Kard. Burke powiada: „Kościół wchodzi do świata zewnętrznego, do kultury, nie niosąc ze sobą silnego przesłania chrześcijańskiego”. I to jest najmocniejsze oskarżenie. Wydaje się proroczym głosem ostrzegającym już w ostatniej chwili.
Byłem z ministrantami na wycieczce po czeskiej stronie granicy w dolinie, gdzie kiedyś płukano złoto. Jest tam niewielki, a ciekawy skansen. Koszula „pod koloratkę” – z daleka widać, że ksiądz. Dziewczynę, Czeszkę prowadzącą bar, znałem już wcześniej. Grill przygotowany, jest wszystko, rachunki jutro z właścicielem. Dwa tygodnie później znowu tam byłem. Sam, szukając ciszy i spokoju. Dziewczyna z daleka mnie zobaczyła, macha ręką, idzie w moją stronę. Skręciłem więc ku zabudowaniom. Dochodzimy do siebie, widzę jej zdziwioną minę, palec wycelowany w moją szyję... I pytanie: „Otče, a kde je vaš kolárek? Ojcze, gdzie wasza koloratka?” Głupio mi się zrobiło. Coś tam naplotłem mieszając słowa. W Polsce takiego pytania nigdy nie usłyszałem.
Scena ta przypomniała mi się, gdy czytałem jeden z ostatnich wywiadów z kardynałem Raymondem Leo Burke. Pada tam zdanie: „Kościół sam zaczyna się sekularyzować”. Słownikowa definicja sekularyzacji jest krótka: „działania zmierzające do znacznego ograniczenia, z czasem zamierzonego jako całkowite, wyeliminowania roli religii w społeczeństwie”. Całość wywodów kardynała mocna, ujęta w wyraziste schematy. Zatrzymałem wzrok i myśl na tym jednym zdaniu: Kościół sam zaczyna się sekularyzować. Zobaczyłem w swej myśli nowe słowo: samosekularyzacja. W odniesieniu do Kościoła słowo to brzmi jak łoskot burzy, jawi się jako straszna, niepojęta sprzeczność.
Z opowiadań Rodziców pamiętam wspomnienia o ich proboszczu – przed wojną, małe (choć powiatowe) miasteczko w Bieszczadach. I proboszcz orzący pługiem kamienistą ziemię. W sutannie oczywiście. Wyobraźnia małego Tomka pracowała szybko – już „widzę” na tle gór i pola postać w wyświechtanej i wyłatanej sutannie koloru nie całkiem określonego barwną postać księdza. Śmieszne. Mój dobry nastrój został skarcony. „Nie śmiej się, to był dobry człowiek”.
Gdy i ja ubrałem pierwszą sutannę, postanawiałem, że zawsze będę używał „stroju duchownego”. No i... No i to pytanie: „Otče, a kde je vaš kolárek?” W domu został. Nie tylko wtedy. Czy to objaw samosekularyzacji Kościoła? Jeśli nawet, to tylko taki mały pikselek w wielomegapikselowym obrazie. Ile jest takich drobnych szczegółów? Bardzo dużo. Obraz księdza w sutannie i z pługiem – to skansen. Jaki jest dzień dzisiejszy?
Na współczesne podejrzenia Kościoła o samosekularyzację można popatrzeć z innej perspektywy. Mianowicie śledząc trendy. Nie tylko dotyczące stroju duchownego, ale wielu innych, stokroć ważniejszych i poważniejszych spraw. Na przykład stylu życia duchownych, sposobu spędzania urlopu, zachowania się na Facebooku i podobnych agorach naszego świata. I jak każda z tych spraw zmienia się z latami.
A swoboda zachowania się w świątyni, w bliskości świętej Obecności eucharystycznej... A pospieszny i „po łebkach” sposób odprawiania Mszy, który zastąpił nie tak dawne jeszcze celebrowanie świętej liturgii. A niechlujne czytanie tak Pisma świętego jak i modlitw mszału. A nagminne mijanie się treści kazania z biblijnymi perykopami. A wszystkie „siema”, każde „hej!” Oj, jest tych szczegółów wiele, ich trendy też warto by śledzić.
A i one, choć różnej wagi, są nieraz drugoplanowe. Bo są też dziedziny i sprawy pierwszoplanowe. Chociażby spojrzenie na związki damsko-męskie, które nie zawsze małżeństwami (choćby prawa naturalnego) nazwać można. Jezus w kazaniu na górze powiedział: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. A za naszych dni pomiędzy „tak” i „nie”, które powinny być odmalowane kontrastowo jako biel i jako czerń, rozmazujemy długachną skalę różnego stopnia szarości. Czy to jeszcze samosekularyzacja, czy już spełnia się przestroga Jezusa, że to „od Złego pochodzi”?
Wystarczy. To tylko niektóre wątki problemu. Kard. Burke powiada: „Kościół wchodzi do świata zewnętrznego, do kultury, nie niosąc ze sobą silnego przesłania chrześcijańskiego”. I to jest najmocniejsze oskarżenie. Wydaje się proroczym głosem ostrzegającym już w ostatniej chwili. Na pewno Kościół ma w sobie tę niepojętą moc, o której Jezus mówił: „bramy piekielne go nie przemogą”. Kościoła nie przemogą. Dla wielu przebudzenie może jednak przyjść zbyt późno.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.