Religią jest sprawą osobistą, ale nie prywatną - mówi metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz w rozmowie z Pawłem Zuchniewiczem. Wywiad z arcybiskupem Nyczem w przeddzień dnia papieskiego, w sobotę 13. Października nadało warszawskie Radio Józef w audycji „Kościół i świat".
- Myślę, że mamy uproszczone widzenie świętości i przed tym bym przestrzegał. Wydaje się nam, że dopiero wtedy, kiedy nastąpi beatyfikacja i kanonizacja, to kandydat znajdzie się w niebie. Są też tacy, którzy uważają, że po kanonizacji beatyfikowany zostanie przeniesiony na wyższe miejsce w niebie. Warto korzystać z każdej okazji, aby to prostować. Wiara mówi nam, że Jan Paweł II jest w niebie. Ja osobiście od samego początku nie modliłem się za Papieża, ale za jego wstawiennictwem. Pewność wiary mówi mi, że on ogląda Boga. Kościelnym potwierdzeniem tego stanu rzeczy jest beatyfikacja. Kanonizacja zaś jest następnym krokiem. O ile beatyfikacja zezwala na kult lokalny – na terenie danego kraju, diecezji, czy nawet na obszarze działania zakonu, o tyle kanonizacja rozszerza kult na cały Kościół. Wiadomo, że Jan Paweł II, był znany na całym świecie, a nie lokalnie w Polsce (mimo, że go czasem próbujemy zawłaszczyć dla siebie) i w tym kontekście uzasadnione jest pytanie, czy jest konieczna beatyfikacja, czy nie powinien on być od razu ogłoszony jako święty czczony w całym Kościele katolickim. - Czy ostatnie publiczne głosy krytyki Jana Pawła II oraz zarzuty związane z opieką nad nim mogą mieć wpływ na proces beatyfikacyjny, na jego tempo i ostateczny efekt? - Papież, jak każdy następca Piotra był, jest i będzie znakiem sprzeciwu. Krytykowano go ostro za życia, wytykano, że nie rozumie różnych rzeczy ponieważ przyszedł zza żelaznej kurtyny. Krytyki podnosi się i teraz. Nie sądzę, żeby te głosy wpłynęły w sposób zasadniczy na tempo prac przy beatyfikacji, choć zostaną one odnotowane przez postulatora, bo taki jest jego obowiązek. - We Włoszech, pojawiły się ostatnio głosy zarzucające zagłodzenie Papieża przez zbyt późne podłączenie go do aparatury karmiącej. Jak Ksiądz arcybiskup ocenia te wypowiedzi? - Jest oczywiste, że Papież w sposób świadomy sam zrezygnował z tzw. uporczywej terapii. Postanowił powiedzieć sobie i innym - pozwólcie mi umrzeć, nie bierzcie mnie po raz trzeci do szpitala. Nie jestem zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, ale wygląda na to, że są osoby, którym zależy na wykazaniu, że Papież prosił o śmierć. Gdyby udało się wykazać, że Jan Paweł II chciał zakończyć życie dlatego, że już bardzo cierpi, to pojawiłby się doskonały argument dla zwolenników eutanazji. Naprawdę nie wiem komu, po co i na co potrzebna jest ta dyskusja.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.