Dziś o godzinie 8 rano z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie zniknął krzyż, ustawiony tam przez harcerzy po katastrofie samolotu prezydenckiego z 10 kwietnia. Decyzję o przeniesieniu krzyża w dniu dzisiejszym podjęła samodzielnie Kancelaria Prezydenta. Wzbudziło to liczne kontrowersje zarówno wśród zwolenników obecności krzyża na Krakowskim Przedmieściu, jak i po drugiej stronie.
Podczas zwołanej konferencji prasowej z udziałem szefa kancelarii prezydenta Jacka Michałowskiego ogłoszono, że krzyż tymczasowo został przeniesiony do kaplicy w Pałacu Prezydenckim i ustawiony obok niedawno odsłoniętej tam tablicy, upamiętniającej parę prezydencką oraz pracowników Kancelarii, tragicznie zmarłych podczas katastrofy samolotowej w Smoleńsku. Krzyż w dogodnym momencie zostanie przeniesiony do kościoła pw. św. Anny, co jest zgodne z porozumieniem, jakie zostało zawarte w lipcu br. pomiędzy Kancelarią Prezydenta, przedstawicielami Kościoła i harcerzami.
Przeniesienie krzyża miało nastąpić 3 sierpnia. Jednak do tego nie dopuściły zgromadzone tam osoby, nazywające się „obrońcami krzyża”. Krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego stał się odtąd źródłem podziału, narzędziem walki i politycznych rozgrywek.
Decyzję o przeniesieniu krzyża w dniu dzisiejszym podjęła samodzielnie Kancelaria Prezydenta. Wzbudziło to liczne kontrowersje zarówno wśród zwolenników obecności krzyża na Krakowskim Przedmieściu, jak i po drugiej stronie. W tej chwili przed Pałacem Prezydenckim, w miejscu, gdzie dotychczas stał krzyż, wciąż gromadzą się ludzie.
Były prezydent Lech Wałęsa uważa, że decyzja o przeniesieniu krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego zapadła zbyt późno. Twierdzi, że krzyż nie może być narzędziem gry politycznej. „Nie można łamać prawa krzyżem”, zauważa prezydent.
Małgorzata Wassermann, córka tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej posła Pis Zbigniewa Wassermanna, twierdzi, że autonomiczna decyzja o przeniesieniu krzyża, to „olejny przejaw bardzo bezwzględnej polityki, prowadzonej w stosunku do całej katastrofy smoleńskiej i wszystkiego, co jest z tym związane”. Zauważa przy tym, że jej zdaniem awantura o krzyż jest tylko sztucznie wywołaną metodą zamydlenia oczu społeczeństwu i rodzinom ofiar, po to, by nie rozmawiać o rzeczywistym problemie prowadzenia śledztwa ws. katastrofy i o nadużyciach, które zdaniem Wassermann mają tam miejsce. „Myślę, że wielką solą w oku dla tego rządu była ta niesamowita jedność, ta wspólnota duchowa, która ogarnęła to społeczeństwo po katastrofie smoleńskiej, i po prostu postanowiono to rozbić, podzielić społeczeństwo, nastawić go wzajemnie przeciwko sobie”, mówi Małgorzata Wassermann.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.