Wiele już napisano w tej sprawie. Myślę, że sporo jest racji w wypowiedziach przedmówców. Mnie się podobało, to, że Kasia o tym napisała.
Po mimo żalu nie jest jednak osobą "obojętną", oczekuje zrozumienia i czeka na odpowiedz. Może to, co napisała wynika z troski o Kościół i tego nie można wykluczyć.
Wszyscy, wszystkich stale krytykujemy zresztą wszędzie i od zawsze, jest to normalne, że widzimy swoje racje i one są dla nas najważniejsze, bo jak się mówi, bliższa jest koszula ciału niż płaszcz.
Tutaj też, Kasia krytykuje księdza, my Kasię i właściwie ten temat z możliwością wypowiedzenia się, też oczekuje na "opinie", które są jakby nie patrzeć pewną formą krytyki.
Kasi refleksje rodziły się dwie godziny, pod wpływem wzburzenia i z tym pozostała na święta i po świętach.
Skrytykowany ksiądz pewnie zostawił ludzi z kolejki z podobnych powodów i skrytykował ich wkładając do wspólnego worka i zostawił samych sobie.
Może postanowił dać im nauczkę na przyszłość, a może ukarać. Prawdopodobnie pomyślał, że poczekają te dwie godziny i w tym czasie pomyślą czy warto przychodzić na ostatnia chwilę i tym sposobem nauczą się z doświadczenia, że nie warto odczekiwać.
Kasia i towarzysze z kolejki nie rozumieli zachowania księdza, a ksiądz nie przewidział ich reakcji i takiej oceny zaistniałej sytuacji, a moim zdaniem powinien, bo to on jest "nauczycielem".
Pozostał niesmak i irytacja z obu stron. Szkoda tylko, że taką wybrał metodę nauczania.
Mógł powiedzieć, że ma jeszcze inne obowiązki i myślę, że takie dwugodzinne refleksje – kolejkowiczów mogłyby zaowocować pozytywnie.
Przecież nie jest specjalną trudnością "zaprogramowanie" dwugodzinnych refleksji tym spóźnionym ludziom tym bardziej, że opóźnienie ich mogło wynikać z różnych powodów o których ksiądz nie miał pojęcia.
Kasia dobrze zrobiła pisząc o tym, co ja zbulwersowało, przynajmniej przeczyta, co inni o tym myślą.
Wielu ludzi, odeszłoby od praktyk religijnych bez jakiegokolwiek uzasadnienia, mówienia czy skarżenia się, nie widząc już sensu pozostania w Kościele, bo przecież tak też bywa. Ksiądz powinien się troszczyć o parafian i o to miała pretensje Kasia, że w postawie księdza tego nie zauważyła.
Uważam, że ksiądz nie powinien być "urzędnikiem". Np. na poczcie, – choć w tym miejscu przerwa trwa do 30 minut i na ogół jest wywieszona o niej informacja. Nie wyobrażam sobie by urzędnik od tak sobie biegu powiedział petentom, że teraz wychodzi na dwie godziny, a już tym bardziej nie uzasadniając dlaczego wychodzi.
Kasia pomimo wszystko, czyli pomijając jej krytyczna ocenę tego konkretnego księdza jak i tej całej w końcu dla niej nieprzyjemnej sytuacji, ma prawidłową "wizję" kapłana.
Kapłana, który życzliwie, choć konsekwentnie wypowiada zarówno na kazaniach jak i w podobnych sytuacjach to, co powinno zachęcać a nie zniechęcać ludzi do księży, a przez to do Boga. Jego postawa powinna jednoczyć a nie rozpraszać. Ta opisana sytuacja została odebrana przez oczekujących jako lekceważenie a w każdym razie z pewnościa przez Kasię.
Czy ta sytuacja, zachęci czy zniechęci ją i owych "kolejkowiczów" do, Kościoła, do księdza, który jest "rzecznikiem" Pana Boga – etc. ? – trudno powiedzieć.
Niezależnie od tego czy ona ma, czy nie ma racji, to pozostało w niej sporo irytacji i żalu. Co z tym zrobi ? Nie wiadomo. Może już zrobiła – napisała do redakcji i czeka na odpowiedz.
