Zmiana ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie może się niebezpiecznie zbliżyć do orwellowskiej wizji omnipotentnego państwa – pisze działacz społeczny i pedagog, członek Komisji ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski Antoni Szymański w Rzeczpospolitej.
Krytycznie odnosi się on do trwających prac nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. "Nic dziwnego, że ustawa budzi sporo emocji, skoro bardzo mocno wkracza w sferę prywatności i ingeruje w sprawy rodzin. Z tych powodów jest ważne, aby miało to miejsce tylko wówczas, gdy jest absolutnie konieczne" - pisze Szymański. "Do tej pory szczególną uwagę poświęcano kwestii fizycznego karcenia dzieci (projekt opowiada się za bezwzględnym jego zakazem). Wydaje się, że zamiast takiego zakazu jaśniejsze i możliwe do stosowania byłoby zapisanie zakazu kar cielesnych, gdy naruszają one godność dziecka. Pamiętajmy też, że zakaz znęcania się nad dzieckiem i zadawania mu cierpień funkcjonuje już w polskim systemie prawnym. […] Dość powszechnie krytykuje się prawo do zabierania dziecka z rodziny biologicznej przez pracownika socjalnego bez wcześniejszej decyzji sądu. Istotnie, przepis ten jest niepotrzebny, tworzy bałagan prawny, gdyż sprawa jest już uregulowana w innych przepisach (na podstawie których zabiera się dzieci w sytuacjach zagrożenia ich życia czy zdrowia)" - czytamy. Szymański zabiera też głos przeciw tworzeniu zespołów interdyscyplinarnych w kształcie proponowanym w projekcie.
"Nie rozumiem, jak w demokratycznym kraju można projektować przepisy dające członkom zespołu interdyscyplinarnego prawo gromadzenia i przetwarzania informacji oraz danych osób dotkniętych przemocą w rodzinie i osób stosujących przemoc w rodzinie, dotyczące: stanu zdrowia, nałogów, orzeczeń o ukaraniu, a także innych orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym, bez ich zgody. […] zadziwia uzasadnienie projektu, w którym pisze się, że nie spowoduje ona skutków finansowych dla budżetu samorządów" - czytamy.
Tak wynika z sondażu SW Research wykonanego na zlecenie "Wprost".
Przedstawienia odbywały się kilka razy w tygodniu, w późnych godzinach wieczornych.
W starożytnym mieście Ptolemais na wybrzeżu Morza Śródziemnego.