Prymas Glemp: Nigdy nie byłem przeciw procesowi beatyfikacyjnemu ks. Popiełuszki

Brak komentarzy: 0

KAI/jk

publikacja 05.03.2009 22:08

Prymas Józef Glemp zaprzecza tezie, jakoby miał być przeciwny rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki.

Co wówczas Ksiądz Prymas radził ks. Jerzemu? - Nie mogłem dopuścić, aby ks. Popiełuszko szedł na niemal pewną śmierć. Takie same stanowisko zajmował abp Dąbrowski czy bp Romaniuk. Starałem się więc uświadomić niebezpieczeństwo samemu ks. Jerzemu i prosić go o większą ostrożność. Przypominam sobie trzy takie rozmowy, wiosną i latem 1984 r. Był to okres największej popularności ks. Popiełuszki. W jakiej atmosferze rozmowy te przebiegały? - Pierwsza była dość szorstka. Powiedziałem ks. Jerzemu, że nie może się uważać za wyjątkowego, gdyż mamy bardzo wielu równie gorliwych kapłanów. Wydawało mi się, że popularność nieco uderza mu do głowy. Apelowałem o pokorę, jaka winna cechować kapłana. Mówiłem jak biskup do podlegającego mu księdza. Natomiast zupełnym zaskoczeniem było dla mnie to, co sam ks. Popiełuszko napisał na ten temat w swych notatkach. Nie mogę wewnętrznie zgodzić się z tym, że moje słowa zostały potraktowane jako gorsze niż to, co słyszał podczas przesłuchania na ubecji. Jest to krzywdzące. Może poczuł żal i odreagował. To dowód, że zostałem źle zrozumiany. A co konkretnie Ksiądz Kardynał radził ks. Jerzemu? Czy sugerował jakieś rozwiązania? - Radziłem, aby się wyciszył i nie powodował tyle szumu wokół siebie. I miałem wrażenie, że ks. Popiełuszko mityguje się. Robił wrażenie skupionego, pogłębionego. W czasie którejś z rozmów pochwaliłem go za to, wręczyłem książkę z dedykacją w prezencie i atmosfera się poprawiła. Bardzo się z tego cieszył. Czy Ksiądz Prymas planował wysłać ks. Popiełuszkę na studia do Rzymu? - Jest to wątek zdecydowanie przejaskrawiony. Zaczęło się od tego, że przyszła do mnie grupa ludzi, prezentująca się jako przyjaciele ks. Jerzego, którzy chcą go ratować. Sugerowali, by przenieść ks. Popiełuszkę gdzie indziej. Kto to był konkretnie? Skąd przyszli? - Nazwisk nie pamiętam. Było to czterech panów z „Solidarności”, jak mniemam. Później wraz z nimi spotkałem się z ks. Popiełuszką. Była to poważna rozmowa. Różne warianty były brane pod uwagę. Rozmawialiśmy o możliwości ewentualnego przeniesienia go poza Warszawę. Rzym czy inne studia zagraniczne, rozważany był jako ostateczność. Swoją decyzję uzależniałem jednak od zgody ks. Jerzego. Zadałem mu wprost pytanie: czy byś się zgodził na przeniesienie gdzie indziej lub na wyjazd na studia? Ks. Popiełuszko odpowiedział: „Jeśli Ksiądz Prymas każe, to pójdę, ale sam ludzi nie zostawię”. Ja z kolei odpowiedziałem: Nic nie będę Ci nakazywać, to Ty musisz chcieć i jasno wyrazić swoją wolę! Ks. Jerzy zdecydowanie powiedział na to, że z własnej woli ludzi nie opuści, ale będzie posłuszny nakazowi. Nakaz odejścia to byłby błąd duszpasterski. Ks. Jerzy nie popełniał błędów teologicznych.