Ksiądz Józef Tischner powiedział w wywiadzie dla gazety „Wprost” tak:
cyt. ”W moim życiu filozoficzno-kapłańskim nie spotkałem kogoś, kto stracił wiarę po przeczytaniu Marksa, Lenina, Nietzschego, natomiast na kopy można liczyć tych, którzy stracili po spotkaniu z własnym proboszczem. Jest to bardzo przykre zjawisko, kiedy lekarz zaraża chorego. Jest w tym jakiś komponent lęku. Ludzie boja się ludzi i lęk udziela się też duchowieństwu. Ale gdybyś człowieku chciał to zmienić, to zastrzelą, zjedzą, bo twierdzą, że to jest najlepsza metoda walki ze zgorszeniem”.
Mądry człowiek usiłuje dostrzegać dobro i na nim budować - ocenia drugiego wg jego zasad a nie swoich. W końcu nie sposób ukryć miłości, która istnieje, jak też udawać miłość, której nie ma.
Rafał
Z obfitości serca mówią usta. Kobieta która się żali na postawę innych, wszystko powiedziała o sobie. To wystarczy by mieć zdanie o Opiniującej innych. Nawróć się Kobieto.
kzdk
Witam,
chciałbym na szybko wziać w obronę panią Kasię. Widać, po liście, że nie jest głęboko w Kościele (choćby brak podstawowej wiedzy na temat sakramentu). I nawet już niechciałbym dyskutować dlaczego tego nie wie (na pewno to nie jest tylko jej wina...). Ale właśnie w tym okresie przychodzi wielu ludzi oddalnych od Kościoła (można ładnie powiedzieć: żyjących "nie blisko" Kościoła) i oczekują, a MAJĄ PRAWO, ŚWIĘTEGO KSIĘDZA.
Pokój wam!
Ps. Módlmy się za kapłanów (sam, jak Bóg da, za 6 lat będę tej modlitwy bardzo potrzebował... ;) )
Postanowiłam i ja coś rzec od siebie. Kiedyś miałam podobny problem. Poszłam do spowiedzi przed samymi świętami, a kolejka na calusieńki kościół. Zdenerowowało mnie wówczas to, że taka duża parafia, 6 księży na plebanii i tylko jeden spowiada (drugi odprawiał mszę), a przecież święta. I też okropnie się burzyłam z tego powodu, że w końcu nie wytrzymałam i czekając już drugą mszę, wyszłam z kościoła wściekła na księży, cały świat i przy okazji na Pana Boga - jak to tak, ja tu się chcę wyspowiadać, a Ty Boże nawet nie dajesz mi szansy! Poniosły mnie nerwy i emocje. Powiedziałam Panu Bogu - nie, to nie! Oczywiście poszłam później do spowiedzi bardziej skruszona jak opadły emocje. Co chcę powiedzieć... Otóż Kasiu, powinnaś zdać sobię sprawę, że księża mają naprawdę kupę roboty, zwłaszcza jak jest tylko jeden ksiądz na plebanii ( z Twojego listy tak by wynikało) i nie siedzą i nie jedzą dla własnej przyjemności obiadku przez 2h. To też ludzie! Czy wyobrażasz sobie siebie w sytuacji takiego księdza? Że musisz siedzieć calusieńki dzień w konfesjonale i spowiadać? To jest naprawdę wyczerpujące! I jeśli ten ksiądz faktycznie poszedł trochę odsapnąć, nie dziw mu się. Też jest człowiekiem i mimo dobrych chęci może mieć w pewnym momencie dosyć. Pamiętam kiedy mnie się zdarzyło pójść do spowiedzi w IV niedzielę adwentu, kiedy już ustawiają się do konfesjonału "kilometrowe" kolejki. Ksiądz, który mnie spowiadał był nie tylko zmęczony, ale i chory dodatkowo. Wyobrażasz sobie, że mogłabyś tak wytrzymać cały dzień? Księża nie są cudotwórcami i też mogą nie mieć siły.
Co do zachowania tego księdza. Powiem Ci szczerze, że też bym się wkurzyła, gdyby mi na ostatnią chwilę zwaliły się tłumy do spowiedzi, mimo iż przed świętami było tyle czasu! Nie wierzę, że nie znalazłabyś w tygodniu godzinki wolnej, by przejść się do kościoła i wyspowiadać w odpowiednim czasie, a nie na ostatnią chwilę. To samo tyczy się tych pozostałych delikwentów, którzy przyszli się nawrócić w wigilię. Człowieka naprawdę może coś trafić, kiedy nieodpowiedzialni ludzie psują mu jakieś plany. Sytuacja z tego roku, z Bierzmowania. W parafii było wyraźnie zaznaczone, że spowiedź uczestników Bierzmowania odbywa się tylko do któregoś dnia i że przed samym Bierzmowaniem nikt nie będzie specjalnie czekał w konfesjonale na spóźnialskich. I tak też się stało. Niemniej ludzie są chyba albo głusi, albo głupi, albo zbyt naiwni, bo tego dnia, w którym nie miało już być spowiedzi, ustawiła się oczywiście kolejka wiernych. Ksiądz z ambony jednak powiedział, że bardzo mu przykro, ale trzeba było myśleć wcześniej o spowiedzi, gdyż było powiedziane, że tego dnia spowiedzi nie będzie. Więc teraz spóźnialscy pedęm pójdą sobie poszukać w innym kościele spowiadających księży, albo poczekają jeszcze jden rok na swoje Bierzmowanie. I ksiądz ten miał całkowitą słuszność. Trzeba się liczyć z konsekwencjami bujania w obłokach i lekceważenia sprawy.
