Jedenasta osoba zmarła we wtorek w wyniku obrażeń odniesionych w katastrofie zabytkowego samolotu, która miała miejsce w zeszły piątek podczas pokazu lotniczego w Reno, w stanie Nevada - podały źródła policyjne.
Do wypadku doszło w połowie dorocznego pokazu "Reno Air Races", gdy jednosilnikowa maszyna typu P 51 Mustang z czasów drugiej wojny światowej runęła na wypełnioną ludźmi trybunę. Siedem osób zginęło na miejscu, a 75 odniosło obrażenia. Cztery z nich zmarły później w szpitalach.
Mike Houghton, dyrektor "Reno Air Races", poinformował, że jedną z ofiar śmiertelnych był pilot maszyny, 74-letni Jimmy Leeward z Florydy, pasjonat samolotów z drugiej wojny światowej i podniebnych wyścigów. Houghton podkreśla, że mimo podeszłego wieku był on świetnym pilotem.
Od czasu wypadku władze starają się zidentyfikować znalezione na miejscu tragedii fragmenty ciał. Jak podaje Associated Press, spadające na tłum odłamki Mustanga odrąbywały ludziom kończyny i przecinały czaszki.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.