonuje w kilka godzin. To jest niewiarygodne. Swój obraz, który stworzył, nie jest dobry - człowieka, który kluczy. Arcybiskup Wielgus wyrządza wielką szkodę Kościołowi. Można zrozumieć człowieka, który zbłądził, ale proces jego oczyszczenia powinien nastąpić wcześniej. Jak mógł przyjąć sakrę biskupią, nominację na arcybiskupa, przecież on wiedział, co jest w tych aktach" - mówił o. Bartoś. Również on w tym kontekście podjął krytykę Kościoła. "Dla Kościoła lustracja jest bardzo trudna do przeprowadzenia. Nie ma organizacji - oddzielnej władzy sądowniczej. W Kościele nie ma wyborów, wszystko jest z góry nominowane. To jest struktura niefunkcjonalna, fatalna" - stwierdził. Winę ks. abp. Stanisława Wielgusa starał się potwierdzić prof. Andrzej Friszke. Podkreślił on, że nawet jeśli materiały dostarczane przez arcybiskupa Wielgusa dotyczyły jedynie ogólnej sytuacji w Kościele, to i tak była to wiedza użyteczna SB: każdy szczegół był dla nich istotny. "Porównując różne rodzaje współpracy, muszę stwierdzić, że wywiad to była arystokracja. Oni nie wybierali ludzi przypadkowych. Wywiad ryzykował, wtajemniczając kogoś w swe sprawy, nawet o sposobie jego działania. Musiano mieć zaufanie do ks. Wielgusa" - dowodził prof. Friszke. Sobota, 6 stycznia br., była w istocie dniem prawdziwego medialnego szturmu na osobę ks. abp. Stanisława Wielgusa. Było to o tyle łatwiejsze, że dziennikarze mieli w rękach niewątpliwy argument. Argumentem tym była - jak powiedzieliśmy na wstępie - odezwa, w której ks. abp Stanisław Wielgus miał przyznać się do współpracy ze służbami specjalnymi PRL...

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12°C Sobota
noc
9°C Sobota
rano
17°C Sobota
dzień
17°C Sobota
wieczór
wiecej »