Może ów ksiądz z Twojej parafii właśnie z tego powodu się mocno zezłościł? Może ma nerwowy charakter i swoim bezsensownym spóźnialstwem wyprowadziliście go z równowagi? Wcale bym się nie zdziwiła. Nie wspomniałaś jednak Kasiu, jak wcześniej wyglądała u niego spowiedź. Też wrzeszczał na kazdego, czy tylko w wigilię mu się to zdarzyło? Jeśli tylko w wigilę, to zbyt wielkiej winy u tego księdza niestety nie widzę. Rzekłabym, że większą winę ponosisz Ty i reszta "spóźnialskich", bo sprowokowaliście go swoim mało odpowiedzialnym zachowaniem. Będziesz miała dobrą nauczkę na następny raz.
Pozdrawiam Cię ciepło!
Magda R.
Szczęść Boże, witam wszystkich! Po raz pierwszy tak dokładnie wgłębiłem się w to, co na tym portalu się dyskutuje. BARDZO dobrze się stało, że tego typu list został opublikowany. I dobrze, że wywołał taką dyskusję, choć tylko niektórzy z dyskutantów, zdaje się, starali się problem zgłębić tak, jak na to zasługuje.
A problem ma na imię: "Jakimi jesteśmy katolikami, jaka tak właściwie jest ta nasza wiara?" Tak list Kasi, jak i zachowanie owego kapłana zdają się świadczyć, że nie jest z tym najlepiej. Żeby nie przedłużać: nasz zachowania w tek kwestii stanowczo w zbyt wielu przypadkach wynikają jedynie z tradycji, z tego, że tak "wypada", że tak jest w naszym "Katolickim Kraju" przyjęte, a mniej z rzeczywistej, głębokiej wiary.
Przecież spowiedź winna wynikać z mojej wewnętrznej POTRZEBY pojednania się z Bogiem, a nie z tego, że są święta i należy iść do konfesjonału! Bo potem, podczas świątecznej mszy wszyscy pójdą do komunii a ja co? Zostanę w ławce? Głupio będzie!
Poza tym taka hurtowa spowiedź powoduje, że zwykle ogranicza się ona do "odklepania" dłuższej lub krótszej litanii grzechów i grzeszków, a nie ma czasu na podzielenie się ze spowiednikiem np. pewnymi wątpliwościami, które mogą człowieka ogarniać nie tylko podczas zgłębiania prawd wiary ale "przy okazji" otaczającej nas codzienności....
Zresztą tłum czekających w kolejce do konfesjonału bardzo by się niecierpliwił, gdyby ktoś taki zbyt długo klęczał w nim, a i komentarze typu "Ale ten nagrzeszył!" nie byłyby czymś niezwykłym. Taka hurtowa spowiedź zaprzecza w pewnym sensie intymności tego sakramentu!
Reasumując: spowiedź nie z potrzeby serca a jedynie z nakazu "bo są święta i trzeba się wyspowiadać" w pewnym sensie uwłacza sakramentowi. Podobnie bywa i z podejściem do innych - chrztu, I Komunii czy nawet małżeństwa - TAK WYPADA! Taka jest nasza, Polska, tradycja... I potem jest huczne "oblewanie" chrztu, I Komunii czy jeszcze bardziej huczne weselisko.... A potem? A potem dbałość tylko o zewnętrzne formy a nie o wnętrze, faktyczną duchowość... Kilkadziesiąt tysięcy rozwodów rocznie dobitnie o tym świadczy...
To tylko kilka uwag ledwie zarysowujących istotę problemu, ni miejsce, na bardziej szczegółowe podejście do tematu, choć może warto by?...
