O godzinie 20.45 na Stadionie Narodowym w Warszawie rozpoczął się pierwszy mecz ćwierćfinałowy piłkarskich mistrzostw Europy Czechy - Portugalia.
Faworytami byli Portugalczycy, ale Czesi nie zamierzali poddać się bez walki. Być może w drużynie czeskiej nie ma gwiazd pokroju Ronaldo czy Naniego. Jednak drużyna czeska to prawdziwy monolit. Jej siłą jest gra zespołowa. A zespoły na murawę wybiegły w następujących składach:
Czechy: 1-Petr Cech; 2-Theodor Gebre Selassie, 3-Michal Kadlec, 6-Tomas Sivok, 8-David Limbersky; 19-Petr Jiracek, 17-Tomas Hubschman, 13-Jaroslav Plasil, 14-Vaclav Pilar; 22-Vladimir Darida; 15-Milan Baros.
Portugalia: 12-Rui Patricio; 21-Joao Pereira, 2-Bruno Alves, 3-Pepe, 5-Fabio Coentrao; 16-Raul Meireles, 4-Miguel Veloso, 8-Joao Moutinho; 17-Nani, 23-Helder Postiga, 7-Cristiano Ronaldo.
Sędzia: Howard Webb (Anglia).
Czesi, jak dotąd byli jedną z najczęściej faulujących drużyn. Jednak znany Polakom sędzia z Anglii był bardziej surowy dla Portugalczyków. W ciągu jednej minuty pokazał im aż dwie żółte kartki. Co ciekawe, Czesi weszli do ćwierćfinału z ujemnym bilansem bramkowym.
Po pierwszej połowie bramek nie było. Dwie dobre okazje miał Ronaldo. Raz trafił w słupek, raz strzelał z przewrotki. Jednak przy każdym ataku dobiegało do niego dwóch lub trzech Czechów, neutralizując gwiazdora.
Czesi w pierwszej połowie odważnie nacierali na bramkę Rui Patricio. Świetną okazję wypracował Gebre Selassie. Podał ze skrzydła do Barosa, ten jednak minął się z piłką.
W drugiej połowie więcej sytuacji stwarzali sobie Portugalczycy. Brakowało im jednak szczęścia. Aż do 79 minuty, kiedy to strzelał główką Ronaldo i pokonał Cecha. Wynik do końca już się nie zmienił. Portugalia w półfinale.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.