Do sądu ma trafić pozew dwóch łodzianek o odszkodowanie i zadośćuczynienie od policji za pomyłkę antyterrorystów. W marcu policyjni antyterroryści wtargnęli w Łodzi nie do tego mieszkania, do którego zamierzali, i użyli przeciw dwóm lokatorkom granatu hukowego.
Według przedstawiciela firmy zajmującej się dochodzeniem odszkodowań, która reprezentuje łodzianki, pomimo prób ugodowego zakończenia sporu policja nie chce pokryć w całości szkód, jakie wyrządziła. Policja odrzuca też możliwość zapłaty poszkodowanym zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - poinformował w piątek PAP przedstawiciel firmy reprezentującej łodzianki Maciej Kwiecień.
Według niego, policja zaproponowała w ugodzie wypłacenie 2 tys. zł odszkodowania za straty materialne. Kobiety wyceniły je - wraz z robocizną - na 4 tys. zł; chcą także 20 tys. zł zadośćuczynienia "w związku ze stresem i rozstrojem zdrowia, którego doznały". "Obie panie nadal korzystają z pomocy medycznej w związku z tym zdarzeniem" - zaznaczył Kwiecień.
Propozycja ugody ze strony policji - zdaniem Kwietnia - była tak skonstruowana, że poza proponowanym odszkodowaniem zamykała możliwość dalszych roszczeń np. związanych ze zdrowiem poszkodowanych. "Później była modyfikacja tej ugody, ale nie wnosiła więcej i nie była do przyjęcia. Po nieudanych próbach zawarcia ugody, sprawa zostanie skierowana na drogę postępowania sądowego w celu wyegzekwowania należnego odszkodowania i zadośćuczynienia dla poszkodowanych" - zaznaczył.
Dodał, że pozew w tej sprawie powinien trafić do łódzkiego sądu w czerwcu. Nie wykluczył, że przed sądem kobiety będą domagały się wyższych kwot zadośćuczynienia i odszkodowania.
Rzecznik stołecznej policji podinsp. Maciej Karczyński powiedział PAP, że policja wielokrotnie przepraszała łodziankę za zaistniałą sytuację, a komendant stołecznej policji podjął decyzję o pokryciu kosztów za poniesione straty.
Według niego policja zgodziła się na pokrycie strat w wysokości ok. 4 tys. zł, które wyliczyła poszkodowana, ale nie mogła zgodzić się na wypłacenie zadośćuczynienia, bo może o tym zdecydować jedynie sąd. Przypomniał też, że sprawę wciąż bada prokuratura.
"Sprawa wciąż jest w prokuraturze. Jeżeli ta pani wystąpi na drogę sądową, to ma takie prawo i my go nie negujemy. Jeżeli sąd uzna naszą winę, to Skarb Państwa wypłaci zadośćuczynienie" - powiedział Karczyński.
Na początku marca grupa policyjnych antyterrorystów z Wołomina wtargnęła do mieszkania w kamienicy przy ul. Legionów w Łodzi. Policjanci wyważyli drzwi i wrzucili granat ogłuszający - przeciwko dwóm bezbronnym kobietom. Okazało się, że funkcjonariusze pomylili numery mieszkań - zamiast do lokalu 6c wtargnęli do mieszkania numer 6. Z relacji kobiet wynikało, że antyterroryści weszli do mieszkania krzycząc, by padły na podłogę; zniszczyli wykładzinę w kuchni oraz uszkodzili drzwi mieszkania i korytarza. Według kobiet, nikt ich wtedy nie przeprosił.
Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez policyjnych antyterrorystów prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Polesie. Dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Kilka dni po zdarzeniu Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że w Wołominie i Łodzi zatrzymano 16 członków grupy przestępczej zajmującej się handlem narkotykami. Wśród nich zatrzymano osoby, które miały zostać ujęte w Łodzi, jednak w wyniku pomyłki antyterroryści wkroczyli wówczas do niewłaściwego mieszkania.
Na początku maja warszawski sąd okręgowy zdecydował, że policja ma zapłacić ponad 80 tys. zł mężczyźnie, do którego mieszkania przez pomyłkę wkroczyli antyterroryści, powalając go na podłogę i powodując złamanie kręgosłupa. Piotr D. z Warszawy żądał w sumie ponad 200 tys. zł od Komendy Wojewódzkiej Policji z Białegostoku za tę interwencję. Ten wyrok jest nieprawomocny.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.