I jeszcze jedno, co, tym razem, mnie dręczy: zwykle za pokutę spowiednik zadaje jakąś litanię, kilka "zdrowasiek", kilka dziesiątek różańca... I to wszystko. Modlitwa za pokutę?? Ludzie!!?? Pokuta to w pewnym sensie musi być cierpienie za popełnione winy. A od kiedy modlitwa jest cierpieniem?? To powinno być coś radosnego! Ewentualnie coś, w trakcie czego można zastanowić się nad swą relacją z Bogiem. Raz tylko zdarzyło mi się - a mam już trochę lat - usłyszeć od kapłana "idź, przeproś, a potem zrób dla tej osoby coś miłego!"
"Hurtowa" spowiedź i "hurtowe" po niej za pokutę "odklepanie" Zulus tam "zdrowasiek" to nie to! Fakt, że jest to proste: nagrzeszyłeś, szybko wyklepałeś przed spowiednikiem grzeszki a ten równie szybko dał ci rozgrzeszenie i zadał "pokutę" i... po sprawie. jesteś prawie świętym! I możesz grzeszyć dalej! Co najwyżej przed następnymi świętami pójdziesz do konfesjonału! I znowu po sprawie...
Mirosław
Szanowni Państwo
Przez przypadek przeczytałem list związany ze "złym" potraktowaniem w czasie spowiedzi. Jestem księdzem i pracuję w dużej parafii. Sam zawsze staram się być bardzo cierpliwy w konfesjonale, ale przed świętami mój spokój wystawiony jest na próbę. Organizujemy spowiedź adwentową w dogodnym terminie (sobota), są zaproszeni księża i mogą podziwiać nasz piękny kościół, bo wielu zostawi spowiedź na koniec. W ostatnie dni są ogromne kolejki i agresja ludzi, bo muszą czekać. To rzutuje także na księży. Jesteśmy po ludzku zmęczeni. Po wielu godzinach spowiadania przed tym Bożym Narodzeniem myliłem formułę rozgrzeszenia, Boże Narodzenie myliłem z Wielkanocą...Nie chcę bronić opisywanego kapłana, ale te 2 godziny niekoniecznie musiał spędzić na tapczanie. Jest wiele rzeczy do zrobienia w parafii przed świętami. Tak naprawdę to nie mamy czasu myśleć o świętach przed świętami.
Z poważaniem
ks. Maciej
Może to i racja. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZY, a spowiedź to tak jak sklep, do którego wybierasz się na zakupy, bierzesz co twoje, płacisz i koniec.
Jeżeli tak będziesz podchodzić do sakramentów, "Żegnaj Panie Jezu", witaj komercjo.Gdzie jest w takim razie pokuta?Dlaczego nauczyliśmy się tylko wymagać, a sami? Czyżby Pani zapomniała po co przyszła do spowiedzi? Zawsze zwracam uwagę tam gdzie sama daję dobry przykład, a może to Pan Jezus chciał Panią uchronić od tej " świętokradzkiej" spowiedzi? Może warto lepiej się do spowiedzi przygotować i bardziej być skruszonym człowiekiem, niż pretensjonalnym, bo nie na tym polega Sakrament Pokuty i Pojednania.
Nie bronię księży ale litości! Sami najpierw idźmy do spowiedzi aby spotkać Jezusa, który nam przebacza, a potem może już innymi oczami popatrzymy na świat.
Ewa
Bardzo dobra dyskusja i świetny jest ten nasz portal!
Kilka dni temu ten list Pani Kasi pachniał mi prowokacją autorów serwisu, ale teraz nie wiem już sam jak to jest naprawdę. Może dlatego wietrzę podstęp, że mam już ponad 40 i kawałek życia przypadł mi na Peerel.
Do rzeczy:
1. Księża są tylko ludźmi, a my idziemy do Chrystusa. Jednak poza kupcami w Świątyni chyba nikt nie spotkał Go rozzłoszczonego - tym trudniej jest nam takie zachowania, jak opisane przez panią Kasię zrozumiec
2. Wszyscy musimy czuwac bo każda chwila jest chwilą próby: opisany ksiądz przespał taki czas jak i pani Kasia
3. Na szczęście mamy Boga, który nam daje co dzień, co godzinę, co minutę - kolejne szanse i mówi: Chłopie, Babo, ja Was naprawdę kocham!
Więcej takich otwartych dyskusji!
