Czytając wczorajszą katechezę o Psalmie 22 miałem przed oczami świętego Piotra. Apostoł nie dyskutował z krążącymi po Rzymie i oczerniającymi chrześcijan opiniami.
Pytano kiedyś dziennikarkę starszego pokolenia o kontrowersyjne tytuły i treści w przedwojennej prasie. Bywały – odpowiedziała – ale o tym się nie dyskutowało i nie mówiło. Tych tytułów nie było z reguły w inteligenckich salonach. Obowiązywała zasada, że człowiekowi kulturalnemu pewnych rzeczy po prostu nie wypada kupować i czytać.
Argument wykorzystałem, gdy zwrócono się do mnie z prośbą o wyrażenie opinii na temat dość kontrowersyjnej książki o rzekomo ciemnych stronach polskiego Kościoła. Rozmówczyni, przedstawicielka jednej z miejscowych instytucji kulturalnych, zachęcała do lektury i dyskusji powołując się między innymi na duże zainteresowanie tą pozycją wśród czytelników. Dwa razy musiałem powtórzyć, że pewnych rzeczy człowiekowi kulturalnemu nie wypada. Wyczułem zażenowanie rozmówczyni, ale po tej rozmowie już nikt do tematu nie wracał. Książki ostatecznie nie kupiłem i nie przeczytałem, mając świadomość zupełnie innych oczekiwań słuchaczy niedzielnych homilii. Wolałem lekturę Ojców, teologię duchowości i dobrą powieść. Ojcowie uczyli szukania duchowego sensu Pisma świętego. Literatura piękna i poezja rozszerzały horyzonty i kształtowały język ułatwiający komunikację ze słuchaczem, pozwalający uwolnić się od żargonu teologicznego i przełożyć czasem trudne treści na język zrozumiały dla tak zwanego przeciętnego słuchacza.
Gdy obecny papież mówił, jeszcze przed wyborem, o miotanej wichrami łodzi Kościoła, oczekiwano – już po wyborze – konfrontacji ze współczesnym światem. Dziś wielu z pewnością jest zawiedzionych. Zamiast konfrontacji i – zapewne uprawnionej dyskusji – słyszymy katechezę sięgającą do fundamentów wiary, zdolnej nie tylko oprzeć się trendom i modom, ale przed wszystkim dać świadectwo mocy Zmartwychwstałego Pana.
Czytając wczorajszą katechezę o Psalmie 22 miałem przed oczami świętego Piotra. Apostoł nie dyskutował z krążącymi po Rzymie i oczerniającymi chrześcijan opiniami. Widział zagrożenie nie tyle w prześladowaniach, co w walczących przeciw duszy pożądaniach. Dlatego pisał listy do wierzących i błogosławił idących na śmierć męczeńską. By Bóg uwolnił ich serce od trwogi i objawił się w ich śmierci jako Pan życia. Wołanie o pomoc przemieniło się – jak mówił wczoraj Benedykt XVI – w pieśń chwały. A świadectwo i radykalizm zaowocowały wzrostem Kościoła.
Bo zbudowana na mocnym fundamencie wiara nie wyolbrzymia zagrożenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.