Premier Donald Tusk zeznał przed komisją śledczą, że b. szef CBA Mariusz Kamiński, informując go o kontaktach biznesmenów z branży hazardowej z politykami PO, nie mówił o przestępstwie. Szef rządu ocenił zachowanie Kamińskiego, jako niestandardowe i zmuszające go do podjęcia nietypowych działań.
Pytany przez Kempę, czy czytał notatkę sporządzoną przez Kapicę z 28 lipca 2008 r. odpowiedział: "Nie wykluczam, że w tym przypadku minister Nowak przekazał mi oprócz tej notatki, która uzyskała później obieg urzędowy, bo ona przecież nie była poufna, trafiła na pewno do kancelarii, podejrzewam, że także do Komitetu Stałego Rady Ministrów, chociaż nie sprawdzałem tego. Natomiast od ministra Nowaka uzyskałem tylko odpowiedź, która brzmiała mniej więcej w taki sposób, jak sądzę, bo jest to rekonstrukcja na podstawie dokumentów, że z punktu widzenia ministra finansów wszystko jest w porządku" - powiedział premier.
Po tej wypowiedzi Kempa zaczęła zadawać kolejne pytania, w których stwierdziła, że Tusk określił notatkę jako poufną. Premier zdecydowanie zaprzeczył. Kempa utrzymywała jednak, że tak było, mówiła m.in. że "nie jest głucha". Ostatecznie Tusk poprosił o przerwę i odsłuchanie jego wypowiedzi, gdyż - jak zaznaczył - jest w 100 proc. pewien, że nie użył takiego sformułowania, zeznaje pod przysięgą, a posłanka PiS podważa w tym momencie jego wiarygodność.
Po przerwie szef komisji Mirosław Sekuła (PO) odczytał stenogram wypowiedzi premiera, sporządzony po jej odsłuchaniu, gdzie w kontekście notatki padają słowa, że "ona przecież nie była poufna". "Wszelkie wątpliwości zostały wykluczone" - podsumował. Wtedy Kempa - zwracając się do premiera - powiedziała, że absolutnie nie miała na celu wprowadzenie go w błąd. "Bardzo przepraszam" - powiedziała posłanka PiS. Skarżyła się przy tym m.in. na dość słabą akustykę w sali, w której odbywa się przesłuchanie i dość duży poziom zmęczenia posłów komisji śledczej.
Jednocześnie dodała, że sytuacja ta pokazuje, iż dzięki premierowi można mieć stenogram z przesłuchania "w jednej chwili", gdy tymczasem sejmowi śledczy na stenogramy poprzednich przesłuchań - np. b. wicepremiera Grzegorza Schetyny, który zeznawał w środę - potrzebne przy spotkaniu z premierem będą mieli dopiero za kilka dni.
Premier - odnosząc się do całej sytuacji - powiedział m.in., że "to nie jest kwestia technicznej słyszalności", tylko elementarnego zaufania do siebie. Dodał, że źle by było, gdyby (sejmowi śledczy i świadkowie) podważali co chwilę swą wiarygodność.
Odnosząc się do notatki Kapicy, premier powiedział ponadto, że "na tle relacji prasowych brzmiała uspokajająco, że wszystko idzie w stronę, w którą wyobrażał sobie minister finansów", "prace biegną tak, jak miały biec, Komitet Stały kończy pracę, a to, co budzi największe emocje, czyli dopłaty, są utrzymane".
W swojej notatce wiceminister finansów informował premiera, że 17 lipca 2008 roku projekt zmian w ustawie hazardowej był przedmiotem obrad Komitetu Stałego Rady Ministrów. Dzień później - jak pisał Kapica - do resortu finansów wpłynęła uwaga Ministerstwa Gospodarki, że poszerzenie katalogu gier objętych dopłatami "może pogorszyć warunki ekonomiczne tej działalności". Kapica podkreślił jednak w notatce, że uważa za zasadne "utrzymanie w projekcie ustawy regulacji dotyczących dopłat".
Szef rządu zeznał także, że osobiście nie zetknął się z lobbingiem w sprawie ustawy hazardowej. "Sam nie byłem na pewno przedmiotem jakiś działań czy nacisków, które bym odczuwał jako próba lobbingu, czy które budziły moją nieufność" - powiedział premier.
Tusk mówił, że na spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. nie miał wrażenia, że ówczesny szef CBA go testuje. Kamiński zeznał przed komisją śledczą, że przedstawiając premierowi 14 sierpnia analizę dotyczącą kontaktów biznesmenów z branży hazardowej z politykami PO w sprawie projektu nowelizacji tzw. ustawy hazardowej, chciał "przetestować premiera".
Zdaniem szefa rządu, było to sformułowanie zaskakujące. "Niezależnie od tego, jak nieprzemyślana albo niewłaściwa jest tego typu wypowiedź, gdyż fatalnie redefiniuje rolę szefa służby specjalnej w państwie, bo z całą pewnością szef służby specjalnej czy to jest CBA czy ABW nie ma znaczenia, nie jest od tego, aby testować premiera, czy się nadaje na to stanowisko czy nie i czy nadaje się na przywódcę politycznego" - uważa Tusk.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.