Rodzi się pytanie, czy taka dysproporcja ma sens i uzasadnienie.
Może warto - z istotnych powodów duszpasterskich - potraktować polityków jak dzieci pierwszokomunijne i poprosić o niefilmowanie w czasie nabożeństw? Przecież to rozprasza!
Dostosowywanie chrześcijaństwa do współczesności wydaje się czymś sensownym.
Wartości, o których mówi kardynał, w tym wypadku oznaczają wypłacenie odszkodowań na kwotę około 660 milionów dolarów. Niemało. Czy nie można by oszczędzić choć części z tych pieniędzy, skoro prawo na to pozwala?
To wstyd, że polskie państwo wyciąga rękę po sporą część tego, co jego obywatele chcą przeznaczyć dla potrzebujących.
Problem braku autorytetów nie leży w tym, że ich nie potrzeba, tylko w tym, że nie ma kogo wybrać! To, że same formalne struktury nie wystarczą, widać na co dzień. Z faktu, że ktoś jest nauczycielem, wychowawcą, rodzicem, księdzem, ma tytuł profesorski jeszcze nie wynika, że warto go słuchać, choć czasem oczywiście trzeba.
Czy jeszcze kilka lat temu było do pomyślenia w Polsce, że w niedawno powstałej parafii ksiądz będzie odprawiał Mszę w zupełnie pustej kaplicy?
Nie jest dobrze, jeśli człowiek jest sam. Niedziela jest szczególnym dniem budowania wspólnoty. Obawiam się, że wizyta w galerii handlowej nie tylko niczego nie buduje, ale jeszcze zagłusza potrzebę budowania.
Jestem przekonany, że Kościół katolicki, jako społeczność, jako wspólnota, bardzo potrzebuje elity intelektualnej.
Nie mam nic przeciw równoprawnemu omawianiu różnych systemów etycznych i filozoficznych (wszystkich, bez wyjątków i bez wstępnego wartościowania). Protestuję przeciw kształtowaniu wśród młodzieży poglądu, że wszystkie decyzje etyczne są równocenne.