W kopalni Bielszowice tysiąc metrów pod ziemią stwierdzono pożar endogeniczny - poinformowało w poniedziałek Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach. Z rejonu wycofano 14 górników. WCZK podało, że nikomu nic się nie stało.
"Pożar endogeniczny wystąpił w warstwie dolnej za ścianą, gdzie było prowadzone wydobycie. Obecnie trwają próby obniżenia temperatury" - powiedziała PAP rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach Jolanta Talarczyk.
Pożar stwierdzono kilometr pod ziemią, w pokładzie 504.
Pożary endogeniczne to naturalne i stosunkowo częste zjawisko w górnictwie. Powodem ich powstawania jest samozagrzewanie węgla w tzw. zrobach ściany wydobywczej, czyli miejscach po eksploatacji węgla. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień, ale zadymienie i podwyższona temperatura. Pożary endogeniczne są zwykle wykrywane przez kopalniane czujniki, które alarmują o podwyższonych stężeniach tlenku węgla i innych gazów.
Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest odizolowanie ich od pozostałej części kopalni tamami. W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając tlen, przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa, co jednak czasem trwa nawet kilka miesięcy.
Wydział medyczny utworzono tu w 2022 roku; na kierunku lekarskim studiuje w sumie 180 osób.
Piotr Wielgomas podkreślił, że nie zależało mu "na żadnych spekulacjach".
We wtorkowe popołudnie ulicami Katowic przeszła demonstracja zorganizowana przez centrale związkowe.
Niektóre algorytmy sztucznej inteligencji wciąż żyją w przeszłości.
„Znów zostaliśmy pominięci, potraktowani niesprawiedliwie i dyskryminowani."
"Jeśli wojownik się nie poddał - my nie mieliśmy prawa się poddać."