Kościół w Burundi podejmuje desperackie próby ocalenia młodej i kruchej demokracji w tym środkowoafrykańskim kraju. Wieloletnia wojna domowa zakończyła się tam dopiero w ubiegłym roku. Tymczasem w tych dniach na burundyjskich ulicach znowu słychać odgłosy wybuchów.
Płoną też lokale partii politycznych. W ubiegły weekend rannych zostało 21 osób. Zarzewiem konfliktu okazały się niedawne wybory administracyjne. Zakończyły się one wygraną partii rządzącej. Opozycja ogłosiła, że wyniki zostały sfałszowane i postanowiła zbojkotować najbliższe wybory parlamentarne i prezydenckie. W związku z narastającym kryzysem, mediacji między stronami konfliktu podjął się Kościół katolicki.
Wczoraj po Mszach św. w kościołach całej Republiki Burundi odczytano komunikat konferencji episkopatu, w którym wyrażono zadowolenie z dużej frekwencji wyborczej i z pokojowego klimatu, w jakim odbywało się głosowanie. Biskupi stwierdzili również, że na podstawie informacji pochodzących od kościelnych obserwatorów wyborczych nie widzą powodów do ponownego przeprowadzenia głosowania. Wezwali do dialogu między partiami i rozwiązania niektórych zaistniałych nieprawidłowości wyborczych na drodze prawa unikając tym samym samosądów i zapobiegając nasilającej się w stolicy kraju przemocy. Wzywając do wyciągnięcia wniosków z przeszłości, czyli z długoletniej wojny domowej, która spustoszyła kraj biskupi wezwali do zaprzestania ataków mających na celu destabilizację procesu wyborczego poprzez oszustwa, kłamstwa, zastraszanie, określając takie działania mianem zdrady kraju i grzechu przeciwko Bogu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.