Możliwość obsadzenia stanowiska sędziego Sądu Najwyższego, jest jedną z najważniejszych nagród Donalda Trumpa za zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Tym razem stosunek do aborcji zadecyduje o tym, kogo prezydent nominuje do Sądu Najwyższego.
Trump zapowiedział, że mianuje swojego kandydata w nadchodzącym tygodniu. "Jestem prawie zdecydowany, na kogo padnie mój wybór"- powiedział prezydent w wywiadzie udzielonym sieci telewizyjnej Fox News w czwartek.
Nominowanie przez Trumpa kandydata na sędziego Sądu Najwyższego, najwyższego organu gałęzi sądowniczej rządu federalnego, będzie najważniejszą decyzją Trumpa od czasu objęcia urzędu.
Zdaniem wielu ekspertów politycznych i prawnych to decyzja, mająca najpoważniejszy wpływ na losy kraju w okresie sprawowania urzędu przez Trumpa.
Sędziowie Sądu Najwyższego, w przeciwieństwie do prezydenta, który jest wybierany na czteroletnią kadencję, sprawują urząd dożywotnio.
Sędziowie sądu najwyższego mogą z tej funkcji zrezygnować, przejść na emeryturę, bądź zostać usunięci w za pomocą "impeachmentu". Jednak nie było jeszcze przypadku w historii, aby sędzia Sądu Najwyższego został usunięty w za pomocą parlamentarnego procesu usunięcia z urzędu, jakim jest "impeachment".
Sędziowie Sadu najwyższego sami wybierają sprawy do rozpatrzenia, a wyroki sądu są ostateczne - nie podlegają apelacji.
Pensja sędziów Sądu Najwyższego wynosi prawie 214 tys. dol. rocznie, a przewodniczącego - ponad 223 tys. dol. - o wiele mniej niż zarabiają adwokaci w renomowanych kancelariach adwokackich.
Oczywiście bezpieczeństwo pracy i prestiż tego stanowiska jest nieporównywalny z pracą w adwokatów w prywatnej praktyce. Konstytucja zabrania obniżenia pensji sędziów Sądu Najwyższego po osiągnięciu wieku emerytalnego.
W przeciwieństwie do prezydenta, który na każdym kroku jest kontrolowany przez Kongres, sądy i media oraz w porównaniu z Kongresem, który musi liczyć się z opinią wyborców i z możliwością prezydenckiego weta, Sąd Najwyższy jest o wiele bardziej niezależny.
W powojennej historii Stanów Zjednoczonych decyzje Sądu Najwyższego w takich dziedzinach jak aborcja, małżeństwa homoseksualistów i lesbijek, imigracja, egzekwowanie prawa, finansowanie kampanii politycznych, a nawet wprowadzenie powszechnej opieki medycznej zwanej Obamacare miały o wiele większe znaczenie w przemianach politycznych i obyczajowych Ameryki niż rozporządzenia prezydenta czy ustawy Kongresu.
Co roku, tak jak w ostatni piątek, "Marsz Na Rzecz Życia" przeciwników aborcji przypomina, że została ona zalegalizowana w Stanach Zjednoczonych właśnie w wyniku decyzji Sąd Najwyższego w procesie Roe kontra Wade wydanej 22 stycznia 1973 roku.
Sędziów sądu najwyższego nominuje prezydent Stanów Zjednoczonych, a zatwierdza Senat, kwalifikowaną większością (przynajmniej 60 głosów na 100), podczas gdy inne nominacje prezydenckie jak np. kandydatów do objęcia urzędu ministra od roku 2003 zatwierdzane są zwykłą większością głosów (50 +1).
Od prawie roku złożony z przewodniczącego i ośmiu sędziów Sąd Najwyższy obraduje w ośmioosobowym składzie. Brak jednego sędziego często powoduje impas, kiedy zespół sędziów jest dokładnie podzielony.
Nieobsadzone miejsce w składzie Sądu Najwyższego jest spowodowane śmiercią sędziego Antonina Scalii, jednego z najbardziej cenionych konstytucjonalistów w Stanach Zjednoczonych.
Scalia, znany ze swojego sarkastycznego poczucia humoru, błyskotliwych uzasadnień wyroków Sądu Najwyższego, zmarł w Teksasie podczas wyprawy na polowanie w lutym ubiegłego roku.
