O niezwykłej brutalności esbeków podczas rozbijania manifestacji 3 maja 1987 roku pod Wawelem mówili we wtorek przed krakowskim sądem pierwsi świadkowie w procesie, wytoczonym byłym funkcjonariuszom przez IPN.
"Zaskoczyła mnie niezwykła brutalność, z jaką nigdy przedtem ani potem się nie spotkałam. Funkcjonariusze bili także przypadkowe osoby, nawet kobietę w ciąży" - mówiła przed sądem jedna z ofiar, Agata Michałek-Budzicz.
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu krakowskiego IPN oskarżyła 6 byłych funkcjonariuszy krakowskiej milicji: Kazimierza L., Andrzeja Cz., Ryszarda R., Krzysztofa H., Kazimierza Z. i Jana D. o to, że będąc funkcjonariuszami państwa komunistycznego dopuścili się zbrodni komunistycznej w ten sposób, że wzięli udział w pobiciu dwunastu uczestników manifestacji patriotycznej 3 maja 1987 roku na Wawelu.
Tym samym - jak stwierdzono w akcie oskarżenia - narazili ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo doznania ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia.
Wśród odniesionych obrażeń stwierdzono m.in. złamanie lewego ramienia, żuchwy i żebra oraz obrażenia nogi u jednego z uczestników manifestacji, złamanie nosa u uczestniczki oraz potłuczenia i "obrażenia naruszające nietykalność osobistą" u innych osób.
Oskarżeni ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznali się do winy. Grozi im kara od 3 miesięcy do 3 lat pozbawienia wolności.
We wtorek w procesie zeznawali pierwsi świadkowie - pokrzywdzeni uczestnicy manifestacji. "My jako organizatorzy manifestacji byliśmy przygotowani, że mogą nas spotkać represje, ale widziałam, że bito także osoby, których jedyna wina polegała na tym, że przechodziły obok Wawelu" - mówiła Agata Michałek-Budzicz, ówczesna działaczka KPN.
Jak wyjaśniła, oprócz niespotykanej agresji napastników zaskakujące było również to, że uczestnicy manifestacji zostali zaatakowani z przodu i z tyłu pochodu. "Funkcjonariusze byli wmieszani w tłum za nami. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że przeciwnik jest przed nami, a z tyłu przyjaciele" - mówiła świadek. Na ławie oskarżonych jako napastnika rozpoznała Kazimierza L.
Śledztwo w sprawie brutalnej interwencji formacji milicyjnych podczas manifestacji w 1987 roku prowadziła już krakowska prokuratura. W 1993 r. umorzono je z braku dostatecznych dowodów zaistnienia przestępstwa.
Ponownie śledztwo podjęto po ujawnieniu nowych dowodów zawartych w filmie Macieja Gawlikowskiego pt. "Fachowcy", który w styczniu 2007 r. wyemitowała TVP. Sprawę przejął krakowski IPN.
Jak podawał IPN, oskarżony 58-letni Kazimierz L. jest obecnie rencistą i prowadzi firmę ochroniarską, 46-letni Kazimierz Z. jest emerytem, a 44-letni Ryszard R. pracuje w firmie zajmującej się transportem leków. Kolejny oskarżony, 46-letni Krzysztof H. prowadzi działalność gospodarczą w zakresie handlu artykułami motoryzacyjnymi. Liczący obecnie 49 lat Andrzej Cz. pracuje jako ochroniarz, a 51-letni emeryt Jan D. prowadzi działalność gospodarczą w zakresie pokazu sztucznych ogni. Żaden z nich nie był karany.
Jej zdaniem konieczne jest wzmocnienie dialogu ze Stanami Zjednoczonymi na równych prawach.
Tym razem najpewniej był to dron przemytników. Kontrabandy nie znaleziono.
"Operacja policyjna trwa. Nadal apelujemy do ludzi, aby unikali tego obszaru".
W latach 2015-2024 zlikwidowano ponad 800 nieekologicznych źródeł ogrzewania.
Papież zachęca, aby przeżywać Boże Narodzenie jako czas umiaru i konkretnej miłości bliźniego.
W tekstach liurgii mowa o radości z zapowiadanego przyjścia Chrystusa.
Upamiętnia wydarzenia z II w. p.n.e. - zwycięstwo Machabeuszy nad armią Antiocha IV.