Droga z Bulawayo do granicy z RPA zajęła nam niecałe trzy dni. Dla Kazika znów były to ciężkie chwile, głównie z powodu powracających ataków malarii i trudności ze znalezieniem źródeł wody.
Nowak spędził w Messinie kilka dni. Miał szczęście. Nocował u dobrych ludzi, którzy zaoferowali mu wygodne łóżko, lekarstwa, jedzenie, zapewnili opiekę. Jego stan zdrowia nie pozwalał na dalszą jazdę a z listów wynika, że naprawdę był bardzo chory. 29 stycznia 1934 pisał:
Pomyśl! Żydzi, u których od 25 stycznia jestem, a więc dziś już pięć dni – nie tylko, że się nie krzywią – ale wprost zapraszają abym jeszcze pozostał. Trudno wprost opisać, jak czule obchodzili mię w chorobie – latali do apteki, znosili lekarstwa, dobrzy ludzie! Bóg niech im zdrowiem zapłaci (…) Już naprawdę myślałem, że koniec się zbliża. Okropnie dokuczała gorączka, krzyczałem, jęczałem, to znowu w różnych językach rozmawiałem z ludźmi, których nigdy nie widziałem. Co mi było – ani nie wiem – ogólne omdlenie – ból głowy – dziś wargi całe pokryte wrzodami gorączkowymi, a ciało całe w strzępach, skóra schodzi ze mnie, czego jeszcze nigdy nie przeżyłem w podróży.
paulserfontein / CC 2.0 Musina, Baobab My spędziliśmy w Messinie tylko jeden dzień. Ruszyliśmy na zachód, w stronę Polokwane (Pietersburg), przez co dołożyliśmy sobie około 150 km, ale nie chcieliśmy jechać bardzo ruchliwą i niebezpieczną drogą N1. Po około stu kilometrach drogi wśród burskich farm i potężnych baobabów, odbiliśmy na południe. Jeśli nie liczyć pojedynczych, ogromnych powierzchniowo farm mijanych przez nas co kilkadziesiąt kilometrów, jechaliśmy po terenie zupełnie niezamieszkanym. Martwiliśmy się trochę o nocleg, gdyż wzdłuż ulicy w nieskończoność ciągnęły się kolczaste druty ogrodzeń. Kolejny raz jednak uśmiechnęło się do nas szczęście. Zostaliśmy zaproszeni na nocleg przez rodzinę Burów, którzy nie tylko zaoferowali nam miejsce do spania, posiłek, pralkę, prysznic i komputer, ale również załatwili nam kolejne dwa noclegi. Jeden na farmie, drugi u dziennikarki w Polokwane. Ale o perypetiach w mieście, wizycie w katedrze, odwiedzinach polskich sióstr w szkole dla niewidomych i… meczu Polska-RPA, na który się właśnie wybieramy (mamy wielką polską flagę i różową perukę!) napiszemy w następnej relacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.