Matka Elżbieta Róża Czacka miała dar jednania ludzi zwaśnionych. Myślę, że mogłaby być patronką dobrego dialogu - powiedziała PAP siostra Radosława Podgórska ze zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.
Jak zaznaczyła s. Podgórska, Róża Czacka, założycielka Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w podwarszawskich Laskach oraz Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, pochodziła z rodziny hrabiowskiej. Urodziła się w Białej Cerkwi na Ukrainie jako dziecko Feliksa i Zofii Czackich. Kiedy Róża miała kilka lat, jej rodzina przeprowadziła się do Warszawy.
"Róża od dzieciństwa miała problemy ze wzrokiem. We wspomnieniach mówiła, że już podczas zabaw z braćmi zdarzało się, że słabo widziała oddalone rzeczy, które bracia bez trudu dostrzegali" - mówiła s. Podgórska.
Dodała, że ostatecznie Róża całkowicie straciła wzrok w wieku 22 lat po wyjątkowo niefortunnym upadku z konia. "Fakt ten był początkowo ukrywany przez rodzinę. Rodzice Róży wciąż mieli nadzieję, że córka zacznie widzieć. Dopiero dr Bolesław Ryszard Gebner, okulista, zebrał się na odwagę i powiedział hrabiance, żeby nie liczyła na odzyskanie wzroku. Poradził jej, żeby poświęciła się opiece nad niewidomymi" - podkreśliła s. Podgórska.
Wyjaśniła, że pogodzenie się z sytuacją zajęło Róży trzy dni, które spędziła zamknięta w jednym z pokoi rodzinnego pałacu. "Po tym czasie wyszła z decyzją, że będzie jeździć po ośrodkach dla osób niewidomych w Europie, żeby pracować nad własną rehabilitacją, ale też poznawać metody pracy z niewidomymi" - przypomniała.
Zdaniem s. Podgórskiej założycielka Lasek "cierpienie, które przeżywała, przekuła na coś bardzo pozytywnego". "Matka Czacka wielokrotnie powtarzała, że w realizacji jej powołania pomagało jej Boże przyjęcie ciężaru niewidzenia. To, że zgodziła się na to, że nie będzie widziała. I właśnie z tej zgody, a także z relacji z Panem Bogiem wypłynęło to, że uznała swoją ślepotę za zadanie i powołanie" - zaznaczyła.
Przypomniała, że po 10 latach podróży po ośrodkach dla niewidomych w Europie Róża wróciła do Polski, gdzie w 1910 r. powołała do życia Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Nauczyła się alfabetu Braille'a i zapoznała z najnowszymi osiągnięciami nauki o niewidomych.
Jak poinformowała, Róża Czacka przeszła ewolucję swojej działalności. "Zaczynała od działalności typowo charytatywnej. Później dojrzało w niej zrozumienie faktu, jak bardzo ważny jest aspekt wiary w życiu osoby niepełnosprawnej. Wtedy nadała Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi ten charakter typowo katolicki" - przypomniała.
"Jednocześnie szukała zgromadzenia zakonnego, które mogłoby służyć dzieciom niewidomym, ale nie znalazła tego, czego szukała. Wtedy dojrzała w niej decyzja, żeby założyć nowe zgromadzenie" - poinformowała s. Podgórska.
Paradoksalnie - jak zaznaczyła - pomógł w tym fakt, że po wyjeździe na uroczystość rodzinną na Ukrainę, Róża została zmuszona, by pozostać tam przez trzy lata. "Tam odbyła swój nowicjat zakonny, prowadzona przez ks. Władysława Krajewskiego. Tam też złożyła śluby franciszkańskie jako siostra Elżbieta od Krzyża" - powiedziała s. Podgórska.
Wyjaśniła, że zadaniem nowego zgromadzenia - Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża - była pomoc osobom niewidomym, a wraz z nim apostolstwo wobec osób "niewidomych na duszy" oraz zadośćuczynienie za "duchową ślepotę świata".
"Według matki Czackiej osoby +niewidome duchowo+ to tak naprawdę każdy z nas. Każdy, kto boryka się z przyjęciem naszego codziennego krzyża, cierpienia i rzeczywistości, która jest inna, niż byśmy chcieli. To także wszystkie osoby, które poszukują prawdy, prowadzą poszukiwania duchowe, czyli tak naprawdę poszukują Pana Boga, choć czasem same o tym nie wiedzą" - podkreśliła s. Podgórska.
Przyznała, że w okresie międzywojennym w Laskach miało miejsce wiele nawróceń, a nawet konwersji na katolicyzm z judaizmu czy innych wyznań chrześcijańskich. Do wielu z nich przyczyniła się matka Czacka, która zawsze miała czas, by porozmawiać z osobami poszukującymi.
"Charakterystyczną cechą matki była jej wielka cierpliwość, dobroduszność i modlitwa za wszystkich. Są wspomnienia, które mówią o tym, że kiedy przychodziły do niej osoby zwaśnione, matka potrafiła wysłuchać każdego, a potem wzywała do pojednania. Naprawdę miała dar jednania ludzi zwaśnionych. Myślę, że mogłaby być patronką dobrego dialogu" - oceniła s. Podgórska.
Poinformowała, że na patrona zgromadzenia matka Czacka wybrała św. Franciszka, w którym odkryła "wzór realizowania Ewangelii". "Wybrała go dlatego, by na nowo ukazać Ewangelię współczesnemu światu, poprzez ukochanie prostoty i ubóstwa" - wyjaśniła.
S. Podgórska przypomniała, że ważną osobą w życiu matki Czackiej był kard. Stefan Wyszyński, z którym razem będzie beatyfikowana. "W tej podwójnej beatyfikacji widzimy ukryty plan Pana Boga. Chociaż fakt, iż zaplanowana na czerwiec 2020 r. beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia została przełożona z powodu pandemii, a w tym samym czasie w watykańskiej kongregacji został zakończony proces o domniemanym cudzie za wstawiennictwem matki Czackiej i został wydany dekret, wydaje się czystym przypadkiem" - oceniła.
Zdaniem s. Podgórskiej, za życia matkę Czacką i kard. Wyszyńskiego "łączyła więź przyjaźni". Wyjaśniła, że ks. Wyszyński podczas II wojny światowej był w Laskach kapelanem Armii Krajowej oraz spowiednikiem matki Czackiej.
"Matka była o 25 lat starsza od księdza prymasa, a mimo to długa relacja, która narodziła się w 1926 r., kiedy ks. Wyszyński był studentem na KUL, przetrwała aż do śmierci matki Czackiej w 1961 r. Tych dwoje łączyła nie tylko współpraca, ale nić wspólnego odkrywania Pana Boga i tego, że krzyż prowadzi do zmartwychwstania" - podkreśliła.
Beatyfikacja matki Elżbiety Róży Czackiej i kard. Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.