Podczas wakacji bardziej chyba niż na co dzień widać „misyjny ząb” ludzi Kościoła.
Wakacje to czas nicnierobienia? Nie w Kościele. Choć w parafiach, poza miejscowościami wypoczynkowymi, ludzi na niedzielnych mszach mniej, nie znaczy to, że duszpasterstwo działa na pół gwizdka. Często zmienia się tylko jego miejsce. I jego charakter.
Kościół bywa nazywany największym organizatorem wypoczynku w Polsce. Pewnie rzeczywiście tak jest, bo ilość inicjatyw w tym względzie jest ogromna. To nie tylko kolonie dla dzieci, ale przeróżne spotkania, rekolekcje, kursy, festiwale czy pielgrzymki. Dla młodych i starych. Podczas wakacji duszpasterstwo często wychodzi z ustalonych ram, bo zaczyna być realizowaniem mniej czy bardziej wizjonerskich pomysłów. I to bardzo dobrze.
Dobrze też dlatego, że tego typu spotkania to często nie samo pouczenie – jak na katechezie – ale przede wszystkim pokazanie chrześcijańskiego stylu życia. Stylu, który wyraża się nie tylko uczestnictwem w Mszy czy modlitwach. Stylu, który wypływając ze świadomości bliskości Boga i owocując braterskim odniesieniem do innych – podczas wspólnego śpiewu, przy stole czy podczas zabawy – nie tłamsi jednak osobowości. To niezwykle ważne. Uświadamia, że bycie chrześcijaninem nie musi oznaczać stania się zahukanym smutasem; że chrześcijaństwo ma całkiem atrakcyjną alternatywę dla tego, co oferuje zapominający o odniesieniu do Boga świat.
Wydaje mi się, że takich świadomych swojego wyboru chrześcijan potrzeba dziś bardziej niż tych, dla których wiara jest tylko czcigodną, ale mocno już zmurszałą tradycją. Nawet jeśli w statystykach nie wygląda to najlepiej. Właśnie tacy chrześcijanie są dziś niezwietrzałą solą dla jałowego w swych ideach świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.