Postanowiliśmy w portalu Wiara.pl rozpocząć program obrony prawdziwego świętego Mikołaja.
Niestety, polemiści nie zdecydowali się podjąć ani kwestii tych nominacji, ani ich kontekstu. Dyskusję zdominowała historia przemiany św. Mikołaja w sklepowego krasnoluda oraz przyczyn tej nieodwracalnej, jak podkreślano, metamorfozy. Choć nie mam wątpliwości, że świat pełen prawdziwych Mikołajów byłby piękniejszy od świata, w którym panoszy się natrętny subiekt z pomponem, to przecież nie jestem tak naiwny, by wierzyć w inne niż cudowne wyzwolenie Mikołaja z niewoli marketingu. Sprowadzenie dyskusji do kwestii św. Mikołaja sprawiło, że polemiści uciekli od trudnych pytań w stronę dowodu, że mamy do czynienia ze zwykłym qui pro quo, ponieważ Santa Klaus i biskup Mikołaj to dwie różne postacie - obywatele różnych światów, których dawne pokrewieństwo nie ma już dziś znaczenia. Skoro zaś nikt drogiego chrześcijanom świętego nie obraża, więc dusza chrześcijańska może się ze swego strapienia podźwignąć i na neutralnego światopoglądowo Mikołaja spojrzeć wesołym okiem. Cóż, trzeba powiedzieć, że w tej sprawie świat moich polemistów wydaje się zbyt pastelowy. Piotr Bakłażec, który w tym optymizmie przoduje, sądzi nawet, że „zarzut braku szacunku dla świętego Mikołaja jest konsekwencją nierozróżniania dwóch tradycji: religijnej i świeckiej”. Niestety, wbrew irenicznemu nastrojowi redaktora radiowej Trójki sprawa o której mowa, wydaje mi się dużo bardziej skomplikowana, nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko podane wyżej nominacje. Granica między sacrum i profanum nie jest i nie będzie ostra, zwłaszcza w epoce postępującej sekularyzacji cywilizacji chrześcijańskiej. Zasada: „oddajmy świeckiemu, co świeckie (marketingowi, co marketingowe), a Bogu, co boskie”, nie wszędzie da się zastosować. Po pierwsze, nie ma tu strony, z którą można się na jakikolwiek podział umówić, i powiedzmy sobie wyraźnie - nawet gdyby była, to i tak na żaden podział wpływów by się nie zgodziła. Czy „zarzut braku szacunku” postawiony wobec hasła: „Nie będziesz miał dżinsów cudzych przede mną” również można zakwalifikować jako „konsekwencję nierozróżniania dwóch tradycji świeckiej i świętej”? Czy tak samo można potraktować hasło „Dobra Nowina”, które stało się przed dwu laty powodem protestu szesnastu intelektualistów? Przyznaję, że pocieszenia nie znalazłem również u jeszcze bodaj pogodniejszego Piotra Wosika, który umiejętnie łączy fatalizm z dobrym humorem. Dowodzi on, że Mikołaj wywodząc się ze świata chrześcijańskich symboli stał się DOBREM WSPÓLNYM, a więc jak pisze, „figurą ze świata kultury pop”, co całkowicie wyjaśnia, dlaczego biorą go na warsztat specjaliści odpowiedzialni za wzrost sprzedaży. Taka jest natura reklamy, że odwołuje się do znaków zrozumiałych w danej kulturze. Skąd zatem - dziwi się Piotr Wosik - niesmak i gdzie tu jakiekolwiek obrazoburstwo? Na uwagę zasługuje już tylko rozbawienie Piotra Wosika przemianą biskupa dobroczyńcy w podnieconego staruszka z plakatu. Czy autor „Mikołaja w kulturze pop” z podobnym rozbawieniem przyjmuje inne metamorfozy, trudno orzec. Przyznaję jednak, że z niepokojem myślę, że posługując się tym rozumowaniem można przekonywać, iż „DOBREM WSPÓLNYM- własnością społeczną, a więc figurą ze świata kultury pop ” są wszyscy bohaterowie Ewangelii, nie wyłączając Zbawiciela. Rozumowanie to nie tylko myli opis z jego oceną, ale procesowi erozji przydaje powagi nieodwracalnej konieczności - która wszelki bunt czyni naraz śmiesznym, niemądrym i bezcelowym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.