Katolikom pozwolono łaskawie wciąż głosić jakieś ogólnikowe, nieprzyjemne dla postępaków poglądy, ale bez konkretów i łagodnie. Jeszcze nie zamknięto ust, ale je mocno przykneblowano na żądanie agresywnych środowisk feministycznych. Zwracam uwagę, że wyrok jest kuriozalny i niebezpieczny nie tylko z punktu widzenia ludzi o poglądzie konserwatywnym, ale z punktu widzenia każdego, kto ceni sobie wolność głoszenia swoich poglądów i ocen - pisze na blogu w salonie24.pl Łukasz Warzecha.
Wyrok sądu w sprawie Alicja Tysiąc kontra Gość Niedzielny skomentował na blogu w salonie24.pl Łukasz Warzecha - komentator Faktu. Za zgodą autora publikujemy pełną treść:
Wyrok w sprawie Alicji Tysiąc jest absolutnie kuriozalny. Orzeczenie i jego ustne uzasadnienie, jakie wygłosiła sędzia Solecka, zawierają logiczne sprzeczności, nadinterpretacje i przekłamania.
Niejaki „Rozum” (nick wyjątkowo w tym wypadku nieadekwatny do treści) napisał w Salonie24, że przecież sąd oddalił część pozwu, dotyczącą nazwania aborcji zabójstwem. Owszem – ale to tylko część prawdy. Bowiem w uzasadnieniu pani sędzia oznajmiła rzecz zadziwiającą: katolicy mają prawo nazywać aborcję zabójstwem, ale tylko w sensie ogólnym; nie mają natomiast prawa odnosić tego przekonania do konkretnych osób. Innymi słowy – mogę powiedzieć ogólnie, że kradzież jest złem, ale nie mogę powiedzieć o konkretnym złodzieju, że jest zły.
Nie wiem, czy pani sędzia Solecka miała jakieś zajęcia z logiki formalnej, ale nawet jeśli miała, to wszystko zapomniała. Lub też wynalazła swoją własną logikę. Logikę na potrzeby procesu Alicji Tysiąc przeciwko „Gościowi Niedzielnemu”.
Kolejnym rzucającym się w oczy elementem kuriozalnego uzasadnienia była nadinterpretacja fragmentów artykułów, gdzie przywoływano praktyki nazistowskich Niemiec (usłużna „Gazeta Wyborcza” już te fragmenty przywołała). Według pani sędzi nie było wprawdzie bezpośredniego porównania, ale tak wynikało z kontekstu. Rzecz można łatwo zweryfikować, zaglądając chociażby pod wklejony wyżej link. Czyli tutaj mamy do czynienia z wydawaniem wyroku na podstawie tego, co się pani sędzi wydaje. Gdyby się jej na przykład wydawało, że „Pan Tadeusz” obraża homoseksualistów, to by zakazała jego rozpowszechniania.
Sąd krytykował też następujący fragment: „W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono”. Sędzia mówiła, że „GN” wprowadzał w błąd, ponieważ nie tego dotyczył wyrok trybunału. To kolejny klasyczny chwyt sędziów, orzekających w podobnych sprawach: potraktować ewidentny publicystyczny skrót dosłownie. Tak przecież było w sprawie, którą Michnik wytoczył prof. Zybertowiczowi.
Sąd miał także pretensję o zdania typu „że nie mogła zabić swojego dziecka” lub „bardzo chciała zabić swoje dziecko”. Ta pretensja jest zrozumiała z punktu widzenia autorskiej logiki sędzi Soleckiej. Ale z punktu widzenia powszechnie akceptowanej logiki formalnej – na pewno nie. Bo skoro można aborcję nazywać zabójstwem, to o osobie jej dokonującej można też powiedzieć, że jest zabójcą lub przynajmniej współsprawcą. Z kolei nie ma chyba wątpliwości, że Alicja Tysiąc bardzo chciała aborcji – przecież na doprowadzeniu do niej koncentrowały się wszystkie jej działania. A zatem bardzo chciała zabić swoje dziecko. Koniec, kropka. Tak to wygląda z punktu widzenia normalnej logiki.
Uzasadnienie było poprzeplatane sformułowaniami, świadczącymi o tym, że pani sędzia pilnie odrobiła lekcję politycznej poprawności. „Mowa nienawiści”, „agresywne sformułowania” itd. Przy okazji dowiedziałem się też, że pisząc teksty, nie można być ani agresywnym, ani napastliwym. W takim razie jakieś pięć szóstych polskich publicystów powinno natychmiast wylądować przed sądem. A zwłaszcza ja.
Pani sędzia zastrzegała przy tym wszystkim – co brzmiało jak ponury żart – że wyrok absolutnie nie oznacza cenzury albo ograniczania wolności słowa. Jasne. A ja się nazywam bin Laden i zaraz podłożę bombę pod Biały Dom.
Oczywiście, że mamy do czynienia z ograniczeniem wolności głoszenia swoich poglądów i ocen, i to tak drastycznym, jakie do tej pory chyba jeszcze w Polsce miejsca nie miało. Katolikom pozwolono łaskawie wciąż głosić jakieś ogólnikowe, nieprzyjemne dla postępaków poglądy, ale bez konkretów i łagodnie. Jeszcze nie zamknięto ust, ale je mocno przykneblowano na żądanie agresywnych środowisk feministycznych.
Przy czym zwracam uwagę, że wyrok jest kuriozalny i niebezpieczny nie tylko z punktu widzenia ludzi o poglądzie konserwatywnym, ale z punktu widzenia każdego, kto ceni sobie wolność głoszenia swoich poglądów i ocen. Tak się składa, że środowisko sędziowskie, w Polsce będące ekstremalnie marnej jakości, płynie gładziutko z prądem, wyczuwając aktualne mody. Ale przecież, posługując się logiką sędzi Soleckiej, można zamknąć usta potencjalnie każdemu.
Tomek Terlikowski napisał, że ten wyrok jest hańbą polskiego wymiaru sprawiedliwości. Drogi Tomku, polski wymiar sprawiedliwości nie może się już bardziej zhańbić, gdyby podsumować wszystkie jego winy, przeciągające się postępowania w sprawie zbrodni komunistycznych oraz wysokość zasądzanych zadośćuczynień (30 tys. za rzekome szkody moralne pani Tysiąc to granda wprost niebywała, zwłaszcza w porównaniu z odszkodowaniami np. dla ofiar błędów lekarskich albo poszkodowanych za komuny). W polskim wymiarze sprawiedliwości rej sprawują idioci, którzy z powagą na twarzy i łańcuchem na szyi plotą w swoich uzasadnieniach żałosne androny. I pragnę zaznaczyć, że piszę to w sensie ogólnym. Nie mam na myśli, broń Boże, nikogo konkretnego.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.