Na dwuletnie zakazy stadionowe skazał w czwartek warszawski sąd dwóch kibiców, którzy we wtorek wbiegli na murawę Stadionu Narodowego i "pływali" w kałużach. Postępowania karne wobec nich warunkowo umorzono na rok
Uzasadniając swoje decyzje w obu przypadkach, Sąd Rejonowy Warszawa-Praga Południe zwrócił uwagę na nieznaczną szkodliwość społeczną czynów. 41-letni Adam D. będzie musiał zapłacić 110 zł tytułem kosztów sądowych, a 40-letni Mariusz W. - 170 zł.
Również z powodu znikomej szkodliwości społecznej sąd umorzył sprawę trzeciego mężczyzny - 37-letniego Mariusza S., który usiłował wbiec na boisko. Sędzia wskazywała, że jego wyjaśnienia były szczere, a on sam w przeszłości bywał wielokrotnie na meczach.
Po rozprawie Adam D. ocenił, że wyrok w jego sprawie jest sprawiedliwy. "Wbiegając na murawę, myślałem tylko o tym, żeby się nie przewrócić. Żałuję, że do tej pory nie jestem w domu. To był protest przeciwko absurdowi całej tej sytuacji" - powiedział.
Mariusz W. wyjaśniał, że myślał, iż impreza masowa została zakończona, ponieważ spiker ogłosił, że mecz się nie odbędzie. Przyznał, że wtargnął na płytę boiska pod wpływem emocji. "Żałuję tego, co zrobiłem. To był impuls, a ostatnie godziny pozwoliły mi to przemyśleć. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, a po przebiegnięciu około 50 metrów dobrowolnie poddałem się ochronie" - mówił przed sądem.
Jeszcze przed ogłoszeniem wyroków minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, który w czwartek był Olsztynie, ocenił, że zachowanie osób, które wbiegły na murawę na Stadionie Narodowym w Warszawie, było happeningiem i nie stwarzało zagrożenia dla czyjegoś życia lub zdrowia. Stąd - jak przypuszczał - mogą zostać oni ukarani co najwyżej "drobną grzywną".
"Sam byłem na tym stadionie i nieźle się ubawiłem. Mam nadzieję, że sędziowie też wykażą się poczuciem humoru" - powiedział na konferencji prasowej.
Minister odniósł się też do zatrzymania trzech kibiców w areszcie do czasu czwartkowej rozprawy. "Niestety to nie jest pierwszy tego typu przykład, że przestępcy naprawdę groźni są traktowani przez wymiar sprawiedliwości z pewnym pobłażaniem. Pamiętamy, ile musieliśmy czekać na decyzję w sprawie aresztu dla Marcina P. A ci młodzi, weseli panowie trafili do paki natychmiast" - mówił.
Mecz eliminacji mistrzostw świata Polska-Anglia miał zostać rozegrany we wtorek o godz. 21. Przełożono go na następny dzień z powodu złego stanu murawy na Stadionie Narodowym. Po kilkugodzinnych opadach deszczu boisko, nad którym nie zamknięto dachu, było nasiąknięte wodą. Środowe spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
Dwóch kibiców, którzy wtargnęli na murawę, ścigały służby porządkowe; pod koniec biegu mężczyźni rzucili się na pokrytą kałużami murawę. Ich zachowanie wzbudziło aplauz publiczności.
Jak powiedział PAP rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji asp. Mariusz Mrozek, we wtorek na Stadionie Narodowym zatrzymano łącznie cztery osoby: dwie za wtargnięcie na murawę, jedną za próbę wtargnięcia i jedną za posiadanie środków odurzających i niestosowanie się do poleceń służb porządkowych.
Cztery osoby zatrzymano też we wtorek w okolicach stadionu. Jedna z nich naruszyła nietykalność cielesną strażnika miejskiego, trzy - nietykalność ochroniarzy, osoby te ponadto nie stosowały się do poleceń.
Sprawy były rozpatrywane w trybie przyspieszonym, orzeczenia sądu są nieprawomocne. Trzej kibice odpowiadali za naruszenie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych - groziło im do trzech lat więzienia bądź 5 tys. zł grzywny. (PAP)
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.