Sąd Rejonowy w Lublinie zdecydował w czwartek, że 11-letni Sebastian z Bystrzycy Nowej pod Lublinem pozostanie jeszcze w domu dziecka. Chłopiec trafił do placówki w lutym, po tym jak okazało się, że jego rodzina żyje w złych warunkach.
Sąd na niejawnym posiedzeniu rozpoznawał w czwartek sprawę ograniczenia praw rodzicielskich rodzicom 11-latka. Chcą oni, żeby Sebastian wrócił do domu. Ojciec chłopca deklarował, że dom zostanie wyremontowany, a matka - że będzie się leczyła.
Ojciec chłopca po wyjściu z sali sądowej powiedział dziennikarzom, że rozprawa została odroczona do 13 kwietnia.
Chłopiec trafił do domu dziecka w lutym. Zdecydował o tym sąd, po tym jak uzyskał informacje m.in. od kuratora sądowego i opieki społecznej o trudnej sytuacji rodzinnej chłopca i złych warunkach bytowych, w jakich żyje.
Rodzice Sebastiana są chorzy i zaniedbali leczenie - matka cierpi na depresję, ojciec jest cukrzykiem - ma amputowaną nogę. Rodzina utrzymuje się z zasiłków opieki społecznej. Dom, w którym mieszkają, jest zaniedbany. Pracownicy opieki społecznej w grudniu ub. roku zastali chłopca samego i głodnego w nieogrzewanym domu, niedługo potem Sebastian zachorował i kilka dni spędził w szpitalu.
W kolejnej informacji podano więcej szczegółów sprawy:
Jak powiedział PAP rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek, sąd uwzględnił wnioski zgłoszone przez przedstawiciela Rzecznika Praw Dziecka i zarządził przeprowadzenie wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania rodziców chłopca, a także kandydatów na rodzinę zastępczą. Rzecznik nie ujawnił, kim są ci kandydaci.
Ozimek tłumaczył, że sąd może ustanowić rodzinę zastępczą także tymczasowo np. na czas trwania postępowania sądowego.
Ojciec chłopca - poruszający się na wózku inwalidzkim, po amputacji nogi - po rozprawie powiedział dziennikarzom, że nie zgadza się, aby Sebastian trafił do rodziny zastępczej. Mężczyzna chciał, żeby dziecko wróciło do domu, a sąd przydzielił rodzinie kuratora. Zapewnił, że w domu rozpoczął się remont i wymieniono część okien. "Robi się dla Sebastiana pokój, łazienka ma być zrobiona, wszystko ma być zrobione" - powiedział. Jego zdaniem, do 13 kwietnia remont powinien być zakończony, a był możliwy dzięki pomocy finansowej sąsiadów, gminy i miejscowego księdza.
Matka dziecka - cierpiąca na depresję - powiedziała dziennikarzom, że chce podjąć leczenie, aby Sebastian mógł wrócić do domu.
Decyzja sądu o umieszczeniu chłopca w placówce opiekuńczo-wychowawczej zapadła na początku lutego. Postanowienie ma charakter tymczasowy, sąd w każdej chwili może je zmienić, jeśli uzna, że rodzice stworzyli chłopcu odpowiednie warunki.
O złych warunkach bytowych, w jakich żyje chłopiec i jego trudnej sytuacji rodzinnej, sąd dowiedział się od kuratora sądowego, a wcześniej od szkolnego psychologa i pracowników opieki społecznej. Jak tłumaczył, w ubiegłym tygodniu Ozimek, sąd "musiał zareagować" m.in. dlatego, że "dziecko ostatnio dużo chorowało, a podłożem tej choroby była sytuacja w tym domu."
Według pracowników opieki społecznej, którzy od wielu lat zajmują się rodziną Sebastiana, jego sytuacja jest bardzo trudna. Rodzina utrzymuje się z zasiłków, pomaga im też dziadek Sebastiana. Dom jest zaniedbany, brudny, w niektórych oknach zamiast szyb wstawione są dykty. Matka chłopca chora na depresję, nie chciała się leczyć, ani przyjmować lekarstw. Ojciec choruje na cukrzycę i także zaniedbał jej leczenie. Sytuacja rodzinna bardzo się pogorszyła, kiedy ojciec chłopca trafił do szpitala i amputowano mu nogę.
Kierująca ośrodkiem pomocy społecznej w Strzyżewicach Urszula Sawecka powiedziała PAP, że kiedy w grudniu pracownice ośrodka pojechały do tej rodziny, zastały chłopca samego, zamkniętego w nieogrzewanym domu. Dziecko było głodne, lekko ubrane. W styczniu podczas kolejnej wizyty pracowników ośrodka okazało się, że 11-latek jest chory. Dziecko przez pięć dni było w szpitalu. Wtedy pracownicy ośrodka o sytuacji rodziny powiadomili sąd.
Jak zaznaczył Ozimek, decyzja o umieszczeniu chłopca w domu dziecka nie przesądza o wyniku postępowania sądowego i ograniczeniu władzy rodzicielskiej.
Od Redakcji
Może warto by zadać pytanie, jakiej pomocy udzielono tej rodzinie? Dziecko jest bezpieczne (nie będzie głodne i nie zamarznie), ale co z rodzicami? Oni także potrzebują wsparcia. Dlaczego nie można zapewnić całej rodzinie stałej pomocy, zamiast zabierać jedenastolatka z domu? Czy naprawdę konieczna jest taka rewolucja w życiu tego chłopca i jego rodziny?
Po pojawieniu się szczegółów: cieszy, że rodzina znalazła pomoc w swoim otoczeniu. Ale pytanie, czy nie można jej było udzielić nie zabierając chłopca z domu, pozostaje.
Joanna Kociszewska
W ubiegłym roku całkowita produkcja wodoru w Chinach przekroczyła 36 mln ton.
Jej zdaniem konieczne jest wzmocnienie dialogu ze Stanami Zjednoczonymi na równych prawach.
Tym razem najpewniej był to dron przemytników. Kontrabandy nie znaleziono.
"Operacja policyjna trwa. Nadal apelujemy do ludzi, aby unikali tego obszaru".
W latach 2015-2024 zlikwidowano ponad 800 nieekologicznych źródeł ogrzewania.
Papież zachęca, aby przeżywać Boże Narodzenie jako czas umiaru i konkretnej miłości bliźniego.
W tekstach liurgii mowa o radości z zapowiadanego przyjścia Chrystusa.