Ofiarą donosicielstwa padła cała wspólnota, której zaufanie zawiódł kapłan.
Paradoks polega jednak na tym, że wcześniejsze głosy hierarchów takich wzorowych reakcji nie zapowiadały. Nie brakuje też sygnałów - oficjalnych i nie - świadczących o tym, że stanowczość kościelnych przełożonych nie spotyka się ze zrozumieniem znacznej części kapłanów. Gdy ujawnianie dawnych współpracowników SB w różnych środowiskach zaczęło nabierać tempa i stało się oczywiste, że Kościół rychło stanie przed tym problemem, reakcje biskupów były zróżnicowane. Obok głosów świadczących o zrozumieniu powagi sytuacji i zapowiadających konkretne działania nie brakowało wypowiedzi świadczących o lekceważeniu problemu i odżegnujących się od wykonania przez Kościół hierarchiczny jakichkolwiek posunięć wobec dawnych donosicieli. Niektórzy biskupi zachowywali się tak, jakby zupełnie ich nie interesowało, kto donosił, i nie widzieli potrzeby, by Kościół publicznie zajmował w tej sprawie stanowisko. SPOWIEDŹ NIE WYSTARCZA Padał nawet argument, że wystarczającym rozwiązaniem kwestii donosicielstwa w szeregach księży jest spowiedź. Tego rodzaju stwierdzenie opiera się na zupełnym nieporozumieniu i pomieszaniu porządków. Oczywiście dla katolika nie ma lepszego wyjścia z sytuacji, w której się znalazł popełniając grzech, niż sakrament pojednania - z Bogiem i ludźmi. Jednak ten najlepszy środek nie może być traktowany jako załatwienie sprawy, zwłaszcza takiej, która wywołuje skutki publiczne. Tajna współpraca z komunistyczną policją polityczną - wbrew pozorom - toczyła się w sferze publicznej, w niej właśnie objawiały się efekty donosicielstwa. Dotknięte jego skutkami są zresztą nie tylko jego bezpośrednie ofiary - te, o których zwerbowany ksiądz informował esbeka. Ofiarą jest cała wspólnota, której zaufanie zawiódł kapłan. Wszyscy ci ludzie mają prawo do prawdy. Mają prawo wiedzieć, kto donosił. Oczywiście, nie muszą z tego prawa korzystać, muszą jednak mieć szansę poznania faktów. Czy nie jest zresztą zgorszeniem, jeśli były donosiciel cieszy się sławą niezłomnego kapłana? Warto przypomnieć, że wśród katechizmowych warunków sakramentu pokuty jest "zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu". Trudno sobie wyobrazić, by w przypadku publicznego grzechu można było ten warunek spełnić w ciszy konfesjonału. Dlatego prawda o tym, że ktoś, kto - tak jak o. Hejmo - przez lata szkodził ufającym mu ludziom, powinna wyjść na jaw. Powoływanie się w tym kontekście na ochronę dobrego imienia zakrawa na drwinę. Donosiciela nie pozbawia dobrego imienia ten, kto ujawnia jego czyny - to sam konfident pozbawia się dobrego imienia, gdy zaczyna donosić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.