Koordynator wyjazdu młodzieży z Wrocławia do Liberii salezjanin ks. Jerzy Babiak przedstawił dziś dziennikarzom kulisy przygotowań do wyprawy oraz opowiadał o tym, co działo się, gdy młodzi ludzie opuścili państwo, w którym szerzy się epidemia wirusa eboli. Prostował przy tym nieprawdziwe informacje powielane przez media.
Zakonnikowi towarzyszyły matki osób uczestniczących w wyjeździe - Edyta Papińska i Beata Dąbrowska.
- Projekt misyjny organizowałem po raz dziesiąty - rozpoczął spotkanie ks. J. Babiak, wspominając wcześniejsze wyjazdy z młodzieżą na Syberię, do Mongolii i Ghany. - Tegoroczny był czwartą wyprawą na kontynent afrykański - podkreślił salezjanin, tłumacząc przy tym, że nie można przygotowanej przez niego misji opisywać jako spontanicznej wycieczki. - Przygotowywaliśmy się przez cały rok, śledząc sytuację w Liberii, nie tylko pod względem rozprzestrzeniania się wirusa eboli - mówił kapłan. - Cały czas zadawaliśmy sobie pytanie czy warto jechać? Decyzję o wyjeździe podjęliśmy wspólnie z rodzicami. Była ona konsultowana z Głównym Inspektorem Sanitarnym, a wyjazd został zgłoszony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wszyscy uczestnicy przed wyjazdem zostali zaszczepieni i zapoznani z ryzykiem zarażenia chorobami tropikalnymi. Mieliśmy cały czas kontakt z ośrodkiem salezjańskim w stolicy Liberii Don Bosco Center, otrzymując informacje o sytuacji w kraju. Były one uspokajające. Życie toczyło się tam normalnym tokiem. W czasie pobytu natomiast przestrzegaliśmy wszelkich zasad: spaliśmy pod moskitierą, przyjmowaliśmy leki oraz surowo realizowaliśmy wszelkie wskazania dotyczące higieny.
Matki uczestników wyjazdu wyraziły swoje ubolewanie z faktu, że wokół wyprawy ich dzieci powstał tak wielki szum, podkreślając, że nie pojechały one na wycieczkę, ale by pomagać biednym. - To, co się dzieje w mediach odbiera radość tym młodym ludziom - mówiła Edyta Papińska, dodając: - Czujemy się z tym źle, tym bardziej że wyprawa miała bardzo pozytywny wydźwięk. Podkreśliła także, że po powrocie wszyscy uczestnicy byli poddani obserwacji, a większość poddała się badaniom lekarskim. - Wszystkie opinie, jakie otrzymaliśmy brzmiały: dzieci są zdrowe - tłumaczyła.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy ks. Babiak wytknął im, że powielali nieprawdziwe informacje chociażby dotyczące daty opuszczenia przez młodzież Liberii. - Nie przyjechaliśmy 3 sierpnia, jak większość podawała. Liberię opuściliśmy 28 lipca. Dziś zatem mija 16. dzień od powrotu i dzięki Bogu nikt nie ma objawów zarażenia wirusem - mówił. Odczytał także list, jaki organizator przed wyjazdem otrzymał od Głównego Inspektora Sanitarnego, podkreślając, że nikt nie odradzał wyjazdu, a jedynie zalecał zapoznanie się z informacjami dotyczącymi choroby wywołanej przez wirusa eboli.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.