Najważniejsze polskie zadanie na dziś, to dobre stosunki z sąsiadami, nawet z
tak trudnymi jak Rosja - mówi KAI prof. Władysław Bartoszewski.
KAI: A jak Pan widzi przyszłość chrześcijaństwa w Europie?
- Jeśli chodzi o przyszłość Europy, to jestem umiarkowanym optymistą. Uważam, że czymś przejściowym jest bolesny regres w rozumieniu chrześcijańskich filarów Europy. To zmieni się jeszcze w tym stuleciu. Zmieni się, gdyż bez chrześcijaństwa bardzo trudno będzie znaleźć rozwiązania najważniejszych problemów przed jakim stoi Europa. Będziemy musieli sięgnąć do chrześcijańskich wartości: przykładów świętych, księży, zakonnic i ludzi świeckich.
KAI: Jak Pan Profesor zdefiniowałby priorytety polskiej polityki zagranicznej na dziś?
- Podobnie jak priorytety człowieka, który zamieszkał na osiedlu. Trzeba mieć przyzwoicie urządzone własne mieszkanie i nie być fleją. Następnie trzeba mieć ustabilizowane i możliwie przyjazne, a co najmniej uregulowane stosunki z sąsiadami. A nie tylko ze znajomymi żyjącymi o 300, czy o kilka tysięcy kilometrów dalej. Polska ma teraz tak szczęśliwą konstelację, jakiej nie mieliśmy od czasów Wiktorii wiedeńskiej. Na Zachodzie mamy za sąsiada Niemcy: największe i najpotężniejsze państwo europejskie, które po raz pierwszy w historii nie jest nam nieprzyjazne. Równocześnie jesteśmy razem w systemie obronnym NATO oraz w UE.
Wstąpienie do Unii Europejskiej dało nam wielkie korzyści, w wyniku wypertraktowania bardzo dobrych warunków wejścia. Wielu już zapomniało, że te korzystne warunki w Nicei były osiągnięte w grudniu 2000 r. przez rząd Jerzego Buzka. A w tym rządzie z Unią negocjowali: Jan Kułakowski, Jacek Saryusz-Wolski i Władysław Bartoszewski. Jest to fakt historyczny, który chyba nie podlega dyskusji.
Podsumowując: najważniejsze polskie zadanie na dziś, to dobre stosunki z sąsiadami. Nawet z tak trudnymi jak Rosja. Stosunki z Polski z Rosją winny być układane w ścisłym powiązaniu z Unią Europejską. Wobec tego Unii nie możemy obrażać, urażać się i grymasić na wszystko. Unia Europejska jest naszym parasolem, tarczą, osłoną i sojusznikiem. Przede wszystkim niezbędne są dobre stosunki z trzema państwami Unii: Niemcami, Francją i Anglią.
KAI: Tymczasem doktryna polityczna prezydenta Polski wydaje się inna. Co Pan na to?
- Obawiam się, ze Pan Prezydent ma dość nieszczęśliwych doradców.
KAI: Prezydent Kaczyński zarzuca obecnemu rządowi, że polityka wobec Rosji jest zbyt uległa...
- W czym się wyróżniamy? Jaki rząd nie rozmawia z Rosją? Ameryka oczekuje, abyśmy rozmawiali z Rosją. Każda administracja amerykańska, republikańska, a tym bardziej demokratyczna będzie tego oczekiwać. Biorąc pod uwagę, że my więcej wiemy i rozumiemy na temat Rosji od innych członków Unii czy NATO, możemy odegrać szczególną rolę na tym kierunku. Na Rosję nie można się tylko obrażać i nic więcej. Rosja jest najważniejszą potęgą w tej części Europy. Nie wiem, czy faktycznie jest od nas oddzielona przez Białoruś. Nie mam pewności jakie służby – jawne i tajne - strzegą granicy na Bugu. Nie wiem więc czy nie mamy w rzeczywistości dużo dłuższej granicy z Rosją niż ta, którą symbolizuje 200 km granicy z Obwodem Kaliningradzkim? W związku z tym musimy układać stosunki z Rosją realnie, na gruncie naszych interesów w dziedzinie bezpieczeństwa. Np. powinniśmy przekonywać i Rosjan i Niemców, że nie ma żadnego ryzyka w rurociągu biegnącym przez Polskę i że nie ma sensu wydawać miliardów na inne rozwiązania. Prezydent Niemiec Köhler powiedział kiedyś przy mnie: „Nie mam uprawnień politycznych, ale jestem ekonomistą. Przyznam Panu, że nie rozumiem dlaczego kalkuluje się kłaść rury pod Bałtykiem, a nie kalkuluje się ich puścić przez Polskę, najprostszą drogą.”
KAI: Czy możliwa jest korekta w tej sprawie?
- Możliwe są różne korekty. Rurociąg pod Bałtykiem jest to nieprawdopodobny, łupieżczy humbug Schroedera.
KAI: Jak jest to możliwe w praworządnych Niemczech?
- Niezbadana jest dusza „czerwonego”...