Hiszpański prokurator zażądał kary 309 lat pozbawienia wolności dla doktora Carlosa Morina za dokonywanie późnych aborcji w jego czterech klinikach w Barcelonie.
Dla żony Morina, dyrektorki klinik, prokuratura domaga się 204 lat więzienia, a dla innych dziesięciu współpracowników lekarza - psychiatrów i anestezjologów - od 50 do 200 lat.
Śledztwo w sprawie nielegalnych aborcji nawet w ósmym miesiącu ciąży rozpoczęto w 2007 roku, po nadaniu przez duńską telewizję publiczną nakręconego ukrytą kamerą reportażu. Pokazano kobietę w siódmym miesiącu ciąży, która zwróciła się do Morina o aborcję, argumentując, że partner ją opuścił, a ona nie jest w stanie sprostać sytuacji, w jakiej się znalazła.
Okazało się, że dokonanie aborcji jest możliwe za 4 tysiące euro. Reportaż ujawnił też, że na przerwanie ciąży do klinik barcelońskich zgłaszają się kobiety z wielu krajów Europy.
Po reportażu policja skonfiskowała dokumentację medyczną 2780 "pacjentek" Morina, które dobrowolnie poddały się usunięciu ciąży. Śledztwem objęto 167 przypadków. Sam Morin przyznał podczas przesłuchania, że dokonywał aborcji u kobiet z 7,5-miesięczną ciążą, a następnie fałszował dokumenty.
Ze śledztwa wyłączono m.in. ok. 50 przypadków, które zgodnie z nowym, zliberalizowanym prawem do aborcji, są w Hiszpanii legalne.
W klinikach "doktora" w Barcelonie co tydzień dokonywano ok. 30 aborcji, także u dziewczynek od 13 roku życia. Kosztowały od 4 do 5 tys. euro i płaciło się za nie gotówką.
W kilku klinikach Morino pracowali ginekolodzy bez uprawnień, anestezjolodzy bez nostryfikowanych w Hiszpanii dyplomów oraz sprzątaczki, które często spełniały funkcje pielęgniarek. Psychiatrzy opiniowali pacjentki bez przeprowadzania badań.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.