Dziedziczenie zwyczajów religijnych niekoniecznie świadczy o dziedziczeniu wiary. Dziedziczenie zwyczajów to szansa albo przekleństwo.
„W Polsce, niestety, zbyt późno uświadamiamy sobie to, że musimy być Kościołem misyjnym, dlatego że obok nas żyją ludzie, którzy z różnych powodów nie znają Chrystusa, nie znają Kościoła, albo słyszą o nim z zewnątrz – sami więc do Kościoła nie przyjdą, potrzebują misjonarzy.” – powiedział abp Kazimierz Nycz w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego
„Większość Polaków (81,4%) określa siebie bądź jako głęboko wierzących, bądź wierzących, zaś 79% deklaruje, że są systematycznie lub niesystematycznie praktykujący - wynika z sondażu przeprowadzonego przez warszawski Instytut Socjologii UKSW” – to początek wczorajszej informacji PAP.
Arcybiskup przesadza? Gdzie w katolickiej Polsce są ci ludzie, którzy nie znają Chrystusa i Kościoła? Chodzi o tych kilka procent nieochrzczonych?
Warto zwrócić uwagę na słowa „słyszą o nim z zewnątrz”. To ważna obserwacja, że wielu ludzi – także ochrzczonych – informację o Kościele czerpie nie z przypadkowych, w dużej mierze okołoświątecznych i motywowanych tradycją wizyt na Mszy św., ale z tego, co można przeczytać w mediach czy usłyszeć od znajomych. Taki człowiek Chrystusa i Kościoła nie zna. Taki człowiek sam do Kościoła nie przyjdzie – zauważa abp Nycz.
Owszem, być może w kancelarii parafialnej się pojawi. W celu załatwienia procedur związanych ze ślubem (ceremonia cywilna nie ma takiej oprawy…) czy chrztem (co z tego, że ani rodzice, ani chrzestni nie należą do osób szczególnie wierzących? dziecko powinno być ochrzczone, bo taki jest społeczny zwyczaj, a poza tym musi „mieć” pierwszą Komunię, żeby nie czuło się dyskryminowane). Zapewne można go spotkać jeszcze na pogrzebie lub mszy św. w intencji kogoś z rodziny (wypada, na „okrągłą” rocznicę śmierci).
Dziedziczenie zwyczajów religijnych, o którym wspominają badania UKSW, niekoniecznie świadczy o dziedziczeniu wiary. W wielu domach pewnie ważniejsze jest poświęcenie potraw w Wielką Sobotę niż obecność na Mszy św. w Wielkanoc. Dziedziczenie zwyczajów to szansa albo przekleństwo.
Przekleństwo – bo świadectwo, jakim jest praktykowanie wiary, rozmywa się w zwyczaju. Skoro tylu chodzi do kościoła, bo tak wypada, fakt, że ja również jestem na Mszy św. nie znaczy nic. Ale zarazem jest szansą - bo szansą jest każde spotkanie i rozmowa, każdy przyjęty godnie sakrament, choćby miał to być wypadek jednorazowy w perspektywie kilkudziesięciu lat.
Droga do wiary może być różna – od objawienia Boga do przyjęcia doktryny, jak u św. Pawła, ale i od zapamiętanych z dzieciństwa rytuałów do głębokiego spotkania z Chrystusem. Na każdej z tych dróg potrzebny jest jednak drugi człowiek. Świadek. Misjonarz.
Niekoniecznie ksiądz. Każdy z nas.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.