Kobieta z objawami demencji rozpaczliwie walczyła z lekarką, która usiłowała dokonać jej eutanazji. Może ocaliłaby życie, gdyby nie rodzina, która pomogła w wykonaniu śmiertelnego zastrzyku. Dramatyczną historię z Holandii opisuje "The Telegraph".
Kobieta, mieszkająca w domu opieki wyrażała wcześniej wolę poddania się eutanazji, „gdy przyjdzie właściwy czas”. Lekarka uznała, że ten czas nadszedł. Do takiego stwierdzenia wystarczyło jej zaobserwowanie, że pacjentka wychodzi na nocne spacery i że widać u niej objawy lęku i gniewu. Wrzuciła jej do kawy środek uspokajający, by móc spokojnie staruszkę zabić. Ta jednak ocknęła się i rozpaczliwie walczyła o życie. Wykonanie śmiertelnego zastrzyku pewnie by się nie udało, gdyby nie fizyczna interwencja rodziny.
Sprawa była rozważana przez rządową komisję ds. eutanazji. Jej członkowie nie dopatrzyli w się postępowaniu lekarki niczego złego.
Kontekstem tej dramatycznej historii są postulaty zapisania w holenderskim prawie generalnej dopuszczalności eutanazji na życzenie osoby, która ukończyła 75 lat.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.