Dzięki
Jędrek
W Wigilię to już powinno się być wyspowiadanym. Dlaczego dwa tygodnie przed Wigilią księża siedzą w konfesjonałach i nikt się nie spowiada, no co najmniej kilka osób? Dlaczego wszyscy tak „lecą” do spowiedzi w ostatniej chwili, kiedy już po zakupach, po sprzątaniu, etc.? Ksiądz też ma prawo do przerwy, bo inaczej to w tym konfesjonale oszalał!!!
Dziwi mnie po co poszłaś do spowiedzi skoro się i tak nie szczerze spowiadałaś? ? ? a na dodatek ujawniłaś i ty i twoja koleżanka tajemnicę spowiedzi. Chyba nie rozumiesz czym jest sakrament pokuty.
Piotr
Prawdę powinno się zawsze mówić, bez względu na to jaka jest i szanujmy proszę każdego kapłana. Nie my jesteśmy od tego żeby ich osądzać.
Sylwia K.
Cóż... moim zdaniem żadna ze stron nie zachowała się tak jak powinna. Nic nie usprawiedliwia zachowania księdza, ale też pretensje Pani Kasi są nie na miejscu.
Dlaczego ktoś odkłada spowiedź na ostatnią chwilę? Po co w ogóle idzie do spowiedzi skoro od razu wie, że nie będzie wyznawał najcięższych grzechów? Takie podejście do sakramentu wskazuje, że osoba do niego przystępująca tak na prawdę nie ma pojęcia o co w nim chodzi i czemu ma on służyć.
Dlaczego Pani Kasia sugeruje, ze ksiądz zrobił sobie przerwę na "obiadek"? Chyba nie ma Pani za bardzo pojęcia o obowiązkach księdza.
Moich dwóch kolegów jest księżmi i wiem ile zajęć mają na głowach. Ktoś kto pisze, że ksiądz odprawi sobie mszę, a potem cały dzień nic nie robi pokazuje tylko że nie ma bladego pojęcia o tym co dzieje się w jego parafii.
Oczywiście - nawet najbardziej przemęczony ksiądz nie powinien krzyczeć czy zachowywać się niekulturalnie, ale..... jeśli wymagamy od innych to najpierw wymagajmy od samych siebie.
Monika
Ja tylko jedno dłuższe zdanie chciałem dodać do tej całej dyskusji: jest mi bardzo przykro że Pani Kasia z całym szacunkiem ale popełniła świętokradztwo przy spowiedzi i tu należałoby uściślić że spowiedź, w której zatajamy grzech (tym bardziej grzech ciężki - co wynika z Pani listu) nie jest „nieszczera” tylko jest jednym wielkim kłamstwem wobec Boga (odsyłam do literatury teologii spowiedzi), jeśli zaś przyjęła Pani Komunię Świętą - to gratuluje, bo w dniu Bożego narodzenia - już go Pani przybiła do Krzyża. Pozdrawiam i życzę wiele wytrwałości na drodze do świętości w życiu codziennym.
PS w mojej parafii Księża byli w konfesjonałach po 7-8 godzin!
Pzdr Rexio
Właściwie mogłabym się pod tym listem podpisać. 15 lutego 2004 spotkało mnie coś podobnego i postanowiłam nie spowiadać się (i nie przystępować do Komunii) do późnej starości, aż moje siwe włosy zmuszą księdza do przestrzegania minimum kultury.
Mówiłam: spowiadałam się w jesieni. Atak szału!
Kiedyś z kolei upokarzano mnie, bo „za często” się spowiadam.
Kiedy w rozmowie z gorliwymi (z uczelni katolickiej) katolikami wspomniałam o tym, że wystarczyłoby raz w roku się spowiadać wg przykazań kościelnych, szczerze się zdziwili i złośliwie ucieszyli, że przyłapali niedowiarka.
Żegnam!
Zaczęłam przystępować do komunii z własnej woli, jako dorosły człowiek, była to trudna decyzja zerwania ze stylem życia mojego otoczenia, niemalże zmiana własnej tożsamości. Dorosła przeżyłam bierzmowanie.
Wytrwale chodzę do kościoła, rozumiem, że Chrystus - to nie ksiądz. Wierzę we wszechwiedzącego, sprawiedliwego, wszechobecnego Boga.
Przyjmuję komunię z pragnienia na każdej, cotygodniowej mszy św.
Szczęść Boże
Anna
Droga Katarzyno, a może więcej pokory, cierpliwości i skromności. Znam różnych księży i dobrych, i tych którzy może czasem błądzą, to też ludzie. Zamiast wypisywać na nich, zapytam się Ciebie, czy się za nich modlisz?Zdajesz sobie sprawę jak trudno być w dzisiejszych czasach dobrym kapłanem?Ja zdaję sobie z tego sprawę,więc się modlę za kapłanów i o dobrych kapłanów.
