Nie o taką Polskę chodziło uczestnikom protestów w Poznaniu i Gdańsku - twierdzi o. prof. Mieczysław Albert Krąpiec OP w wywiadzie dla Naszego Dziennika. Przyślij swoiją opinię na ten temat pod adres **wiara@wiara.pl**
- Tak, w pełni świadomi ciążącej na nas odpowiedzialności postanowiliśmy ratować podstawy polskiej kultury, które zawsze tkwią w filozofii. Chodziło o uprawianie realistycznej filozofii polegającej na wyjaśnianiu świata, człowieka, społeczności, pracy, religii itd., w sytuacji, gdy kulturę polską zalewała utopia marksistowska. - Jak to było możliwe w sytuacji totalnego terroru, jaki wówczas panował? Dlaczego komuniści pozwolili na istnienie takiej enklawy wolnej myśli? - Robiliśmy to bez żadnej formalnej zgody ze strony władz. Inna sprawa, że komuniści też nie byli jednomyślni w tych sprawach. Tam zawsze trwał ten podział na "żydów" i "chamów". Trzeba powiedzieć, że "żydy" byli groźniejsi dla polskiej kultury. Ale przez długi czas u władzy były "chamy", z którymi można było pewne rzeczy niezbędne dla istnienia uczelni ustalić. Jako rektor rozmawiałem z wieloma ówczesnymi oficjelami, ministrami. W dyskusji z nimi używałem argumentu, że my kształcimy w przeważającej większości młodzież wiejską, chłopską, dotychczas poniewieraną i pogardzaną. O dziwo, często spotykałem się ze zrozumieniem. Nie, żeby mi ktoś powiedział, dobrze, róbcie tak dalej, ale to zrozumienie polegało na braku zakazu. A jeśli nie zakazano, to robiliśmy swoje. - A jak władze KUL reagowały na inwigilację uczelni przez służby specjalne PRL? - Oczywiście wiedzieliśmy doskonale, że jesteśmy obserwowani przez agenturę. Gdy przyjeżdżałem do czynników rządowych w Warszawie, pytano mnie po gospodarsku: co tam u was słychać? Odpowiadałem, że to ja przyjechałem się o to zapytać, bo "wy wiecie lepiej". O tym wszyscy wiedzieli. Mówiłem im: "My wszystko robimy publicznie, nic nie ukrywamy. Zresztą to byłoby niemożliwe, przecież wykłady są publiczne, posiedzenia senatu i rad wydziałów - publiczne, protokoły wam posyłamy - nie mamy nic do ukrycia przed rządem" - tłumaczyłem. - I oni to przyjmowali ze zrozumieniem? - Wiadomo było, że KUL jest dla nich solą w oku. Ale czasami odnosiłem wrażenie, że niektórzy z partyjnych dygnitarzy to ludzie, którzy nie wyzbyli się do reszty poczucia polskości. Kiedyś w rozmowie z Franciszkiem Szlachcicem on zagadnął: "Czy ksiądz rektor wie, z kim rozmawia?" Odpowiedziałem, że z członkiem Biura Politycznego KC PZPR. A on uzupełnił tę odpowiedź: "...który ma pod sobą 'przestępcę', tj. Kościół i środki do zwalczania przestępstwa - wojsko, milicję, więzienia i sądy. A wiec jest przestępca i środki wychowania społecznego". Dał mi do zrozumienia, że jest to absurdalna sytuacja.
Przed odmówieniem modlitwy Anioł Pański Papież nawiązał także do „brutalnych ataków” na Ukrainie.
Msza św. celebrowana na Placu św. Piotra stanowiła zwieńczenie Jubileuszu duchowości maryjnej.