Najważniejsze polskie zadanie na dziś, to dobre stosunki z sąsiadami, nawet z
tak trudnymi jak Rosja - mówi KAI prof. Władysław Bartoszewski.
KAI: Jak skomentowałby Pan Profesor książkę Jana Grosa „Strach”?
- Nie możemy chować głowy w piasek i mówić, że nic się nie stało. Przypomnijmy, że od dwóch lat książka ta jest obecna w języku angielskim, którym mówi co najmniej pół miliarda ludzi. Nie wiem natomiast, czy na temat tej książki musiał koniecznie wypowiadać się arcybiskup krakowski? Czy to nie za duży zaszczyt? Nie wiem też czy powinno wydawać ją akurat wydawnictwo o katolickim rodowodzie.
KAI: W książce padają ciężkie oskarżenia pod adresem Kościoła katolickiego.
- Jestem w trudnej sytuacji, gdyż dobrze znałem rodziców autora „Strachu” jeszcze zanim się urodził. Matka Jana Grossa była moją koleżanką w Komendzie Głównej AK, pochodziła z polskiej inteligenckiej, dawnej ziemiańskiej rodziny. Ojciec, Zygmunt którego poznałem tuż po wojnie był krakowskim, znanym działaczem PPS, muzykologiem i prawnikiem. Jako adwokat bronił mnie uczciwie w tajnym procesie politycznym w 1952 r. Tymczasem w swojej książce ich syn, Jan Gross zajął postawę taką, jaką mógłby zająć szef policji obyczajowej w Paryżu, któremu zaproponowano napisanie książeczki o kobietach we Francji. On byłby – owszem – w stanie napisać o prostytutkach, alfonsach, burdelmamach, nocnych lokalach albo przestępczości narkotykowej. Inaczej napisałby o kobietach wspaniały mój przyjaciel, którego opłakuję do dzisiaj, kard. Jean Marie Lustiger - zmarły w zeszłym roku dawny arcybiskup Paryża. Na pewno wspomniałby Joannę d’Arc i wybitne francuskie zakonnice. Też napisałby prawdę o francuskich kobietach – matkach, żonach, intelektualistkach. Ale żadne z takich założeń nie byłoby obrazem w pełni panoramicznym.
Janka Grossa znam od zawsze, ale moje nazwisko nigdy nie pada w jego książkach, choć wiele napisałem na temat relacji polsko-żydowskich. Nie tylko ja nie istnieję, ale nie ma w nich takich postaci jak Irena Sendlerowa. Nie ma nas, gdyż jest to książka o przestępczości. Jego nie interesują setki polskich rodzin, które zginęły ratując Żydów. Gross nie wspomina 6 tys. polskich nazwisk ludzi ratujących Żydów zamieszczonych w dwóch tomach Encyklopedii Yad Vashem, wydanej po angielsku w Jerozolimie. To prawda, że nie wszyscy Polacy byli bohaterami. Spójrzmy na apostołów. Wśród nich był Judasz, co stanowi ok. 8 proc. tego gremium. Czy jednak wyłącznie na przykładzie Judasza mamy oceniać najbliższych uczniów Jezusa?
Słusznie Paweł Machcewicz w „Tygodniku Powszechnym” napisał, że książka „Strach” nie jest żadną rozprawą naukową, czy historyczną, lecz eseistyką i to bardzo charakterystyczną dla Ameryki. Pisaną pod konkretne środowisko i określoną tezę, którą ilustruje się wstrząsającymi obrazami. Ale w ten sposób można każdy naród przedstawić w krzywym zwierciadle.
KAI: Gross oskarża w książce Kościół, że antysemityzm miał swoje korzenie jak to określa w „katoendecji”.
- Dla mnie ważne jest to co mówił Jan Paweł II, który nazwał antysemityzm grzechem. W 2000 r. wezwał do pokuty i oczyszczenia z grzechów popełnionych przez katolików wobec innowierców. Nikt bardziej, jak Papież-Polak, dobitniej nie powiedział o cierpieniach za winy popełnione w tym względzie przez ludzi Kościoła. Antysemityzm nie był w żadnym kraju wyłączną właściwością jednej partii.
Nie zapominajmy, że ksenofobia i szowinizm zaczynają się przy bójce na wiejskim weselu. Ktoś jest gościem na nim, ale się nie podoba tylko dlatego, że jest „zza rzeki”. Takie postawy nie dotyczą tylko Polski. „Jestem z Tyrolu a ty z Bawarii, ja z Mediolanu a ty z Neapolu” i to już stwarza sytuację konfliktu.
Mając właśnie to na uwadze genialni politycy Alcide De Gasperi, Robert Schuman, Jean Monnet i Konrad Adenauer postanowili utworzyć Unię Europejską. Choć u jej początków stały interesy gospodarcze to chodziło również o eliminację wszelkich zagrożeń i wybrnięcie z uprzedzeń, pokonanie wrogości.
U źródeł przekonań Schumana, którego proces beatyfikacyjny się toczy, oprócz dążenia do integracji naszego kontynentu, były głębokie korzenie metafizyczne i chrześcijańskie.