Co 75 sekund jakiś Niemiec występuje z Kościoła. Co prawda dwie trzecie obywateli nadal wierzy w Boga, ale ten Bóg często mało ma wspólnego z chrześcijańskimi dogmatami.
Niech jednak te pustawe kościoły nikogo nie zwiodą. Wbrew "Spieglowi" duch chrześcijaństwa jest w Niemczech nadal dość silny. Tyle że trzeba go szukać gdzie indziej niż w Polsce. Nie na nabożeństwach, lecz w halach targowych, w których co dwa lata świeckie organizacje katolickie i protestanckie organizują swe zjazdy. Przez tydzień na dziesiątki imprez - dyskusji panelowych, koncertów, wspólnego czytania Biblii - przychodzą setki tysięcy ludzi. Zjazdy są wydarzeniem duchowym i politycznym. Występują na nich najpoważniejsi przedstawiciele Kościołów, polityki, nauki i gospodarki z całego świata. Wielokrotnie też ze zjazdów wychodziły ważne impulsy polityczne - np. w latach 60. poparcie dla nowej polityki wschodniej Willy'ego Brandta (przewodniczącym protestanckiego Zjazdu Kościołów był wówczas Richard von Weizsäcker, późniejszy prezydent Niemiec). Z kolei w 2004 r. na Zjeździe Katolików w Ulm doszło do pierwszej - zresztą bardzo uprzejmej - publicznej dyskusji Hansa Künga z kard. Lehmannem, co dziś można odczytać jako zapowiedź niedawnego spotkania "kacerza" z papieżem. Chrześcijaństwo jest także obecne z wielką siłą w salach uniwersyteckich, gdzie toczą się gorące debaty teologiczne. Na wykładzie Künga na uniwersytecie w Tybindze naliczyłem niedawno tysiąc słuchaczy! Ta tradycja publicznych dysput w Polsce jest mało znana i jeszcze mniej praktykowana. W Niemczech od czasów reformacji stanowi nieodłączną część życia duchowego. Od czasu, gdy Marcin Luter wyzwał Johanna Ecka na teologiczny pojedynek w sprawie odpustów, a potem sam na sejmie Rzeszy w Augsburgu stawił czoła legatowi papieskiemu, niemieckie życie religijne to nie tylko dochowywanie nakazów liturgii, ale przede wszystkim analiza Pisma Świętego i permanentna dysputa teologiczna. A katolicy - za sprawą bliskiego sąsiedztwa z protestantami - z czasem przejęli wiele z tych form wiary. Radykał i inkwizytor Po wojnie stygmat hitlerowskiej przeszłości wzmocnił ruch krytyczny zarówno wśród katolików, jak i protestantów. Zwłaszcza Kościoły protestanckie musiały się publicznie rozliczyć ze swej kolaboracji z tzw. Niemieckimi Chrześcijanami, którym przewodniczył nazista, ewangelicki biskup Królewca, Ludwig Müller. Grupy opozycyjne, wśród których był również Kościół Wyznający (jednym z jego działaczy był zamordowany przez hitlerowców pastor Dietrich Bonhoeffer), skupiały jedynie parę procent protestantów. Ich protest był słaby - broniły praw Żydów ochrzczonych jako członków swej gminy, ale akceptowały ich dyskryminację polityczną. Kościoły protestanckie dobrze zdawały sobie sprawę z tego, że w większości zawiodły. Toteż w 1945 r. w Stuttgarcie złożyły wyznanie winy.
Chodzi o wypowiedź Franciszka ze spotkania z włoskimi biskupami.
"Całe państwo polskie działało wspólnie na rzecz pana uwolnienia"
Ponad trzy tygodnie temu wojsko Izraela rozpoczęło ofensywę na to miasto.
TOPR ewakuowało 15 turystów nieprzygotowanych na warunki na szlaku.