Agnieszka
Pani Kasia poruszyła ważną kwestię - kultury w konfesjonale. Doświadczyłem podobnego zachowania , które zaskutkowało 30-letnim okresem bez spowiedzi. Nie myślcie, że potem było łatwo się przełamać - ale tę spowiedź po 30 latach wspominam jako wspaniałą rozmowę, dopuszczającą nawet przeciwstawne poglądy... Istotna uwaga - nie odbyłem jej przy konfesjonale, ale przy biurku w zakrystii, czyli prawdziwa rozmowa "w cztery oczy'.
Inna spowiedź: - Nie nakładam ci pokuty, bo już ją masz - tak zakończył spowiednik, gdy wyjeżdżałem do umierającej matki. Kłopot mam z ostatnią pokutą, bo mam ją sam sobie nałożyć.
Jak widzicie są różni księża i różne sytuacje. Myślę, że ważne aby pamiętali, że to nie oni rozgrzeszają, że są tylko pośrednikami, że "Confiteor Dei"... a to co najistotniejsze - rachunek sumienia przed Bogiem i sobą - stało się wcześniej.
Jest coś w tym co jeden z teologów nazywa "dysproporcją między Bogiem a człowiekiem", z której wynikać ma, iż nie jesteśmy w stanie Boga obrazić. Kończę więc apelem: nie krzyczcie na nas, bo Nieskończenie Dobry Bóg nie dał nikomu takiego upoważnienia... Krzyczysz, obrażasz, dociekasz seksu i innych ciekawostek nie w Jego imieniu ale z własnej ludzkiej słabości...
dziadek43
Przeczytałam sporą część wypowiedzi na forum i mam kilka spostrzeżeń.
Co do Pani Kasi zdecydowanie smutne podejście do sakramentu pokuty, ale zdaje się, że dość powszechne. Podstawowy błąd co do „instancji” odpuszczającej grzechy: Pan Bóg odpuszcza, ksiądz jedynie pośredniczy (!). Dopóki ta świadomość nie będzie powszechna, dopóty będą się pojawiały takie wypowiedzi jak Pani Kasi. Z pewnością nie jest łatwo wysłuchać brutalnej reprymendy na swój temat i to od zupełnie obcego człowieka, sama mam na koncie obrażenie się na księży, którzy podczas spowiedzi „nie spełnili moich oczekiwań” (jeden mnie obrugał dość poważnie a drugi nie udzielił rozgrzeszenia). Dzisiaj po latach wiem, że mieli rację. Każde nawet najbrutalniejsze doświadczenie jest w życiu pożyteczne i należy tylko westchnąć: dzięki Ci Panie żeś mnie upokorzył. Nic w życiu człowieka nie dzieje się bez przyczyny.
Trochę to co wyżej napisałam może moralizatorskie się wydawać, ale to jest moje doświadczenie życiowe, którym chciałam się podzielić. Dzisiaj mam, wydaje mi się już bardziej dojrzałe podejście do sakramentu pokuty. Wiele jeszcze powinnam w tej kwestii zmienić, ale przynajmniej to jedno wiem na pewno: nie ksiądz jest najważniejszy w sakramencie pokuty.
Co do terminu spowiedzi: jak się idzie do spowiedzi w Wigilię lub w Wielką Sobotę, to jak mówi młodzież „sorry”, trzeba być przygotowanym na najgorsze: kolejka obłędna, ksiądz zestresowany, itp. O ile z zasady nie lubimy jak się na nas krzyczy, to rozwodzenie się nad poziomem kultury spowiednika, który podniósł głos na penitenta nie ma chyba większego sensu, wszak spowiedź nie jest akademią ku czci penitenta, a bardziej posiedzeniem sądu w sprawie karnej, które to wydarzenie do przyjemnych nie należy.
Z pewnością więcej korzyści daje (przynajmniej mnie) spokojna rozmowa, opanowanego spowiednika niż krzyk, ale niezbadane są wyroki boskie. Osobiście staram się chodzić do spowiedzi do Dominikanów i zgadzam się z opinią jednego z dyskutantów, że są nieprzeciętnymi spowiednikami. Ale jeszcze raz powtarzam: nie ksiądz jest najważniejszy.
Reasumując: więcej Pana Boga w spowiedzi a nie będzie w ogóle takich tematów jak obecnie dyskutowany.
Anita