W XXI wieku nasi współbracia na innych kontynentach ciągle doznają krwawych prześladowań. Z tej perspektywy wyrok trybunału w Strasburgu, nakazujący wypłacić odszkodowanie osobie urażonej obecnością krzyża w szkole, to drobnostka.
Przywykliśmy patrzeć na Europę jak na kontynent chrześcijański. Wszak takim przez całe stulecia wydawał się być. Trzeba było go tylko bronić przed obcymi. Jak w VIII wieku pod Poitiers czy dziewięć wieków później pod Wiedniem. To, co rozpoczęło się wraz z Wielką Rewolucją Francuską, a co swoje apogeum osiągnęło w prześladowaniach chrześcijan przez narodowy socjalizm i komunizm, zwykliśmy traktować jako smutne intermedium w historii tryumfującego chrześcijaństwa. Gdy jednak spojrzeć na rzecz z szerszej perspektywy, widać, że jest inaczej. To raczej czas wyraźnej dominacji chrześcijaństwa uznać należy za coś nadzwyczajnego i niesłychanego w dziejach świata.
Lektura Nowego Testamentu nie pozostawia złudzeń. Swoim uczniom Jezus nie zapowiada Państwa Bożego, a prześladowania. „Na świecie doznacie ucisku, ale ufajcie, jam zwyciężył świat” (J 16, 33) – to najkrótsza synteza Jego nauczania w tym względzie. I tak rzeczywiście jest przez całe dwadzieścia wieków. Najpierw prześladowania przez Synagogę, potem przez Rzym i inne ówczesne potęgi. Gdy w jednym państwie chrześcijanie zyskiwali pozycję uprzywilejowaną, w innych byli mniej czy bardziej prześladowani. Mało kto dziś pamięta o nestorianach, którzy Dobrą Nowinę zanieśli do Persji, Indii, Mongolii czy Chin, a których z historii świata zmiotły kolejne prześladowania. Zapomnieliśmy o zniszczonym chrześcijaństwie Bliskiego Wschodu czy północnej Afryki. A i bardziej współczesna historia ewangelizacji Azji czy Afryki dostarcza wielu przykładów, że rozwijające się misje chrześcijańskie bywają często niszczone. Po latach, gdy misjonarze wracają, trzeba rozpoczynać od nowa.
Dziś, w Dniu Solidarności z Kościołem Prześladowanym uświadamiamy sobie, że także w XXI wieku nasi współbracia na innych kontynentach ciągle doznają krwawych prześladowań. Z tej perspektywy wyrok trybunału w Strasburgu to drobnostka. I choć na pewno trzeba się na ten wyrok oburzać, to paradoksalnie, może on przynieść sporo dobrego. Może, dzięki Bożej łasce, obudzi w końcu wielu śpiących europejskich chrześcijan, którzy często wstydzą się swojej wiary i udają niewierzących? Może przyczyni się do tego, że w końcu znów wielu letnich chrześcijan zauważy, że bycie uczniem Jezusa z Nazaretu naprawdę wymaga pójścia pod prąd?
Bo tak naprawdę nie jest ważne, czy zdominujemy życie publiczne. Wystarczy, jeśli będziemy – jak chciał Chrystus - solą ziemi i światłem tego świata. A że będą nas bili? Ze czasem będzie to robił ktoś, kto podaje się za brata – podobnie jak w wypadku wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, gdzie przewodniczącą składu orzekającego była profesor Katolickiego Uniwersytetu w Lovain, Francoise Tulkens? Cóż, to w historii chrześcijaństwa też smutna norma.
«« | « |
1
| » | »»