Szerokim echem na świecie odbija się papieska encyklika społeczna. O komentarz do niej poprosiliśmy kard. Renato Raffaele Martino. Przewodniczący Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” 7 lipca prezentował „Caritas in veritate” w Biurze Prasowym Stolicy Apostolskiej.
Kard. R. Martino: Intencją Papieża było zwrócenie się do wszystkich ludzi dobrej woli, także do wyznawców różnych religii. Religia bowiem winna być obecna w sferze publicznej i znajdować w niej swe miejsce, gdyż ma tam coś do powiedzenia. Jest to ważne w chwili, gdy relatywizm i laicyzm usiłują wykluczyć wszelkie elementy religijne z życia publicznego.
- Encyklika stanowi zatem zaproszenie do przemyślenia relacji między wiarą a rozumem?
Kard. R. Martino: Oczywiście. To jest bardzo ważne. Rozum musi być zawsze oczyszczany przez wiarę. Dotyczy to również myśli politycznej, która nie jest wszechmocna i nie powinna się za taką uważać. Równocześnie jednak religia musi być oczyszczana przez rozum, aby mogła ukazać swe prawdziwe, ludzkie oblicze, pozostając zarazem w kontakcie z rzeczywistościami ziemskimi.
- Rynek jednak sam w sobie nie jest „złem”…
Kard. R. Martino: Nauka społeczna Kościoła od zawsze uznaje słuszność zysku i rynku: w przeciwnym razie niczego nie opłacałoby się na rynek wystawiać. Tym niemniej, nie można go pozostawiać samemu sobie dla osiągania jak największego zysku. Rynek powinien być kontrolowany, przede wszystkim przez państwo. Istnieje jednak wiele innych sposobów kontroli rynku, np. poprzez stowarzyszenia konsumentów. Poza tym, rynkiem winni się też interesować wytwórcy, czyli pracownicy: także im się należy część zysku, a zatem profit nie powinien jedynie trafiać do przedsiębiorcy, do zakładu, ale musi brać pod uwagę wszystkich uczestników procesu wytwórczego.
- Czy to z tego względu encyklika domaga się refleksji nad sposobem działania związków zawodowych?
Kard. R. Martino: Tak. Ponawia ona zachętę Kościoła, jego nauki społecznej, którą od zawsze kierował do związków zawodowych. Oczywiście, w epoce globalizacji związki te winny podjąć trud odnowy, gdyż wraz z globalizacją rynek pracy rozciągnął się na cały świat. Winny dostosować się do globalizacji. Zawsze mogą w tym jednak liczyć na poparcie Kościoła i jego nauki społecznej.
- Nowa encyklika postuluje reformy zmierzające również do odbiurokratyzowania organizacji międzynarodowych. Chodzi zwłaszcza o walkę z ubóstwem…
Kard. R. Martino: Zawarta w niej krytyka jest bardzo surowa, gdyż niejednokrotnie pomoc w rozwoju trafia do tych, którzy ją niosą. To znaczy: w jakimkolwiek programie, nie tylko oenzetowskim, ale i realizowanym przez wiele innych organizacji, wykonujące go osoby dostają wysokie wynagrodzenia. Często ludzie, którym się pomaga w krajach rozwijających się, stanowią wręcz pretekst do utrzymywania programu, zasilającego głównie kieszeń jego organizatorów. Chciałbym tu jednak powiedzieć, że encyklika z uznaniem wyraża się o Narodach Zjednoczonych i ich agendach. Podkreśla przy tym stawiane od lat, co pamiętam jako ówczesny przedstawiciel Stolicy Świętej przy ONZ, żądanie ich reformy.
- Czy u podstaw ludzkiego rozwoju stoi także poszanowanie życia?
Kard. R. Martino: Oczywiście. Encyklika odwołuje się do dwóch dokumentów: „Evangelium vitae” oraz „Humanae vitae”. Niejeden raz spotykamy w niej odniesienia do poszanowania życia, gdyż stanowi to konieczny warunek korzystania ze wszystkich innych praw. Często spotykamy również odniesienie do wolności religijnej. Mamy tu też wyraźne potępienie aborcji, eutanazji i niszczenia embrionów. Encyklika daje nam ogólny obraz całości tych spraw, wskazania i rady odnośnie do wszystkich kwestii dyskutowanych dzisiaj w zglobalizowanym świecie.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.