Spotykam czasem lokalnych działaczy mówiących w taki sposób jak gdyby byli
"półduchownymi". Dążenie świeckich, aby zastępować księdza, jest ucieczką z
własnego pola misji - mówił abp Nycz w wywiadzie dla KAI.
KAI: Na jakich szczególnie polach? Jak można scharakteryzować duchowo-religijną panoramę archidiecezji?
- W archidiecezji warszawskiej w jej obecnym kształcie, mimo, że jest jedną z najmniejszych terytorialnie, występują bardzo zróżnicowane problemy, społeczne, cywilizacyjne, kulturowe, polityczne i inne. Liczy półtora miliona mieszkańców. Trudno do końca ocenić ilu jest przedstawicieli cywilizacji innych niż chrześcijańska, ilu niewierzących, ilu takich, którzy całkowicie zerwali z Kościołem. Z pewnością dużo więcej niż w innych rejonach Polski. To jest duże wyzwanie ewangelizacyjno-misyjne dla kapłanów i katolików świeckich.
W Archidiecezji obok tych problemów są inne, w których realizuje się misja Kościoła. Duża koncentracja świata polityki, instytucji państwowych, samorządowych, naukowych, kulturalnych. Cały świat ogólnopolskich mediów. To duża praca dla parafii, ruchów i stowarzyszeń katolickich, ale także dla księży, biskupów pomocniczych, a także dla mnie. Obok tego wszystkiego są rejony diecezji, gdzie wielkie miasto styka się z niedawnymi terenami wiejskimi i tu dokonuje się gwałtowna urbanizacja, niełatwa dla duszpasterstwa. Są wreszcie rejony tradycyjnie rolniczo-sadownicze. Taka jest ta panorama ogólna.
KAI: Czym się ona jeszcze charakteryzuje?
- Wbrew powszechnemu przekonaniu, porównaniu z innymi terenami Polski, w Warszawie jest dużo mniej księży w stosunku do liczby mieszkańców. W konsekwencji są naprawdę zapracowani. Jeśli w diecezjach południowych liczba wiernych na jednego księdza (diecezjalnego i zakonnego) waha się w granicach ok. tysiąca, przeciętna w Polsce tysiąc trzysta, to w Warszawie przekracza dwa tysiące.
Stolica gwałtowanie się rozwija, przypływają wciąż nowe fale ludności. Większość parafii warszawskich oscyluje między 15 a 25 tysięcy, i to nie one spędzają mi sen z oczu. Zaplecze tych parafii jest bardzo dobre, zarówno od strony kościołów, jak i budynków parafialnych. Jest sporo szkół katolickich w pomieszczeniach kościelnych. Odległości między kościołami są niewielkie. Problemem jest kilka parafii, które są powyżej trzydziestu tysięcy i te trzeba podzielić. Natomiast zadaniem najtrudniejszym są powstające nowe osiedla w Warszawie i na jej obrzeżach. Tu koncentrujemy naszą uwagę, by się nie spóźnić z duszpasterstwem.
Jako biskup dużą cześć czasu chcę poświęcać kapłanom. Bez księży biskup nic nie potrafi zrobić. Jest to jedyny sposób na to, aby Kościół był żywy. Próbujemy z księżmi biskupami mieć czas dla księży, spotykać się z nimi w ramach formacji duchowej i pastoralnej, dekanalnej i w parafiach, wykorzystując każdą dobrą okazję. To oni w parafiach uobecniają wspólnotę uczniów Chrystusa i duszpasterzując razem ze świeckimi animują Kościół.
Chodzi o to, aby parafie te były żywymi wspólnotami wiary, zdolnymi do oddziaływania na zewnątrz. W każdej parafii - na czym niesłychanie mi zależy - jest sporo działających grup i ruchów skupiających ludzi świeckich. Przypominam księżom, aby grupy te nie obejmowały tylko bardzo młodych, lecz cały, wielopokoleniowy laikat. Aby formowały go do apostolstwa „ad intra” i „ad extra”. Uważam, że dziś szczególny nacisk należy położyć na apostolstwo „ad extra” - ewangelizację otaczającego świata.