Chrześcijanie w Egipcie są podzieleni co do wsparcia dla ruchu reformatorskiego i protestów społecznych. Zwierzchnik kościoła koptyjskiego papież-patriarcha koptyjski Szenuda III miał udzielić poparcia Hosniemu Mubarakowi.
W poniedziałek 31 stycznia słowami „Niech Bóg da wam siłę i was chroni” patriarcha miał zapewnić o modlitwie za prezydenta Mubaraka, nowego wiceprezydenta i nowego premiera państwa - donosiły egipskie media.
Brytyjski dziennik „Financial Times" podważył 1 lutego autentyczność tej informacji i uznał za nieprawdopodobne, aby zwierzchnik Kościoła koptyjskiego poparł trzech wspomnianych polityków. Według pisma wśród koptów istnieje raczej grupa, która wspiera przywódcę opozycji Mohammeda El Baradeia - byłego szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Jego rzeczniczka Sarah Kamal powiedziała gazecie, że „chrześcijanie, pragnący żyć w otwartym i wolnym społeczeństwie, nie powinni teraz pozostawać w swoich domach”.
Wielu koptów najbardziej obawia się tego, aby do rządu nie doszli członkowie fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego – zdelegalizowanej przez reżim Mubaraka organizacji islamskiej, dążącej m.in. do wprowadzenia w kraju zasad Koranu i szariatu. Bracia stanowią obecnie największe ugrupowanie opozycyjne w Egipcie. „Bardzo lękamy się, że Bractwo będzie dążyć do przejęcia skrzyni biegów w walce o władzę” – powiedziała Samia Sidhom, redaktorka kairskiego tygodnika „Watani International” ekumenicznej agencji epd we Frankfurcie.
Jej zdaniem głównym celem ciągle jeszcze nielegalnego Bractwa jest dążenie do utworzenia egipskiej republiki islamskiej. „Ta opozycyjna grupa ma w szufladzie już gotowe ustawy. Według ich planów kobiety muszą chodzić w czadorach a Kościoły i nieislamskie instytucje religijne poddane zostaną ścisłej kontroli” – powiedziała dziennikarka tygodnika, czytanego przez wielu koptów a w wersji internetowej dostępnego po arabsku i angielsku.
Według Sidhom organizacja ta ma duże szanse na udział we władzach, jeśli w wyniku masowych protestów dojdzie do upadku obecnego prezydenta. „Bractwo Muzułmańskie wzmocniło obecnie masową propagandę i intensywnie przygotowuje się na czasy po Mubaraku” – oświadczyła dziennikarka.
Członkowie Bractwa, założonego w 1928 r. w Egipcie przez Hassana al-Bannę, sprzeciwiają się świeckim tendencjom w krajach muzułmańskich i odrzucają wpływy zachodnie. W grudniu 1948 jeden z członków Bractwa zabił egipskiego premiera. W następstwie rozwiązano organizację, ale po pewnym czasie wznowiła ona swą działalność. W 1954 r. terrorysta, należący do Bractwa, próbował zabić premiera Gamala Abdel Nasera. Organizację po raz kolejny zdelegalizowano, a jej członkowie trafili do więzień. Po 30 latach Bracia ponownie pojawili się na scenie politycznej – tym razem jako dobrze zorganizowana opozycja. W egipskim parlamencie jedną piątą stanowią niezależni deputowani, związani z tym radykalnym islamskim stowarzyszeniem.
Zdaniem Sidhom Mubarak może nadal liczyć na wsparcie armii. „Generałowie stoją po jego stronie, nie wiadomo jednak, jak długo” – zaznaczyła dziennikarka.
Zwierzchnik koptów w Niemczech bp Anba Damian (Refat Fahmi) obawia się, że po krwawych protestach dojdzie do dalszych ataków na chrześcijan. „Wśród ofiar śmiertelnych niedzielnych demonstracji w Kairze było wielu koptów” – powiedział hierarcha w rozmowie z agencją epd. Jego zdaniem egipscy chrześcijanie żyją w wielkim strachu. „Koptowie nie mają swojego lobby i żadnych praw“ – powiedział biskup i zaznaczył, że fala nienawiści, która doprowadziła w sylwestrową noc do krwawego zamachu na koptyjskich chrześcijan, nadal jest wielkim zagrożeniem. „Teraz bardzo się obawiamy, że to, co się rozpoczęło, przeniesie się na nas” – powiedział 65-letni hierarcha. Jednocześnie przyznał, że z dużą sympatią patrzy na protestujących, zastrzegając, że stanowczo potępia wszelkie akty przemocy. „Koptowie nie biorą w nich udziału” – zapewnił koptyjski biskup.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.