Był absolwentem jezuickiej akademii wojskowej i prestiżowego Wydziału Prawa Uniwersytetu Harvarda, który skończył z wyróżnieniem. Miał opinię bardzo konserwatywnego sędziego, kierującego się w swoich werdyktach sztywną interpretacją konstytucji, interpretacją zmierzającą do odczytania intencji autorów ustawy zasadniczej, a nie do jej naginania do wymogów współczesnego świata.
Konserwatyzm nie przeszkadzał sędziemu Scalii we wspólnych wypadach do opery z mającą opinię radykalnie lewicowej sędzią Ruth Bader Ginsburg.
Scalia, ojciec dziewięciorga dzieci, pierwszy pochodzenia włoskiego sędzia Sądu Najwyższego został nominowany na sędziego Sądu Najwyższego przez prezydenta Ronalda Reagana w roku 1986.
Sędzia Scalia miał opinię najbardziej konserwatywnego członka zespołu Sądu Najwyższego. Był przeciwnikiem legalizacji aborcji, preferencji rasowych i płciowych w przyjmowaniu do szkół i do pracy, zawieraniu małżeństw przez homoseksualistów. W przeciwieństwie do czterech, mających opinię lewicowych sędziów Sądu najwyższego uważał, że wyrok śmierci jest zgodny z Konstytucją.
Śmierć sędziego Scalii, którego osobowość i skuteczność argumentacji dawała konserwatywnym sędziom lekką przewagę w zespole Sądu Najwyższego, zmienił układ sił w tej instytucji.
Nic dziwnego, że Republikanie w Senacie wszelkimi sposobami, głównie proceduralnymi, przez prawie rok sprzeciwiali się zatwierdzeniu kandydatury Merricka Garlanda sędziego federalnego sądu okręgowego, którego na sędziego Sądu Najwyższego nominował Barack Obama.
Nominacja ta straciła ważność 3 stycznia, w dniu, kiedy Kongres poprzedniej kadencji skończył urzędowanie.
"Jasno zapowiedziałem, że kolejnego sędziego SN nominuje następny prezydent. Teraz prezydent, który wygrał wybory podejmie decyzję o nominacji - powiedział przywódca republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell, kiedy po prawie roku jej blokowania, nominacja Merricka Garlanda straciła ważność.
Przywódca demokratycznej mniejszości Senatu Charles Schumer był innego zdania. "To, co zrobili Republikanie z kandydaturą sędziego Garlanda jest odrażające" - powiedział Schumer.
Senator Schumer zapomniał, że demokraci w Senacie stosowali dokładnie taką samą obstrukcyjną taktykę w przypadku kandydata na sędziego nominowanego przez prezydenta Georga W.H. Busha w roku 1992.
Takie wypowiedzi oponentów politycznych nie wróżą dobrze kandydatowi prezydenta Trumpa. W Senacie obecnej kadencji, Republikanie mają przewagę zaledwie dwóch głosów - o osiem za mało, aby zatwierdzić nominację kandydata zgłoszonego przez Trumpa w głosowaniu wzdłuż linii partyjnych.
Prezydent Trump, który był "Pro-Choice" (zwolennikiem "prawa wyboru") zanim - w pogoni za głosami konserwatystów - stał się zwolennikiem ruchu Pro-Life (przeciwników aborcji) i już w pierwszych dniach urzędowania pokazał, że spełnia obietnice wyborcze, nie wyklucza nawet rozwiązania, które w Kongresie bywa nazywane "nuklearnym".
Takie rozwiązanie, czyli "opcja nuklearna", przewiduje zmianę regulaminu Senatu, aby nie dopuścić do obstrukcji parlamentarnej (tzw. filibuster) i w ten sposób zapewnić zatwierdzenie nominacji bez wymaganej kwalifikowanej większości głosów.
Nie jest jasne, jak republikanie zamierzają zrealizować tę opcję, posiadając tylko minimalną przewagę w Senacie.
Natomiast to, co jest pewne, to to, że kandydat Trumpa na objęcie miejsca po Scalii będzie miał identyczne, jak zmarły w ubiegłym roku konstytucjonalista, poglądy na aborcję, a debata nad zatwierdzeniem tej nominacji będzie jedną z najbardziej zaciekłych konfrontacji politycznych od dnia objęcia urzędu prezydenta przez Trumpa.
Wcześniej nie przyłączała się do głosów krytyki wobec nowej polityki Waszyngtonu.
97. gala oscarowa okazała się triumfem amerykańskiego kina niezależnego.
Stan 88-letniego papieża określany jest jako stabilny i nadal złożony.
- poinformował w niedzielę na X rzecznik rządu w Budapeszcie Zoltan Kovacs.