Czytałem list Władimira Putina z wyrazami uznania – deklaruje abp Józef Życiński. KAI zapytała metropolitę lubelskiego o niełatwe relacje polsko-rosyjskie.
Hierarcha wyraża wiarę w „możliwość podobnego przełomu we wzajemnych stosunkach” jaki miał miejsce między Kościołami w Polsce i w Niemczech, choć wyjaśnia, że jest to proces o wiele bardziej złożony.
Czy – zdaniem księdza Arcybiskupa - dzisiejsza wypowiedź premiera Władimira Putina opublikowana przez „Gazetę Wyborczą” otwiera nową perspektywę w stosunkach polsko-rosyjskich?
Abp Józef Życiński: Czytałem list Władimira Putina z wyrazami uznania. Cieszę się z powodu wielu sformułowań, które tam znalazłem. Uważam je za drogowskaz ukazujący tę wspólnotę wartości, które są bliskie zarówno społeczeństwu polskiemu jak i tym środowiskom rosyjskim, z którymi od lat prowadzimy dialog.
Tak się składa, że akurat przypada 10. rocznica wydawania przez Jerzego Pomianowskiego „Nowoj Polszy”. Czytając niektóre pozytywne akcenty obecne w liście Putina, można przypuszczać, iż redaktorzy tego pisma przynajmniej duchowo uczestniczyli w jego przygotowaniu.
Jaka może być rola Kościołów w procesie ewentualnego pojednania polsko-rosyjskiego? Czy można mieć nadzieję na podobny dialog, i z kim?
- Niewątpliwie jest to wyzwanie trudniejsze niż w relacjach polsko-niemieckich, gdzie adresat był bardziej określony i jego postawa była łatwiejsza do rozpoznania. Jednak muszę zauważyć, że są już podejmowane liczne inicjatywy w zakresie współpracy naszych Kościołów, a jeszcze bardziej w zakresie współpracy polskich środowisk katolickich ze środowiskami prawosławnej rosyjskiej inteligencji.
Ja sam otwierałem w ubiegłym roku Dni Cyrylo-Metodiańskie w Mińsku. W tym roku zostałem też zaproszony aby wygłosić wykład o duchowości Europy na analogicznym spotkaniu. Duchowni prawosławni z Rosji zapraszani są na różnorodne spotkania organizowane przez Kościół w Polsce, choćby na kolejne Zjazdy Gnieźnieńskie. Tam też systematycznie przybywa prawosławna młodzież rosyjska. Tworzy to nową mentalność.
W spotkaniu z tymi kręgami Rosjan, które zainteresowane są miejscem Rosji w Europie, dostrzegam już konkretne zmiany. Myślę o publikacjach Rosyjskiej Akademii Nauk. Będąc w Moskwie kupiłem przygotowany przez rosyjskich akademików tom studiów: „Rosja a Watykan”. Byłem ujęty obiektywnym i rzeczowym przedstawieniem wzajemnych relacji. Kiedy zapytałem kogoś z nich czy oznacza to rewolucję, odpowiedział: „Nie, ale oznacza to, że intelektualiści rosyjscy tak myślą, choć nakłady tego rodzaju publikacji są bardzo ograniczone”. Nie jest to radykalna i powszechna zmiana, ale źródło nadziei, z którym możemy wiązać oczekiwania na przyszłość.
A czy bywając w Moskwie Ksiądz Arcybiskup poruszał temat potrzeby pojednania polsko-rosyjskiego w rozmowach z prawosławną hierarchią?
- Były to raczej kontakty w bardziej generalnym kontekście stosunków katolicko-prawosławnych. Mieliśmy dwa spotkania z metropolitą Cyrylem (obecnym patriarchą), wówczas odpowiedzialnym za zewnętrzne stosunki Cerkwi. Systematycznie pojawiał się wątek, że gdybyśmy razem zabierali głos w wielu kwestiach dotyczących ewolucji kulturowej w Europie, to wtedy ten wspólny głos Kościołów mógłby być znacznie bardziej efektywny niż obecnie.
Znana z wystąpienia biskupów polskich do niemieckich formuła: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” oznacza dwustronność. Czy – pamiętając o zaborach, komunistycznej okupacji, mordzie katyńskim itp. – czy my jako Polacy winniśmy przepraszać za coś Rosjan?
- Nigdy w relacjach pomiędzy krajami winy nie pozostają wyłącznie po jednej stronie. W naszym stylu bycia jest przecież coś, co tak bardzo denerwowało Dostojewskiego.
Dziś wystarczy posłuchać polskie dowcipy o „noworuskich”. Ile w tym jest pogardy. A przecież my też mamy swoich nowobogackich. Mamy tendencję do traktowania Rosjan z poczuciem wyższości. Siebie traktujemy jako przedstawicieli wyższej kultury Zachodu... . Widzę w tym nasze, polskie kompleksy. Kilka lat temu pewne radykalne środowiska w Polsce chciały w ramach protestu wycierać buty we flagę rosyjską. Całe szczęście, że nie doszło do tego, m. in. dzięki apelom Kościoła.
Z kolei za to, co było bolesne w rosyjsko-polskiej historii trudno jest jednoznacznie obarczać rosyjski naród. Jest to niedopuszczalne uproszczenie. To tak, jakby ktoś patrzył na Polskę przez pryzmat osoby Feliksa Dzierżyńskiego. Nigdy nie można rozciągać odpowiedzialności na cały naród. Politycy się zmieniają, partie modyfikują programy, natomiast łączy nas ta sama kultura, to samo poczucie ludzkiej godności i – nas chrześcijan, Polaków i Rosjan – ten sam Chrystus.
W 1965 r. Biskupi polscy wysłali list do biskupów niemieckich nie wiedząc jaka będzie reakcja. Zrobili to, gdyż czuli moralny nakaz sumienia. Czy istnieje możliwość podobnego listu adresowanego do rosyjskich hierarchów prawosławnych?
- Powiedziałbym raczej, że istnieje możliwość podobnego przełomu we wzajemnych stosunkach. Ale czy dokona się to za pomocą listów, nie jestem pewien. Sytuacja jest o tyle odmienna, że relacje z Kościołem prawosławnym w Rosji trzeba ujmować również w odniesieniu do Kościoła greckokatolickiego oraz Cerkwi niezależnych od moskiewskiej, działające na Ukrainie. Jest to sytuacja znacznie bardziej złożona.
Odpowiadając z nadzieją na pytanie o przyszłość wzajemnych relacji, osobiście jestem skłonny wyakcentować rolę tych wzajemnych form współpracy i kontaktów, które nas jednoczą, a których nie da się załatwić drogą jednego listu.
Znacznie łatwiej było potępić straszliwe dzieło nazistów dokonane podczas II wojny światowej. Stosunki polsko-rosyjskie kształtowała długa historia znaczona ranami. Jej przezwyciężenie wymaga cierpliwości. Ale ta cierpliwość jest przejawem tej kultury ewangelicznej, o której piszą biskupi polscy i niemieccy, podkreślając, że „jako ludzie pojednania chcemy dawać współczesnemu światu przykład nowej kultury pokoju, prawdy, sprawiedliwości i miłości”. Wierzę, że postulat ten zrealizowany w kontaktach Kościoła w Polsce i w Niemczech, jest również możliwy do realizacji we współpracy Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce i Kościoła prawosławnego w Rosji.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.