Wciąż musimy robić rachunek sumienia, czy jako biskupi należycie odpowiadamy na zadania, jakie zostały przed nami postawione - mówi w wywiadzie dla KAI abp Józef Kowalczyk, prymas nominat i Nuncjusz Apostolski w Polsce. Wyjaśnia, że Prymas jest potrzebny jako autorytet moralny. Ale prymasostwo na tyle będzie miało znaczenie, na ile gnieźnieński biskup będzie skutecznym pasterzem.
KAI: Czy zdaniem Księdza Arcybiskupa, możemy spodziewać się wspólnego orędzia jeszcze w tym roku?
- Nie jest istotne, czy stanie się to miesiąc wcześniej czy później. Istotne jest, żeby treść tego dokumentu była uzgodniona w sposób partnerski, życzliwy, ze świadomością, że chcemy iść drogą pojednania i zbliżenia.
KAI: A co zrobić z wielkim dziedzictwem papieża, żeby było ono w Polsce bardziej obecne i żywe. Bo, pomimo częstych deklaracji o wierności jego nauczaniu, realizacja jego wizji pozostaje sprawą otwartą...
- Potrzeba jeszcze wiele pracy. Zdominował nas, niestety, wymiar emocjonalny, zaś cały kapitał merytoryczny został nieco zepchnięty na drugi plan. Fascynują nas pełne emocji przeżycia przy papieskim grobie oraz każda informacja o procesie beatyfikacyjnym. Natomiast gdy chodzi o treści, jakie Ojciec Święty przekazał, to są one mało pogłębiane. Aczkolwiek nie powiedziałbym, że nie tkwią gdzieś w pokładach ludzkiej duszy...
Przekonałem się o tym, kiedy przygotowywaliśmy album z wyborem wpisów do księgi kondolencyjnej wystawionej w nuncjaturze po śmierci Jana Pawła II. Czuło się wówczas ducha tego papieża! Po jego odejściu podziały partyjne, poglądy polityczne itd. przestały istnieć! Tego ducha czuło się także po tragedii lotniczej pod Smoleńskiem – byliśmy wszyscy solidarni z rodzinami ofiar. Podobnie jak wobec klęski powodzi.
Jego duch jest obecny, a naszym zadaniem jest go ożywiać i przypominać kierowane do nas słowa, na przykład te z czerwca 1983 roku: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. To jest wielkie przesłanie, nie tylko do młodzieży ale dla nas wszystkich, także dla mnie. Modlę się, żebym mógł to wskazanie jak najlepiej realizować.
KAI: Jan Paweł II wskazał całemu Kościołowi, także Kościołowi w Polsce, pewien znamienny, posoborowy model obecności w świecie. Będąc, jak każdy papież, strażnikiem doktryny zachowywał postawę otwartości, życzliwości, gotowości do współpracy z innymi światopoglądami, religiami itd. Czy nie powinniśmy obawiać się, że nasza, polska recepcja takiego właśnie papieskiego stylu pozostawia wiele do życzenia?
- To kwestia bardzo ważna i była mi szczególnie bliska podczas pełnienia misji nuncjusza. Jan Paweł II był personalistą, i to nie tylko w znaczeniu jego filozoficznych przekonań ale także w praktyce. Dla papieża każdy człowiek jest zwieńczeniem dzieła stworzenia. W każdym człowieku widział on niepowtarzalny podmiot – osobę ludzką – i tym się autentycznie fascynował. Fascynował się konkretnym człowiekiem, nie pytając o nic: ani o legitymację, ani o to czy jest obrzezany, czy jest ochrzczony itp. Widział człowieka! To zjednywało mu wielką sympatię, tym bardziej, że ludzie lgnąc do niego, w takiej postawie widzieli autentyzm a nie wystudiowaną pozę. Gdybyśmy tego ducha potrafili w sobie mocno zakorzenić i gdyby on zaistniał szeroko w Polsce, to zarówno w polityce, życiu codziennym, na ulicy i mediach – byłoby trochę inaczej... O to się modlę i chciałbym, żeby Polacy zmobilizowali siły w tym kierunku.
Jeśli dyskusja polityczna czy jakakolwiek inna jest merytoryczna, prowadzona z kulturą i szacunkiem dla partnera, to uczestnik takiej dysputy, choć niekoniecznie będzie podzielał zdanie adwersarza – wysłucha go i będzie się zastanawiał czy nie było tam jakichś wątków, które powinny do niego przemówić. Każdy, kto uprawia jakąś dyscyplinę nauki czy zgłębia jakiś temat wie, jak wiele wątków w jego dziedzinie wciąż pozostaje niejasnych czy niepewnych, dlatego będzie mówił roztropnie i z otwartością także na inny punkt widzenia. To jest dyskusja uczciwa człowieka, który chce wnieść coś pozytywnego. Ale bywa niestety tak, że im ktoś mniej zna temat, tym chętniej „dekretuje” i operuje stylem bezdyskusyjnym. Na takie dyskusje szkoda czasu, bo jest to „młócenie słomy”.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.