Chrześcijaństwo nie jest zbiorem zakazów, ale czymś pozytywnym. Mogliśmy
usłyszeć bardzo wiele na temat tego, czego nie wolno, teraz trzeba powiedzieć:
mamy coś pozytywnego do zaproponowania - mówi Benedykt XVI w rozmowie z
dziennikarzami niemieckich stacji telewizyjnych i Radia Watykańskiego.
Opowiada także o czym marzy papież, co go bawi, a co zawstydza i co myśli o
rodakach.
Przejdźmy do tematu rodziny. Ostatnio Wasza Świątobliwość uczestniczył w Światowym spotkaniu Rodzin w Walencji. Kto uważnie słuchał, zauważył że ani razu Ojciec Święty nie użył terminu „małżeństwo homoseksualne”, nie mówił też o aborcji czy antykoncepcji. Obserwatorzy powiedzieli sobie: jest to coś niezwykle ciekawego! Widocznie jego zamiarem jest głoszenie wiary, a nie jeżdżenie po świecie jako „apostoł moralności”. Czy Wasza Świątobliwość może to skomentować?
Oczywiście, że tak. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że w obu wypadkach miałem na każde wystąpienie po dwadzieścia minut. I jeśli ktoś ma do dyspozycji tak mało czasu, nie może zaczynać od mówienia NIE. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, czego naprawdę chcemy, czyż nie? Chrześcijaństwo, katolicyzm nie są zbiorem zakazów, ale czymś pozytywnym. Ważne jest dostrzeżenie tego na nowo, ponieważ ta świadomość dzisiaj prawie zupełnie zaginęła. Mogliśmy usłyszeć bardzo wiele na temat tego, czego nie wolno, teraz trzeba powiedzieć: ależ my mamy coś pozytywnego do zaproponowania, że kobieta i mężczyzna stworzeni są jedno dla drugiego. Że hierarchia: seksualność, eros i agape wskazuje wymiary miłości i że na tym najpierw buduje się małżeństwo jako spotkanie mężczyzny i kobiety pełne szczęścia i błogosławieństwa, a następnie rodzinę, która gwarantuje kontynuację między pokoleniami, w której poszczególne pokolenia jednają się między sobą i gdzie mogą spotykać się także kultury. Przede wszystkim należy wskazać to, czego pragniemy. W drugim rzędzie następnie można zobaczyć, dlaczego pewnych rzeczy nie chcemy. Trzeba dostrzec i zastanowić się nad tym, że nie jest katolickim wynalazkiem to, iż mężczyzna i kobieta są stworzeni dla siebie nawzajem, by ludzkość mogła dalej żyć: wiedzą o tym wszystkie kultury. Jeśli chodzi o aborcję, dotyczy ona nie szóstego, ale piątego przykazania: „Nie zabijaj!”. To musimy uznać za oczywiste i zawsze musimy powtarzać: osoba ludzka powstaje w matczynym łonie i jest nią aż do ostatniego tchnienia. Człowiek zawsze musi być szanowany jako człowiek. To staje się bardziej zrozumiałe, jeśli wcześniej wskaże się to, co pozytywne.
To pytanie nawiązuje w jakiś sposób do wcześniejszego. Na całym świecie wierzący oczekują od Kościoła odpowiedzi na najpilniejsze globalne problemy jak AIDS czy przeludnienie. Dlaczego Kościół katolicki kładzie nacisk na moralność zamiast podjąć konkretne próby rozwiązania kluczowych problemów ludzkości, jak to się dzieje chociażby na kontynencie afrykańskim?
Tak, to jest problem: czy naprawdę tak wielki nacisk kładziemy na moralność? Powiedziałbym, i jestem tego coraz bardziej pewny po rozmowach z afrykańskimi biskupami, że sprawie fundamentalnej, jeśli chodzi o postęp na tym polu jest na imię edukacja, formacja. Postęp może być prawdziwy jedynie wtedy, jeśli służy ludzkiej osobie, jeśli sam człowiek wzrasta i to nie tylko w sensie wzrostu możliwości technicznych, ale także w zakresie zdolności moralnych. I myślę, że prawdziwym problemem w naszej sytuacji historycznej jest brak równowagi między nieprawdopodobnie szybkim wzrostem naszych możliwości technicznych, a zdolnościami moralnymi, które nie wzrosły w sposób proporcjonalny. Dlatego formacja osobowa jest prawdziwą receptą, powiedziałbym kluczem do wszystkiego. I to także jest naszą drogą. Ta formacja posiada mówiąc pokrótce dwa wymiary. Przede wszystkim oczywiście musimy się nauczyć, uzyskać wiedzę, zdolność, know how, jak się to mówi. W tym kierunku Europa, a w ostatnich dziesięcioleciach także Ameryka uczyniły bardzo wiele i to jest sprawa bardzo ważna. Ale jeśli szerzy się tylko know how, jeśli się naucza tylko jak budować i używać maszyn, albo jak korzystać ze środków antykoncepcyjnych, wtedy nie można się dziwić, że w końcu mamy do czynienia z wojnami czy z epidemią AIDS. Albowiem potrzebujemy dwóch wymiarów: konieczne jest - jeśli tak mogę powiedzieć - jednoczesne formowanie serca, przy pomocy którego człowiek zyskuje punkty odniesienia i uczy się właściwego korzystania z techniki. I właśnie to staramy się robić. W całej Afryce a także w wielu krajach Azji posiadamy wielką sieć szkół wszelkich stopni, gdzie przede wszystkim można się czegoś nauczyć, otrzymać prawdziwą znajomość rzeczy, zawodowe kwalifikacje, a dzięki temu dochodzi się do niezależności i wolności. I w tych szkołach staramy się właśnie nie tylko przekazywać know how, ale formować osoby, które pragnęłyby się jednać, które wiedziałyby jak budować a nie burzyć, które posiadałyby niezbędne punkty odniesienia by umieć współistnieć.