Trudno bez emocji czytać i słuchać dyrdymałów środowisk liberalno-lewackich, komentujących wyrok na „Gościu Niedzielnym”.
Życie pod publikę może zapewnić święty spokój, ale nie spokój sumienia. Są wartości, dla których warto być sądzonym, a nawet dać życie.
Coraz częściej odkrywam w sobie niechęć do zabierania głosu w publicznych debatach. Zwłaszcza, gdy toczą się w Internecie.
Zapadł wyrok w procesie wytoczonym Gościowi Niedzielnemu przez Alicję Tysiąc.
Na starannym wykonaniu rachunku czyjegoś sumienia można sporo zyskać. Choćby dobrą opinię i zaufanie. Zaglądanie we własne takich korzyści nie przynosi.
Czy dziennikarz albo dziennikarka, którzy nie potrafią uszanować bólu matki lub żony poparzonego górnika i pod szpitalną bramą pytają wkoło „Naprawdę nic pani nie wie? A jak się pani czuje?” rzeczywiście chcą zostawić po sobie taki trwały ślad?
Jeszcze wczoraj był to zdewastowany pustostan. Dziś jest elegancki akademik. W Europie katolicka wspólnota Chemin Neuf prowadzi kilkanaście podobnych. Ten w Łodzi jest pierwszy w Polsce.
Należy uważnie badać archiwalia komunistycznych służb specjalnych, a nie szukać w Watykanie mitycznej skrzyni o. Grahama, która istnieje tylko w urojeniach amerykańskiego dziennikarza. Jeśli jest inaczej, proszę o fakty: nazwiska, pseudonimy, daty, treść przekazywanych informacji.
To zdumiewające, jak wiele można wyczytać z tak prozaicznego tekstu kultury, jakim są monety.
Gdzie był Bóg? Dlaczego do tego dopuścił? Te i podobne pytania zapewne wielu cisną się na usta po tragedii, jaka rozegrała się w ostatnich dniach w kopalni „Wujek-Śląsk”. Wyroki Boże są niezbadane. Pozostaje pokornie schylić głowę przed Stwórcą i Panem wszystkich rzeczy.