Postanowiliśmy w portalu Wiara.pl rozpocząć program obrony prawdziwego świętego Mikołaja.
Zresztą z poczuciem humoru Piotra Wosika mam jeszcze inny problem. Śmieszą go bowiem rzeczy zupełnie zaskakujące nawet dla ludzi hojnie obdarzonych zmysłem komizmu. „Reklama z Mikołajem goniącym skąpo ubraną niewiastę nie oburza - powiada Wosik - ale śmieszy. Śmieszy swą głupotą i nieudolnością. I nic więcej”. Cóż, w moim mniemaniu głupota i nieudolność „kalekiego pomysłu” - jak nazywa go autor - mogą wywołać liczne stany ducha, od brzydkiego triumfu przez zakłopotanie aż po współczucie. Ale rozbawienie? Śmiech z kaleki? Jeśli w kimś nieudolność wywołuje rozbawienie, a głupota śmiech „i nic więcej”, to ja szczerze współczuję. Powiedzieć to trzeba otwarcie. Rzecz polega właśnie na tym, iż Mikołaj goniący skąpo ubraną niewiastę nie śmieszy mnie ani w sposób, na który liczyli twórcy tego plakatu, ani też w ów szczególny sposób, w który śmieszy ona Piotra Wosika. Otóż nie śmieszy mnie ona w ogóle. A sądzę, że nie mnie jedynego. Zamach na wolność Pytanie, czy głośna dezaprobata redakcji „Tygodnika Powszechnego” wobec szczególnych przejawów złego smaku w wykorzystywaniu symboli religijnych w reklamie przekracza granice rozsądnego ryzyka, może się na pierwszy rzut oka wydać nieco zaskakujące. Tymczasem pan Jarosław Kamiński, którego zresztą, jak wyznaje „niepokoi inwazja kultury nadrogie (...) symbole religijne”, twierdzi stanowczo, że „od 'czarnej listy' czy 'medalu nietolerancji' już tylko (...) dwa kroki do postulatów jakiegoś administracyjnego ograniczenia ich (agencji reklamowych - przyp. autora) działalności”. Jako memento zaznacza też, że „w kraju posłów Nowiny-Konopczyny i Tomczaka lepiej z takimi inicjatywami dmuchać na zimne”. Przyznaję, że nie wiem, co należałoby zrobić, żeby ukoić lęki Jarosława Kamieńskiego, ponieważ w ogóle nie rozpoznaję rzeczywistości, o której mowa. Czy „w kraju posłów Nowiny-Konopczyny i Tomczaka” w ogóle wolno kogokolwiek krytykować, nie bojąc się autorytarnego pożaru? Doprawdy nie wiem, gdzie sprawy mają się tak czarno, ale mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że w moim kraju szansa na to, żeby ktokolwiek uchwalił ustawę ograniczającą działanie agencji reklamowych w wyniku redakcyjnego tekstu „Tygodnika Powszechnego” jest niezbyt prawdopodobna. Obawiam się, że równie dobrze można by napisać, iż opublikowanie przez „Tygodnik” krytycznych wobec Episkopatu artykułów Romana Graczyka - w kraju pani profesor Barbary Stanosz - może skończyć się reaktywowaniem Departamentu IV MSW do zwalczania Kościoła katolickiego (oczywiście pod kierownictwem Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka). Rzecz jest godna uwagi, ponieważ jak widać odnosi się już nawet nie do treści, ale do samej możliwości publicznego wyrażenia dezaprobaty w sprawach moralnych i estetycznych. Paradoksalnie wszyscy obrońcy głupich reklam zapewniali gorąco, że ich nie lubią. Skąd więc ten osobliwy masochizm? Dlaczego współczesny inteligent sięga za pióro po to, by bronić tego właśnie, czego nie lubi? Co czyni go - wbrew jak twierdzi własnym upodobaniom - stróżem złego smaku? Skąd poświęcenie, które sprawia, że choć jego poczucie dobrego smaku „codziennie wystawiane jest na próbę przez rozmaite wytwory kultury masowej”, to jak deklaruje z dziarską nutą w głosie „jakoś nauczyłem się z tym żyć”. Skąd ów moralny patos, który sprawia, że mimo duchowego dyskomfortu inteligent kryje swój niesmak i - jak podkreśla z dumą - nie domaga się, „by inni ludzie podzielali moje opinie, przyjmowali moje obyczaje, szanowali ważne dla mnie wartości”. Otóż sądzę, że idzie o pewien rodzaj liberalnej teodycei, która przyjmuje parareligijną przesłankę, iż żyjemy na najlepszym ze światów. Osoby zarażone tym zabobonem sądzą, że pewne - niemiłe im zresztą zjawiska - stanowią systemowy komponent ładu, którego naczelną wartością jest wolność. Na pytanie: unde malum? liberalna (z przeproszeniem ojców liberalizmu) teodycea głosi, że całe zło (w tym zły smak) jest ceną, którą płacimy za wolność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.