Fundacja Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia wraz z komitetem Contra in vitro składają dziś u Marszałka Sejmu RP 1000 podpisów pod projektem uchylenia Ustawy o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie. To początek drogi mającej obalić prawo, które może zagrozić autonomii rodziny
Ustawa została znowelizowana w maju tego roku, ale już od momentu jej uchwalenia w lipcu roku 2005 była tworem zbędnym, a wręcz szkodliwym. Mecenas Ludwik Skurzak z komitetu Contra in vitro podkreśla, że została oparta na dwóch źle zdefiniowanych pojęciach: rodzinie i przemocy. Ustawa rozszerza definicję rodziny w sposób niezgodny z Konstytucją RP. W rozumieniu ustawy rodzina to każda grupa, która razem mieszka i gospodaruje. Może to więc być w myśl tej ustawy zarówno związek homoseksualny, konkubinat, jak również grupa studentów. Nawet Bronisław Komorowski zwrócił uwagę, że tytuł ustawy jest mylący i nieadekwatny do jej treści. Ustawa bowiem mówi o zjawiskach, które występują nie tylko w tradycyjnie rozumianych rodzinach, ale również w innych związkach. Tymczasem jej tytuł sugeruje, że to właśnie rodzina jest siedliskiem przemocy i wymaga szczególnego nadzoru.
Drugim niejasno zdefiniowanym pojęciem, jak podkreśla mecenas Skurzak, jest przemoc. „Kiedy przeczyta się komentarze do ustawy, widać, że intencją ustawodawcy było tak szerokie zdefiniowanie przemocy, że przemocą może być jakiekolwiek negatywne oddziaływanie psychiczne – chociażby odmowa współżycia seksualnego między dwojgiem ludzi” – zauważa Ludwik Skurzak.
Przed nowelizacją ustawa miała marginalne zastosowanie praktyczne. Kiedy weszła w życie jej nowelizacja, ustawa ma zacząć działać w praktyce. W tym celu mają być powołane w każdej gminie oddzielne organy administracji, które mają ustawę wykonywać. Na to nie mogą się zgodzić przeciwnicy ustawy. Skoro bowiem w Polsce istnieje kryzys i co rusz w debacie publicznej podnosi się pojęcie taniego państwa, to powoływanie kolejnej administracji jest tego ewidentnym zaprzeczeniem.
Trudno też wyobrazić sobie działanie tego rodzaju organu. Obecnie w przypadku, kiedy dziecku dzieje się krzywda, mają prawo reagować pracownicy socjalni, policja, kuratorzy sądowi, prokuratura. Jeżeli wszyscy w jednej chwili znajdą się na miejscu zdarzenia, najpierw będą musieli ustalić procedury wspólnego działania, potem dopiero zająć się faktycznie pomocą poszkodowanym. Zazwyczaj w sytuacji, kiedy wszyscy mogą reagować, ostatecznie nie reaguje nikt. Tymczasem nowelizacja ustawy dodaje do tego grona potencjalnie odpowiedzialnych jeszcze jeden typ urzędników, mnożąc tym samym koszty i rozbudowując państwową machinę biurokratyczną. Do kompetencji nowej administracji należałoby między innymi kontrowersyjne odbieranie dzieci rodzicom czy opiekunom, jeśli istnieje domniemanie, że dzieje im się coś złego. To mogłoby prowadzić do nadużyć w tym względzie, a tym samym do nadmiernej ingerencji państwa w prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i systemem wartości.
Ustawa ma bronić dzieci przed stosowaniem przemocy fizycznej i psychicznej. Tymczasem polskie prawo gwarantuje przecież każdemu obywatelowi nietykalność. Ustawa o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie jest hybrydą, która łączy różne zapisy prawa (m.in. Kodeksu Prawa Karnego, Kodeksu Prawa Cywilnego, Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego), zacierając tym samym kwestię wykonalności odpowiednich przepisów. Jeżeli jej twórcy uważali, że prawo jest niedoskonałe, nie chroni wystarczająco, powinni raczej poprawiać je u podstaw, zamiast tworzyć kolejne zapisy i rozmywać problem.
Niesprawiedliwe jest sugerowanie w ustawie, że to tradycyjna rodzina jest miejscem przemocy. Z drugiej strony nie można wylewać dziecka z kąpielą. Jeżeli są sytuacje, kiedy komuś dzieje się krzywda, to należy temu przeciwdziałać. Rzecz w tym, że w prawie są do tego odpowiednie instrumenty. Trzeba je tylko umiejętnie stosować. A za egzekwowanie prawa powinna być odpowiedzialna prokuratura, ponieważ ma do tego kompetencje, jak również odpowiednie przygotowanie merytoryczne. Jak zauważa Ludwik Skurzak, jest też jedną z niewielu instytucji, które działają non stop. Tymczasem urzędnicy pracują najczęściej od 8 do 15. Trudno uwierzyć, że tylko w tych godzinach dochodziłoby do aktów przemocy.
Ze względów czysto ekonomicznych lepiej także przeznaczyć większe środki na usprawnienie pracy prokuratury niż w kryzysie wydawać pieniądze podatników na organizowanie kolejnej administracji.
Warto na koniec zauważyć, że sprzeciw wobec obecnego kształtu Ustawy o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie nie jest w żadnym razie przyzwoleniem na przemoc czy stosowanie kar cielesnych. Każdy ma prawo do nietykalności osobistej, każdy ma prawo do szacunku ze strony innych osób – zwłaszcza najbliższych – nie tylko na fundamencie prawa państwowego, ale także na gruncie moralnym czy etycznym. To prawo nie może być jednak wykorzystywane do uzasadniania samowoli i sytuacji, kiedy niespełnianie zachcianek będzie traktowane jak przestępstwo. Sprawiedliwe wychowanie wymaga nagród, ale czasem konieczna jest również kara. Państwo nie może karać za sprawiedliwe karanie. To jakiś absurd, przeciw któremu trzeba zaprotestować.
Po zarejestrowaniu komitetu obywatelskiego poparcia dla inicjatywy uchylenia Ustawy o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie jej przeciwnikom pozostaną trzy miesiące na zebranie 100 tysięcy podpisów poparcia. Watro mieć na oku tę sprawę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.